zobacz.slask.pl   
ŚLĄSKI SERWIS INTERNETOWY   
2007 lipiec przegląd wiadomości ze Śląska
zobacz ostatnie


Unia uratuje Szombierki?
Gazeta Wyborcza, Anna Malinowska 2007.07.29, Unia uratuje elektrociepłownię Szombierki
- To prawdziwa perła architektoniczna. Nieźle zachowana, z charakterystyczną wieżą zegarową, jest bez wątpienia obiektem wyróżniającym się w śląskim krajobrazie - podkreśla Dariusz Walerjański, historyk specjalizujący się w obiektach poprzemysłowych.
Elektrociepłownia Szombierki została wybudowana w 1920 roku przez firmę Graflich Schaffgotche Werke GmbH. Jest jednym z najstarszych zakładów przemysłowych w Bytomiu. Pierwotnie miała być fabryką prochu. Jednak ze względu na dynamicznie rozwijający się na Śląsku przemysł właściciele zdecydowali się na większy zarobek i produkcję energii elektrycznej. W latach 40. minionego wieku elektrociepłownia osiągnęła maksymalną moc 100 MW. Po wojnie dzięki rozbudowie zakładu Szombierki stały się jedną z największych elektrowni w kraju. To już jednak historia. - Produkcji dziś nie ma, został przepiękny budynek, który dalej powinien służyć mieszkańcom - mówi Katarzyna Krzemińska-Kruczek, rzeczniczka bytomskiego Urzędu Miejskiego.
O tym, że zabytek może doskonale służyć mieszkańcom, przekonali się już widzowie Śląskiego Teatru Tańca. Od kilku lat w hali elektrociepłowni odbywają się spektakle w ramach Międzynarodowej Konferencji Tańca Współczesnego. W Szombierkach odbywały się też Festiwal Sztuki Wysokiej i Teatromania. Obiekt odwiedzają artyści i filmowcy. - To zasługa autentyczności wnętrz. Oryginalnie zachowane przyciągają jak magnes. Na całym świecie docenia się dziś świetnie zachowane obiekty poprzemysłowe - dodaje Walerjański.
Kilka dni temu miasto wystąpiło do ministerstwa o przejęcie obiektu. - Jako właściciel będziemy mogli występować o unijne dofinansowanie. Nie mamy jeszcze konkretnych planów, co zrobić w tym miejscu. Na pewno w części można by zrobić biura. Pozostałą przestrzeń pozostawić organizatorom wydarzeń kulturalnych - mówi rzeczniczka magistratu. (...)
Obiektem zarządza spółka Zespół Elektrociepłownie Bytom. Jej prezes Jacek Janas uważa, że przejęcie budynku przez miasto to doskonały pomysł. - Nasza spółka nie ma nic przeciwko temu. Obiekt niszczeje i najwyższy czas, żeby zastał zagospodarowany - dodał Janas.


Śląska noblistka ma swoją ulicę!
Gazeta Wyborcza, am 2007.07.30, Noblistka z Katowic doczekała się swojej ulicy
Droga łącząca ul. Gliwicką z Sądową nosi od poniedziałku imię Marii Goeppert-Mayer. Jednogłośnie zdecydowali o tym radni.
O tym, że laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki mieszkała w Katowicach, świadczy jedynie tablica na elewacji domu przy ul. Młyńskiej. Na początku tego roku nauczyciele i uczniowie Liceum im. Kopernika postanowili nagłośnić historię uczonej. Szkoła zwróciła się z wnioskiem o nadanie jej imienia jednej z ulic. (...)
Życiorys uczonej zafascynował uczniów Kopernika. - To bardzo ciekawa postać. O jej istnieniu dowiedzieliśmy się dopiero w szkole. A przecież powinna być tak znana jak Maria Skłodowska-Curie - mówią uczniowie.
Uczona była Niemką, która urodziła się w Katowicach. Tu też mieszkała kilka lat. Później wyjechała do Niemiec i wreszcie do Stanów Zjednoczonych. Doktorat zrobiła z fizyki kwantowej. Zajmowała się przede wszystkim teorią jądra atomowego. W 1963 roku za cały dorobek naukowy otrzymała Nagrodę Nobla. - Bardzo się cieszymy, że radni docenili tę postać. Tym bardziej taka decyzja cieszy teraz, bo już wkrótce na nasze zaproszenie w Katowicach gościć będzie rodzina uczonej - mówi Bożena Kubiak, nauczycielka języka angielskiego w Koperniku, pomysłodawczyni uhonorowania noblistki.


Język śląski uznali Amerykanie
PAP, JG 2007.07.27, Język śląski trafił na listę Biblioteki Kongresu USA
Biblioteka Kongresu Stanów Zjednoczonych - największa i najbardziej prestiżowa instytucja tego typu na świecie - wpisała język śląski do swojego rejestru języków świata. Dla wnioskodawców oznacza to nobilitację śląskiej mowy. Także językoznawcy są zdania, że to istotny fakt.
- Językowi śląskiemu został nadany skrót szl. Uwieńczyło to nasze paroletnie starania o nobilitację ślunski godki. Wniosek o jej rejestrację został wniesiony przez Związek Ludności Narodowości Śląskiej - poinformował przedstawiciel wnioskodawców, Andrzej Roczniok.
Związek Ludności Narodowości Śląskiej od 10 lat nie został zarejestrowany przez sąd, choć wnioskodawcy zmienili proponowaną nazwę, podkreślając w niej, że skupia on osoby deklarujące przynależność do narodowości śląskiej. Chodzi o to, że w świetle prawa oraz opinii naukowców, Ślązacy narodem nie są.
Do swojego wniosku do Biblioteki Kongresu jego autorzy dołączyli spis kilkudziesięciu książek i innych publikacji, napisanych po śląsku lub na temat śląskiej mowy. To m.in. różnego rodzaju baśnie, opowieści i pogwarki, anegdoty, zbiory pieśni i piosenek, ale także liczne słowniki gwary śląskiej.
Wnioskodawcy przypomnieli też, że w 2002 roku w spisie powszechnym ponad 173 tys. osób zadeklarowało przynależność do narodowości śląskiej, a ok. 60 tys. przyznało, że posługuje się w domu językiem śląskim.
Zdaniem kierownika Pracowni Polityki Językowej i Badań nad Mniejszościami Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, dr. Tomasza Wicherkiewicza, zarejestrowanie języka śląskiego w Bibliotece Kongresu USA to istotne wydarzenie, który - podobnie jak w przypadku zarejestrowania w końcu lat 90. języka kaszubskiego - może być ważnym bodźcem dla lokalnej społeczności, potwierdzeniem lokalnej tożsamości i dumy.
Jak powiedział, zarejestrowanie języka w Bibliotece Kongresu nie ma mocy dekretującej, ale ze względu na wielkość i prestiż tej instytucji, ma swoje znaczenie. Według niego, decydując o rejestracji języka eksperci biblioteki biorą pod uwagę m.in. ilość publikacji w danym języku, potwierdzającą, że nie funkcjonuje on jedynie jako język mówiony. (...)
Wskazał, że w dyskusji na temat tego, czy dany dialekt lub gwara jest językiem czy nie, argumenty językoznawcze często nie są najważniejsze, rolę odgrywają natomiast także czynniki pozajęzykowe - polityczne, historyczne, społeczne i edukacyjne. Natomiast kryteria językowe, związane z odrębnościami językowymi, wzajemną porozumiewalnością języków itp. często schodzą na dalszy plan.
Dr Wicherkiewicz wskazał, że dla języka śląskiego można z powodzeniem zastosować znane już w polskim ustawodawstwie pojęcie języka regionalnego. Po raz pierwszy pojawiło się ono w Europejskiej Karcie Języków Regionalnych lub Mniejszościowych, w odniesieniu do niektórych regionalnych dialektów używanych w Europie, np. dolnoniemieckiego.
Zastrzegł, że odrębność językowa nie implikuje automatycznie odrębności narodowej czy etnicznej - osoby posługujące się dolnoniemieckim nie są Dolnoniemcami; nie należy zatem bać się statusu języków regionalnych, szczególnie w sytuacji, gdy mają one również swoją odrębność literacką. Dowartościowanie regionalnych języków dr Wicherkiewicz uznał za czynnik pobudzający lokalną dumę, patriotyzm oraz podkreślający tożsamość mieszkańców poszczególnych regionów. (...)
Liczbę języków na świecie szacuje się na 5-7 tys., z czego ok. 800 ma również formą pisaną, pozostałe to dialekty funkcjonujące jedynie w mowie.


Szczęście Ślązaków!
Zobacz.Slask.pl, 2007.07.26
Po latach starań o to, by śląska mowa została oficjalnie uznana za regionalny język, wreszcie się stało! Biblioteka Kongresu Stanów Zjednoczonych Ameryki nadająca językom kody literowe, przyznała językowi śląskiemu skrót szl.
Nadanie skrótu uwieńczylo długie starania Ślązaków o nobilitację swojego języka, uważanego niesłusznie przez wielu Polaków za gwarę lub mutację języka polskiego. Za przyczynienie się do rejestracji języka śląskiego możemy podziękować członkom rejestrowanego Związku Ludności Narodowosci Śląskiej, a także wywodzącym się z regionu naukowcom i osobom prywatnym. Całością koordynował Andrzej Roczniok, znany m.in. z tłumaczenia na język śląski jednego z najpopularniejszych komiksów o Kajku i Kokoszu, wydanego w 2005 roku.
Biblioteka Kongresu Stanów Zjednoczonych jest największa biblioteką na świecie. W swoich zbiorach posiada ponad 130 mln różnego rodzaju dokumentów, ponad 29 mln książek, 58 mln rękopisów, 4,8 mln map i atlasów, 12 mln fotografii, 6 mln mikrofilmów, 3,5 mln dokumentów muzycznych, 500.000 filmów; wszystko w ponad 460 językach. 7 % zbiorów to dokumenty w językach słowiańskich. Biblioteka zatrudnia 5 tys. pracowników, wyposażona jest w system komputerowy o pojemności 13 mln rekordów oraz w 3000 terminali.
Więcej: www.sil.org


Odnajdą śląskie skarby???
Gazeta Wyborcza, Magda Nogaj, bm 2007.07.25, Co kryją podziemia placu Wolności
Podczas wykopalisk na pl. Wolności archeolodzy - po raz pierwszy od 1945 roku - wejdą do piwnic zniszczonego w czasie wojny Śląskiego Muzeum Rzemiosła Artystycznego i Starożytności. Liczą na cenne znaleziska.
W środę rozpoczęły się prace w miejscu, gdzie stanie hala koncertowa i podziemny parking. Archeolodzy będą kopać na 5,5 metra. Pod ziemią znajdują się magazyny muzealne, do których nikt od wojny nie miał dostępu. Według dr. Aleksandra Limisiewicz z firmy Akme, który nadzoruje wykopaliska, Niemcy zgromadzili tam eksponaty z różnych stron świata, m.in. Egiptu i Ameryki Południowej: - To była bardzo cenna kolekcja, kompletowana przez ponad 100 lat. Kto wie, co możemy znaleźć...
Muzeum Rzemiosła Artystycznego i Starożytności powstało w 1899 r. Mieściło się w nieistniejącym już dziś budynku przy Graupenstrasse (Krupnicza), naprzeciwko dzisiejszej hali Gwardii. W jego zbiorach była m.in. cenna kolekcja sztuki złotniczej, renesansowe malarstwo portretowe, kolekcja obrazów Willmanna, klejnoty wrocławskich cechów rzemieślniczych, śląskie stroje ludowe i biblioteka Fryderyka Wielkiego.
Budynek w 1945 r. został wysadzony w powietrze. Powiadano, że w pobliżu Opery ukryty był mały samolot, którym gauleiter Hanke zamierzał uciec z Wrocławia. Zachodziła obawa, że startująca z dzisiejszego placu Wolności maszyna zawadzi skrzydłem o gmach muzeum - stąd decyzja o wyburzeniu.
Resztki gmachu rozebrano w latach 60. Uratowano niewielką część zbiorów - trochę porcelany chińskiej, romański tympanon, kilkanaście płyt nagrobnych. Dziś znajdują się one w posiadaniu Muzeum Narodowego.
- Niemcy wywieźli najcenniejszą część zbiorów. To była normalna procedura przy zagrożeniu wojennym - mówi Limisiewicz. - Ale od tego czasu zmieniły się poglądy na to, co jest cenne w archeologii. I to co dla Niemców nie przedstawiało większej wartości, dla nas może być bardzo interesującym znaleziskiem. (...)
Koparki zaledwie wjechały na plac budowy, a już odsłoniły ślady przeszłości - fundamenty budynków targowych z wystawy rolniczej w 1911 r. Prace potrwają około pół roku. - To obecnie największe w Europie wykopaliska w średniowiecznej części miasta. Do przebadania mamy 2,5 ha terenu - mówi Zdzisław Wiśniewski, prezes Akme.


Śląskie kopalnie zasługują na UNESCO
Gazeta Wyborcza, jm 2007.07.25, Zabrzańskie kopalnie zasługują na UNESCO
Miasto (Zabrze) rozpoczęło starania o wpisanie zabytkowych kopalń na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.
Lista UNESCO to elitarny spis najważniejszych miejsc kultury i przyrody na świecie. Kryteria wyboru są bardzo rygorystyczne, ale wpisanie na listę wiąże się z ogromnym prestiżem, promocją oraz - co najważniejsze - ze stałą opieką państwa i lokalnych społeczności. W Polsce takich miejsc jest zaledwie 13, w naszym województwie żadnego. Być może jako pierwsze trafią na listę zabytkowe zabrzańskie kopalnie Guido i Królowa Luiza. Ostatnio zwiedzał je Sławomir Ratajski, sekretarz generalny Polskiego Komitetu ds. UNESCO. - Obydwie kopalnie tak mu się spodobały, że sam zachęcił nas do starania się o wpisanie na elitarną listę (...) - mówi Dorota Kosińska z Urzędu Miejskiego w Zabrzu.
Najpierw miasto będzie musiało ubiegać się o status Pomnika Historii dla kopalni. Nadaje go w drodze rozporządzenia prezydent RP. - Już zaczęliśmy przygotowywać odpowiednie dokumenty - wyjaśnia Kosińska.


Era Nowe Horyzonty wchodzi w miasto
Gazeta Wyborcza, Agata Saraczyńska 2007.07.20
Rynek zmieniony w wielką salę kinową, spotkania z twórcami filmowymi w Gazeta Cafe, koncerty pod gołym niebem - festiwal Era Nowe Horyzonty to nie tylko nieustanne siedzenie w ciemnościach.
Nie trzeba kupować biletu, by uczestniczyć w 7. Międzynarodowym Festiwalu Era Nowe Horyzonty. Przed kamieniczkami Jaś i Małgosia stanął olbrzymi ekran, sprowadzony na ponad tydzień z Niemiec. Tysiąc krzeseł czeka na tych, którzy nie chcą spędzać wieczoru w zamkniętym pomieszczeniu, a ciekawi są propozycji Romana Gutka, pomysłodawcy i głównego organizatora najbardziej prestiżowego polskiego przeglądu filmowego.
Codziennie o godz. 21.30 w Rynku zaczyna się projekcja - wczoraj zaprezentowano Prywatne lęki w miejscach publicznych Alaina Resnais. Poruszającą opowieść o miłości, rozgrywającą się w zaśnieżonym Paryżu, była ochłodą po gorącym i parnym drugim dniu festiwalu. Dziś o tej samej porze zacznie się pokaz brytyjskiego obrazu To właśnie Anglia w reżyserii Shane Meadows, a jutro czeka nas pokaz kina azjatyckiego, czyli Wygnani w reżyserii Johnie To z Hongkongu. Jest to połączenie wysublimowanego obrazu z sensacyjną fabułą, która dotyczy gangsterskich porachunków i bezwzględnej zemsty.
W weekend można spotkać się z ludźmi, którzy kino tworzą: na tyłach Teatru Lalek zaprasza Gazeta Cafe. Paweł T. Felis, krytyk filmowy Gazety Wyborczej, codziennie prowadzi dyskusje na tematy wysnute z program festiwalu. Dziś o godz. 17 o kinie w Australii, jego mistrzach, nowym pokoleniu twórców i obecnych tam Polakach mówić będą Gosia Dobrowolska, polska autorka doskonale radząca sobie na antypodach, oraz reżyserzy: pochodząca z rodziny o polskich korzeniach Sophia Turkiewicz i Jerzy Domaradzki, a także David Stratton, autor wyboru filmów na przegląd australijski w czasie festiwalu. Jutro o tej samej porze rozmowa o Zbyszku Cybulskim. Na pytanie, czy był polskim Jamesem Deanem, odpowiedzieć spróbują Stanisław Lenartowicz, Janusz Morgenstern, Wiesława Czapińska, Iwona Kurz i prof. Tadeusz Lubelski.
W ramach festiwalu dziś rusza też cykl filmów dla dzieci i młodzieży. Tęczowa Akademia Filmowa UPC zagości w Teatrze Lalek, gdzie odbywać się będą projekcje filmów, warsztatami i klubem dyskusyjnym. (...)
więcej - www.7ff.eranowehoryzonty.pl


Katolicy z pomocą ewangelikom
Dziennik Zachodni, Mirosława Książek 2007.07.24, Katolicy pomogli uratować kościół ewangelicki z XV wieku
Czekał 60 lat i wreszcie się doczekał - w jednym z najstarszych i najcenniejszych zabytków Wodzisławia, pofranciszkańskim kościele, w którym obecnie mieści się świątynia ewangelików, rozpoczął się remont. Dołożyli do niego nawet katolicy.
- To nasz obowiązek. Ten kościół pamięta początki miasta, jest skarbem nie tylko dla ewaneglików, ale każdego wodzisławianina - mówi Maria Klimas, katoliczka, starsza mieszkanka centrum miasta.
Świątynia nie była remontowana od lat 60. ubiegłego wieku. Od kilku lat w dachu świeciły takie dziury, że zalewało wnętrze kościoła. Właśnie od dachu zaczął się obecny remont.
- Gdy tu przyszedłem osiem miesięcy temu, trzeba było na gwałt łatać dach. Robiliśmy to prowizorycznie, tylko żeby woda nie leciała. To zabytek takiej klasy, że na wszystkie prace potrzebna jest zgoda konserwatora - mówi Daniel Ferek, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Wodzisławiu.
Naprawa dachu pochłonie kolosalne pieniądze - 230 tysięcy złotych. A parafia liczy zaledwie 500 dusz. - Sami takich kosztów nie udźwigniemy, ale mam obietnice z wielu stron, że dostaniemy pomoc - mówi z optymizmem pastor.
- Choćbyśmy kilka lat mieli tylko na ten cel dawać na tacę, to damy. Nasz kościół zasługuje na porządny remont - mówi Alojzy Firla, jeden z parafian. - Na ile to możliwe, sami włączamy się w niektóre prace, kłopot jednak w tym, że na wszystko potrzebna jest zgoda konserwatora zabytków. Nawet jak schody chcieliśmy dać mocniejsze, granitowe, to się nie zgodził i trzeba było robić z lastryka - wspomina wodzisławianin, od urodzenia związany z ewangelicką parafią.
W ratowanie świątyni włączyły się też wszystkie parafie katolickie dekanatu wodzisławskiego. Już zebrano kilkanaście tysięcy złotych, a akcja wciąż trwa. - Ta pomoc też nas cieszy, bo ma wymiar nie tylko finansowy, ale przede wszystkim ekumeniczny - mówi ksiądz Ferek. - Liczymy jednak, że w pokrycie kosztów remontu włączy się też miasto i powiat. W końcu to jeden z najcenniejszych zabytków na naszym terenie - dodaje pastor.
Władze Wodzisławia obiecały na remont dachu 50 tysięcy złotych. (...) Do remontu być może dołoży się także starostwo powiatowe, jednak już nie w tym roku, bo w budżecie nie przewidziano na ten cel pieniędzy. - Mam obietnicę, że w przy pracach nad przyszłorocznym budżetem sprawa wróci - mówi pastor.
Dołożyć do kosztownej inwestycji ma się także diecezja katowicka i fundacja Bratnia Pomoc im. Gustawa Adolfa.
Remont dachu ma się zakończyć za dwa miesiące. Zostanie na nim położona folia wodoszczelna, a potem rozpocznie się układanie nowej, stylizowanej na zabytkową dachówki ceramicznej - karpiówki. - Dachówkę na szczęście już mamy. Za robociznę będziemy firmie płacić w ratach - mówi ks. Ferek.
Bez wieży
Kościół klasztorny, pierwotnie pod wezwaniem św. Trójcy, został zbudowany w XV wieku. Po sekularyzacji zakonu franciszkanów, w 1810 roku, kupili go miejscowi protestanci. W czasie drugiej wojny światowej budynek podzielił losy całej wodzisławskiej starówki - w wyniku bombardowania został poważnie uszkodzony. Odbudową zajął się ks. Jan Fussek. Kościół odbudowano już bez wieży, która runęła w 1943 roku.


Aglomeracja jest kiełbasa wyborczą?
Gazeta Wyborcza, Przemysław Jedlecki 2007.07.22, Sprawa Aglomeracji Śląskiej utknęła w miejscu
Ministerialne prace nad stworzeniem Aglomeracji Śląskiej idą ślamazarnie. Wojewoda przestał wierzyć w skuteczność MSWiA i zlecił przygotowanie ustawy dwójce śląskich prawników. Czy to ocali pomysł stworzenia metropolii?
Pomysł, by połączyć kilkanaście miast regionu w jedną metropolię, pojawił się wiele lat temu. Marzycielskie wizje zmieniały się jednak w konkretny plany dopiero w zeszłym roku. To wtedy, tuż przed wyborami samorządowymi, ówczesny szef MSWiA Ludwik Dorn zapowiedział uchwalenie ustawy, która miałaby umożliwić powstanie wielkiego śląskiego miasta.
Orędownicy Aglomeracji Śląskiej - pochodzący zresztą z różnych partii politycznych - tłumaczyli, że dzięki temu region będzie mógł się wspólnie promować, zabiegać o inwestorów i wsparcie Unii Europejskiej na najważniejsze inwestycje.
W MSWiA powstał specjalny zespół, który miał zająć się ustawą o aglomeracjach (oprócz Śląska i Zagłębia mają powstać w kilkunastu innych miejscach w Polsce m.in. w Lublinie i Białymstoku). Ostatni raz eksperci spotkali się w ministerstwie w marcu. Teraz efektom ich pracy przyglądają się ministerialni urzędnicy, potem mają się rozpocząć konsultacje między poszczególnymi resortami. Wreszcie projekt będzie musiał zaakceptować rząd. Wszystko może potrwać parę miesięcy i - jak informują urzędnicy - tej procedury nie da się ominąć.
Jednak śląscy politycy, którzy kibicują powstaniu Aglomeracji Śląskiej, od dawna narzekali, że wszystko toczy się zbyt wolno. - Sprawa utknęła w miejscu. Przewidywaliśmy, że to się tak skończy. MSWiA boi się nowości - mówi Marek Wójcik, poseł PO.
W dodatku zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami wojewody Tomasza Pietrzykowskiego AŚ powinna zacząć działać już w 2009 roku. Czas jest tu szczególnie ważny, jeśli Śląsk chce rywalizować o inwestycje z innymi wielkimi polskimi miastami. Im szybciej powstanie Aglomeracja, tym szybciej uda się ją wypromować, ściągnąć do niej inwestycje i unijne pieniądze.
Pietrzykowski zlecił prof. Czesławowi Martyszowi, prezesowi Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Katowicach, oraz mecenasowi Zenonowi Klatce, prezesowi Krajowej Rady Radców Prawnych, przygotowanie projektu ustawy o ustroju aglomeracji śląskiej. - Nie chcemy jeszcze ujawniać szczegółów. Bazujemy jednak m.in. na przepisach aglomeracji niemieckich i statucie Górnośląskiego Związku Metropolitalnego - mówi profesor.
Zdradza, że część przepisów będzie dotyczyła tylko Śląska i Zagłębia, a część będzie można później wykorzystać przy tworzeniu prawa dla innych polskich metropolii.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, iż wojewoda pokaże gotowy projekt, gdy dojdzie do przekonania, że sprawa na dobre utknęła w MSWiA. Będzie jednak potrzebował wsparcia polityków, tak by przeforsować go w Sejmie. (...)


Wściekłość Ślązaków!
Marcin Fejkiel, Wojciech Kania, Sebastian Skierski 2007.07.19, Sławni kibice Ruchu: to draństwo
Nieprzyznanie licencji na grę w ekstraklasie Ruchowi Chorzów wywołało na Śląsku gigantyczne emocje nie tylko w środowisku piłkarskim. Niebiescy to klub wyjątkowy, kibicują mu więc także ludzie kultury, nauki, biznesu. Zwykle powściągliwi w opiniach, tym razem nie przebierają w słowach.
Wszyscy są zrozpaczeni, oburzeni, wściekli. - Wyraźnie mamy do czynienia z czyjąś złą wolą, czyjąś zawiścią. Tym powinny zająć się najwyższe władze w państwie! - denerwuje się kompozytor Wojciech Kilar. - Łajdactwo w biały dzień. Nie wiem, czy w tej sytuacji nie warto rozważyć secesji śląskich klubów z polskiej ligi! - wtóruje mu pisarz Wojciech Kuczok, laureat nagrody Nike. (...)
Kazimierz Kutz, reżyser, senator
Nieprzyznanie licencji klubowi, który jest uosobieniem wszystkiego, co najlepsze w polskiej piłce, to sprawa bardzo przykra i bolesna. Dyskwalifikacja, może i zgodna z regułami gry wolnorynkowej, jest na pewno niezgodna z regułami ludzkimi i życiowymi. Ciągle jednak wierzę, iż rządząca Ruchem niezwykła pani prezes - menedżer [Katarzyna Sobstyl - przyp. red.] coś wymyśli. Gdyby Ruch po tylu latach starań o awans do szeregów ekstraklasy miał spotkać taki los, to przyjąłbym ten fakt jak tragedię i w konsekwencji żałobę we własnej rodzinie.
Wojciech Kilar, kompozytor
Dla mnie jest to ogromny cios. Tyle się dzieje rzeczy skandalicznych w naszej piłce, a tutaj taka drobna sprawa - dla maluczkich szykuje się kruczki prawne. Uważam, że trzeba zrobić absolutnie wszystko, by jeden z najbardziej zasłużonych klubów w polskiej piłce powrócił na swoje należne miejsce. Nie wierzę, że nie można tego załatwić. Jest to wstyd dla władz piłkarskich. Apeluję o trochę uczciwości i patriotyzmu. Biorąc pod uwagę rangę innych skandali, tę sprawę trzeba raz jeszcze przebadać. Wyraźnie mamy do czynienia z czyjąś złą wolą, czyjąś zawiścią. Nie mogę się z tym pogodzić. Tym powinny się zająć najwyższe władze w państwie.
prof. Jan Miodek, językoznawca
To straszna krzywda i nie chodzi tylko o aspekt historyczny, ale i sportowy. Przecież ci chłopcy wywalczyli awans na boisku, wygrywając zmagania drugoligowe z ogromną przewagą. Dlatego z powodu jakiejś idiotycznej ludzkiej pomyłki w zaksięgowaniu nie można im tego odbierać przy zielonym stoliku! Dla mnie to ogromna tragedia: kibicowska i ludzka, jestem kibicem Ruchu od 55 lat. Próbuję sobie wyobrazić, co czuje mój przyjaciel Gerard Cieślik, i kiedy czytam o stanie przedzawałowym, to aż serce się kraje. Błagam o parę dodatkowych dni dla Ruchu, trzeba spróbować drużynę uratować! (...)
Wojciech Kuczok, pisarz
Kibic wolny od układów nie jest w stanie zebrać słów, by wyrazić to, co czuje w takiej sytuacji. Łajdactwo ostateczne w biały dzień. Okoliczności śmierdzące na kilometr korupcją. Mętna sytuacja, absurdalnie brzmiące wyjaśnienia. Pośmiewisko na całą Polskę, cos okropnego. Naprawdę świetna reklama dla firmy Orange. Pozazdrościć... Nie wiem, czy w tej sytuacji nie warto rozważyć secesji śląskich klubów z polskiej ligi! Czuję potworną gorycz, naprawdę...
Ingmar Villqist, dramatopisarz
Czy to jest fair wobec trenerów, zawodników, a zwłaszcza kibiców, którzy wspierali klub przez te wszystkie lata? Jak nas potraktowano? Na Śląsku więzi międzyludzkie i przywiązanie do tradycji są bardzo silne. Również do tradycji sportowych. Dlatego my, kibice Ruchu Chorzów, klubu z wielkimi tradycjami możemy mieć tylko wiarę i nadzieję, że decyzja nie jest ostateczna i zostanie zmieniona. Źle by się stało, gdyby została w nas wszystkich zachwiana wiara w sportowy sukces.


Śląskie miasta okradane z bruku?
Gazeta Wyborcza, Jacek Madeja 2007.07.18, Nie dla Niemca gliwicka kostka brukowa
- Gliwicki bruk za ciężkie euro jedzie do Niemiec - grzmią mieszkańcy, którzy obserwują remont ulicy Opawskiej.
Remont Opawskiej, Lutyckiej i Arkońskiej rozpoczął się ponad tydzień temu. Pod asfaltową nawierzchnią ulice skrywają przedwojenne granitowe kostki. Ale tylko na Opawskiej budowlańcy zaczęli zrywać bruk i ładować go na ciężarówki. - Na innych ulicach kostka zostaje, a tutaj zabierają. Od razu ładują wszystko na ciężarówki, nawet kawałka nie zostawią - mówią mieszkańcy.
Atmosferę podejrzliwości podgrzały dodatkowo plotki, że gliwicka kostka za grube euro jest sprzedawana do Niemiec. - Ktoś rozmawiał z robotnikami i oni to potwierdzili. Przecież taki bruk to zabytek, który należy do miasta. Ktoś chce nas po prostu okraść - mówi jedna z mieszkanek Opawskiej.
Sprzedaż granitowej kostki to rzeczywiście dobry interes. Za tonę można dostać nawet kilkaset złotych. Wszystko zależy od wielkości i stopnia zniszczenia. Ta z Opawskiej ma wartość ok. 350 zł za tonę.
W gliwickim Przedsiębiorstwie Remontów Ulic i Mostów z rozbawieniem przyjęto informacje o domysłach mieszkańców. - Nie ma mowy o żadnej sprzedaży (...). Właśnie dlatego wszystko skrzętnie ładujemy na ciężarówki, bo musimy się z każdej kostki rozliczyć. Ciężarówki są codziennie dokładnie ważone, a kostka ewidencjonowana i składowana w magazynie - wyjaśnia Waldemar Macyszyn, dyrektor ds. technicznych PRUiM-u. - Na Opawskiej ściągamy kostkę, bo była już zniszczona i nie dało się położyć na niej nowej nawierzchni - dodaje.
Pieczę nad składowiskiem kostek sprawuje gliwicki Zarząd Dróg Miejskich. Trafiają tu marmurowe płyty chodnikowe, kostki brukowe i inne materiały z odzysku. Niejednokrotnie mają walory zabytkowe. - Wszystko, co daje się ocalić z remontów, ponownie wykorzystujemy. Kostka granitowa jest używana do uzupełnienia brakujących nawierzchni na rynku czy innych wybrukowanych ulicach. Możemy ją sprzedać tylko za zgodą prezydenta miasta, a taka sytuacja nie miała jeszcze miejsca - zapewnia Martyna Bubik z ZDM-u.


W Opolu będzie kolej gondolowa?
Gazeta Wyborcza, Mariusz Lodziński 2007.07.17, Czy radni poprą kolej gondolową w Opolu?
W czwartek radni zdecydują, czy w Opolu powstanie kolej powietrzna. Na sesję przyjedzie twórca koncepcji, a także przedstawiciel szwedzkich inwestorów zainteresowanych sfinansowaniem przedsięwzięcia.
Biuro urbanistyczne w ratuszu przygotowało już cztery trasy kolejki. - To propozycje, które zaprezentujemy inwestorom. Oni sami oczywiście wybiorą tę, która im najbardziej odpowiada - mówi Mirosław Pietrucha, rzecznik prezydenta Opola. - Taki właśnie odcinek zostałby zrealizowany. Jeżeli pomysł się sprawdzi, wówczas linia byłaby rozszerzona na większość część miasta - dodaje.
Projekt kolejki gondolowej w ratuszu przedstawił inżynier Olgierd Mikosza. To nowoczesne wagoniki, które poruszają się podwieszone do umieszczonych na słupach szyn. Budowa 20-kilometrowej linii to koszt kilkuset milionów zł. Co ciekawe, projektant zapewnia, że ma wsparcie szwedzkich inwestorów, którzy są zainteresowani budową kolejki w Opolu. - Nie kontaktowaliśmy się jeszcze z inwestorami. Nasze rozmowy ograniczały się tylko do pana Mikoszy. Jednak na czwartkowej sesji pojawi się także przedstawiciel szwedzkiej Izby Handlowej, która zrzesza firmy z tego kraju - tłumaczy Pietrucha. - Radni więc będą mogli zadawać pytania i potencjalnym inwestorom, i projektantowi - dodaje.
To właśnie od radnych zależeć będzie, czy w Opolu taka kolejka powstanie. Prezydent pod ich głosowanie złoży coś w rodzaju listu intencyjnego. Jeżeli radni go przyjmą, będzie to oznaczało, że popierają pomysł. - Oczywiście do realizacji jeszcze długa droga. Jednak właśnie inwestorzy oczekują od nas jasnego stanowiska, czy jesteśmy zainteresowani budową kolejki. Przyjęcie listu intencyjnego będzie dowodem na to, że Opole mogą traktować bardzo poważnie jako partnera - tłumaczy rzecznik prezydenta.
Ratusz podkreśla, że w grę wchodzi jednak całkowite sfinansowanie budowy kolejki przez inwestorów. Takie też zamiary sygnalizował Mikosza. Głównym warunkiem będzie później użytkowanie kolejki przez szwedzkie firmy i czerpanie z niej zysków przez 30 lat. - Miasto jednak nic na tym nie traci, a zyskać możemy kolejkę, która nie tylko będzie pewnym sposobem komunikacji, ale także atrakcją turystyczną. To zresztą wpisuje się w naszą strategię rozwoju. Wiemy, że od czasu gdy o kolejce zrobiło się w mediach głośno, z projektantami kontaktują się kolejne miasta. Szkoda więc byłoby tej szansy nie wykorzystać - podkreśla Pietrucha. (...)


Upały w Śląsku!
Gazeta Wyborcza, Magdalena Górnicka 2007.07.16, Będzie gorąco
Wrocław ogarnęła fala upałów. Przez najbliższe dni Dolny Śląsk będzie najcieplejszym miejscem w Polsce, a termometry będą pokazywać ponad 30 kresek. (...)
Na 400 wyjazdów pogotowia ratunkowego w ciągu doby, 80 było bezpośrednio związanych z upałami. - Izba przyjęć jest pełna - przyznaje dyżurny oddziału kardiologicznego Szpitala Wojewódzkiego przy ul. Kamieńskiego. - Ludzie przyjeżdżają prosto do szpitala, nie dzwoniąc wcześniej pod 999.
Wysoka temperatura jest groźna przede wszystkim dla osób starszych, chorych na serce oraz dzieci. - Powinni oni unikać wychodzenia z domu między godz. 11 a 17. W domach włączyć nawilżacze lub powiesić mokre prześcieradła i ręczniki - radzi Aldona Nowak, pielęgniarka z oddziału kardiologicznego przy Kamieńskiego. - Pić jak najwięcej płynów i chronić głowę przed nagrzaniem.
Ryzykowne może być uciekanie przed upałem nad wodę. - Różnica temperatury powietrza i wody może wywołać szok termiczny. Dlatego powinniśmy do wody wchodzić powoli, stopniowo się zanurzać - mówi dyżurny WOPR-u.
Upał dokucza również zwierzętom. - Przede wszystkim trzeba zapewnić zwierzakowi dostęp do wody przez cały dzień - mówi weterynarz Wacław Bojko. - Ważne jest też zacienione miejsce do odpoczynku.
W mieście wzrasta stężenie dwutlenku węgla i innych związków chemicznych pochodzących ze spalin. Zanieczyszczone i suche powietrze jest szczególnie niebezpieczne dla astmatyków.
Synoptycy zapowiadają na środę jednodniowe ochłodzenie i deszcz. Czwartek i piątek będą znów gorące, choć w weekend powinno być już chłodniej.


Śląskie flagi nad Marszem Autonomii
PAP, Wirtualna Polska, js 2007.07.15, 300 osób przeszło w marszu Ruchu Autonomii Śląska
Blisko trzysta osób - członków i sympatyków Ruchu Autonomii Śląska (RAŚ) - przeszło z katowickiego Rynku na Plac Sejmu Śląskiego w Pierwszym Marszu Autonomii. W 87. rocznicę nadania Statutu Organicznego przedwojennemu Województwu Śląskiemu, uczestnicy imprezy wskazywali na potrzebę decentralizacji Polski.
Upływającym w piknikowej atmosferze marszowi i pikiecie pod Śląskim Urzędem Wojewódzkim towarzyszyła orkiestra górnicza z kopalni Rydułtowy. Demonstranci ubrani byli w koszulki w śląskich - żółto-niebieskich - barwach (...), mieli też ze sobą śląskie flagi i transparenty z hasłami, m.in. Autonomia to rozwój.
Uczestnicy marszu rozdawali i sami wypełniali przygotowane przez RAŚ pocztówki do prezydenta Lecha Kaczyńskiego z tekstem ustawy konstytucyjnej z 15 lipca 1920 r. zawierającej statut autonomicznego woj. śląskiego oraz prośbą o podjęcie działań w celu przywrócenia jego autonomii. Jak powiedział lider RAŚ, Jerzy Gorzelik, do prezydenta w najbliższych dniach trafi ich ok. tysiąca.
- Kropla drąży skałę. Uważamy, że należy przypominać o tym, w jakich okolicznościach część Górnego Śląska, otrzymała autonomię i w jakich została ona zlikwidowana (dekretem stalinowskich władz z 6 maja 1945 r.). Dziś władza wiele mówi, by odrzucić dziedzictwo komunizmu, a zniesienie autonomii było jego elementem - podkreślił Gorzelik.
- Byłbym zaskoczony, gdyby pan prezydent Kaczyński bez namysłu skierował sprawę nielegalnego zniesienia autonomii Śląska do Trybunału Konstytucyjnego - ma taką możliwość, ale sądzę, że teraz z niej nie skorzysta. Jeśli jednak co pewien czas będzie się nas tu gromadzić znacznie więcej, są realne szanse by tą drogą autonomię odzyskać - dodał szef RAŚ.
W jego ocenie, poza argumentami historycznymi, przywrócenie regionowi autonomii byłoby przede wszystkim pragmatyczne - w obliczu dążenia rozwiniętych państw zachodnich do dojrzałej decentralizacji, czyli federalizmu bądź autonomii regionalnej. Nawiązał tu do przykładów autonomizacji bądź federalizacji w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii czy Belgii.
- Często wyrażane są obawy, że autonomia to wstęp do secesji, bądź wręcz zakamuflowana secesja. W Hiszpanii takie obawy też były, (...) jednak po nadaniu szerokiej autonomii tym regionom, które najbardziej na to naciskały, poparcie społeczne dla autonomii - również wśród wcześniejszych sceptyków - zwiększyło się, natomiast poparcie dla secesji, a także powrotu do państwa scentralizowanego, systematycznie topnieje - powiedział szef RAŚ.
- Światli przedstawiciele polskich elit intelektualnych wiedzą od dawna, że autonomia Górnego Śląska sprawdzała się; m.in. Jerzy Giedroyć na łamach paryskiej Kultury wspominał o zaletach autonomii, mówiąc że przyniosła i Śląskowi i Polsce wiele wymiernych korzyści - wskazał Gorzelik.
Zapowiedział również, że podobna forma demonstracji na rzecz autonomizacji Górnego Śląska, będzie powtarzana 15 lipca co roku, 6 maja natomiast - w rocznicę likwidacji autonomii - demonstracje RAŚ w tej sprawie będą odbywać się w Warszawie. Dopóty będziemy tu przychodzili, dopóki na urzędzie wojewódzkim nie zawiśnie śląska flaga - wołał jeden z uczestników marszu.
Uchwalony przez polski Sejm Statut Organiczny Województwa Śląskiego nadawał województwu szeroką autonomię w wielu dziedzinach życia. Na jego mocy powołano Sejm Śląski, uchwalający własny budżet, który zasilał Skarb Śląski. Część jego dochodów była odprowadzana do budżetu centralnego, reszta pozostawała w regionie.
Statut respektował śląskie tradycje samorządowe. Nadając go w kampanii przed decydującym o podziale Śląska między Polskę a Niemcy plebiscytem 1921 roku odebrano stronie niemieckiej argumenty o zamiarze likwidacji silnego samorządu lokalnego.
Według władz Ruchu Autonomii Śląska, ich organizacja liczy ok. 7 tys. członków, część z nich mieszka poza regionem, także za granicą. Działalność RAŚ obejmuje historycznie śląską część woj. śląskiego, woj. opolskie i - częściowo - woj. dolnośląskie. Stowarzyszenie zostało zarejestrowane w 1990 r., w ostatnich kilku latach nastąpiła zmiana pokoleniowa - w jego szeregach zaczęło działać wielu młodych ludzi.


Śląsk na odkrytych zdjęciach
Gazeta Wyborcza, Łukasz Kałębasiak 2007.07.11
Do niedawna sądziło się, że większość przedwojennych klisz największego fotografa II RP Jana Bułhaka spłonęło w 1944 roku w Wilnie. Jednak prawie 100 jego bezcennych zdjęć ze Śląska przetrwało w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu, gdzie można je teraz oglądać.
Polska fotografia zawdzięcza Janowi Bułhakowi niemal wszystko. Urodzony w 1876 roku pod Nowogródkiem, fotografią zainteresował się gdy aparat dostała w prezencie jego żona. Potem znów była potrzebna ingerencja drugiej osoby - przyjaciela Ferdynanda Ruszczyca, który zachęcił Bułhaka do założenia w Wilnie atelier fotograficznego. Techniki nauczył się jeszcze przed I wojną światową w Dreźnie, ale za swoich mistrzów obrał fotografików francuskich. (...)
Jako pierwszy Polak publikował swoje zdjęcia w magazynie National Geographic. Wystawiał na wystawach światowych w Paryżu i Nowym Jorku. Równocześnie cały czas zachęcał Polaków do utrwalania na kliszach uroku ich kraju. Na jego zdjęciach wychowały się pokolenia fotografików. Nic dziwnego, że jeszcze po 1945 roku bułhakowski piktoralizm był najsilniejszym nurtem polskiej fotografii.
Na Śląsk Bułhak przyjechał w 1936 roku na zaproszenie Oddziału Sztuki przy Śląskim Urzędzie Wojewódzkim. Jego zadanie było z pogranicza sztuki i propagandy - stworzenie serii zdjęć wychwalających piękno i nowoczesność modernizującego się wtedy w zawrotnym tempie regionu. Efektem tej podróży było sto fotografii, które artysta podzielił na Śląsk Czarny (przemysł), Biały (zabytki i miasta) oraz Zielony (beskidzkie kurorty).
Niestety, w 1944 roku, gdy do Wilna wkraczała po raz drugi Armia Czerwona, w pracowni Bułhaka spłonęło 10 tys. negatywów i klisz. Niemal cały jego dorobek. Na liście strat, którą artysta sporządził później, znalazły się też zdjęcia ze Śląska.
Setka klisz przetrwała jednak wojnę i najpewniej w latach 50. XX wieku trafiły do zbiorów Muzeum Górnośląskiego. - Wiedzieliśmy, że mamy zdjęcia, o których przypuszczaliśmy, że są autorstwa Bułhaka. Niestety, były rozproszone między działami i do teraz nikt nie podjął się ustalenia ich autorstwa i zinwentaryzowania - mówi Mieczysław Dobkowski, dyrektor MG.
W zeszłym roku zabrał się za to Marek Meschnik, szef działu sztuki. Potwierdził autorstwo zdjęć i odtworzył ich historię.
Teraz w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu oglądamy 96 nieretuszowanych odbitek z oryginalnych szklanych klisz. To dzieła artysty w szczytowej formie. Mając do stworzenia dokument o rozwijającym się regionie, skupił się niemal wyłącznie na nowych gmachach, drogach czy maszynach. Dziś ze zdumieniem ogląda się fotografię dokumentalną, na której w zasadzie nie ma ani jednego człowieka. Bułhak potrafił jednak opowiedzieć o miejscu wyłącznie przez pryzmat ludzkich osiągnięć. Z każdego zdjęcia bije duma - z nowej szosy z Wisły na Kubalonkę, świeżo wybudowanego sanatorium dla dzieci zagrożonych gruźlicą czy Huty Piłsudski w Chorzowie (czyli Królewskiej), która była największym zakładem II Rzeczpospolitej. I choć czuje się propagandowy podtekst całej serii, nie można mieć wątpliwości co do szczerości intencji Bułhaka. Szczególnie, gdy ogląda się całą serię przedstawiającą modernistyczną architekturę. Gmachy szkół, urzędów czy bibliotek do dziś wzbudzają zachwyt szlachetną prostotą. Wtedy były prawdziwymi szklanymi domami Stefana Żeromskiego. Już trzy lata później wiele z nich zostało zniszczonych. Kilkadziesiąt lat później skończyła się era hut i kopalń. I to wszystko także ciąży nad tymi fotografiami, które są dokumentem zupełnie innego, nieodwracalnie zamkniętego świata.
Muzeum Górnośląskie zaprasza do 6 października.


Przekorne gorolki w internecie
Gazeta Wyborcza, Anna Malinowska 2007.07.11, Przekorne gorolki spotykają się w sieci
Mieszkasz w Zagłębiu, jesteś kobietą i nie uważasz się za kurę domową? Możesz korzystać z nowego portalu internetowego www.gorolki.pl.
- Wymyśliłyśmy portal w drodze na ślub koleżanki w Gliwicach. Mówimy więc, że to takie przedślubne dziecko - śmieje się 31-letnia Monika Ostrowska-Cichy z Czeladzi, która prowadzi portal wspólnie z 29-letnią Anną Szczerbą z Dąbrowy Górniczej.
Choć obie są z Zagłębia, a swoją stronę nazwały gorolki.pl, podkreślają, że nie chodzi o regionalny antagonizm. - Nazwa gorolki jest trochę przekorna, przewrotna. Po prostu od samego początku wiedziałyśmy, że musi szybko zapaść w pamięć - tłumaczy Ostrowska-Cichy.
Co można znaleźć w portalu? - Same internautki podpowiadają nam, o czym chciałby wiedzieć, poczytać. Magdalena na przykład doradziła utworzenie działu Wasza Twórczość - mówi Szczerba. Kobiety wpisują tam swoje felietony, wiersze, spostrzeżenia.
- To jest portal dla kobiet aktywnych, które potrafią godzić obowiązki domowe z pracą i własnymi pasjami - podkreśla Ostrowska-Cichy. (...) Portal namawia do odwiedzenia Sosnowca, zachwala uroki Pustyni Błędowskiej i atrakcje Zamku Sieleckiego. Autorki opisują też ciekawe knajpy i sklepy. Jednak tylko te z Zagłębia, żeby - jak tłumaczą twórczynie portalu - internautki nie musiały daleko jeździć, by się zabawić i zrobić zakupy.


Rocznica chrystianizacji Śląska
własne, 2007.07.02
W dniu 5 lipca 2007 w pałacu hrabiów Henckel von Donnersmarck w Nakle Śląskim przy ul. Głównej odbędzie się spotkanie z okazji rocznicy chrystianizacji Państwa Wielkomorawskiego, w ramach którego funkcjonował wówczas Śląsk. Dr Arkadiusz Kuzio-Podrucki wygłosi referat Św. Cyryli św. Metody a chrześcijaństwo na Śląsku, natomiast dr Jerzy Gorzelik wystąpi z prelekcją Pomniki sztuki sakralnej na Górnym Śląsku. Uroczystości towarzyszyć będą wystawy obrazów z kolekcji Gerarda Trefiona, kart pocztowych ze zbiorów Ireny i Romana Gatysów oraz Piotra Kalinowskiego, a także książeczek do nabożeństw z kolekcji Piotra Kalinowskiego. Początek spotkania o godzinie 18.00.
Uroczystość organizują Starostwo Powiatowe w Tarnowskich Górach, Przymierze Śląskie oraz Ruch Autonomii Śląska.
PROGRAM:
Wykłady:
- dr Jerzy Gorzelik (Uniwersytet Śląski): Pomniki sztuki sakralnej na Śląsku
- dr Arkadiusz Kuzio-Podrucki (Uniwersytet Opolski) Św. Cyryl i w. Metody a chrześcijaństwo na Śląsku
Wystawy:
- Obrazy z kolekcji Gerarda Trefonia
- Kolekcja starych widokówek ze zbiorów Ireny i Romana Gatysów oraz Piotra Kalinowskiego
- Książeczki do nabożeństw ze zbiorów Piotra Kalinowskiego


Śląscy ewangelicy w Dzięgielowie
Gazeta Wyborcza, az 2007.07.01, Tydzień Ewangelizacyjny rozpoczął się w Dzięgielowie
Zamiast jechać nad morze czy w góry, setki osób zjechały do Dzięgielowa, by rozmyślać o swojej wierze podczas Tygodnia Ewangelizacyjnego (...). Spotkanie ma charakter ekumeniczny, dlatego do Dzięgielowa zjeżdżają przedstawiciele wszystkich kościołów chrześcijańskich.
Najwięcej jest młodzieży. - To nas cieszy, bo nastolatków nie można do niczego zmusić, a to, że są, oznacza, że chcą słuchać o Bogu i szukają Go - mówi pastor Grzegorz Giemza z Centrum Misji i Ewangelizacji w Dzięgielowie, jeden z głównych organizatorów TE.
- Spodziewamy się około tysiąca osób. Poza tym na popołudniowych spotkaniach jest zawsze dwa razy więcej słuchaczy, głównie ze Śląska. Po pracy wsiadają w samochód i jadą do nas - dodaje Bożena Giemza, żona pastora.
TE odbywa się już po raz 58. i potrwa do niedzieli. Uczestnicy spotkania nie będą się nudzić, bo program wypełniony jest od rana do wieczora. Przygotowane są warsztaty, wykłady, seminaria, koncerty. - To taki rodzaj rekolekcji, chociaż nie medytacji, bo tak naprawdę wiele przemyśleń mam dopiero po powrocie do domu. Tu się tyle dzieje! Staram się jak najwięcej skorzystać, żeby naładować swoje akumulatory - mówi Klaudia z Katowic, która na TE przyjechała szósty raz.
Tematyka zajęć jest różnorodna: od tego co z internetem ma wspólnego Bóg, przez tematy szkolne, po problemy radzenia sobie ze starzeniem się. Wykłady prowadzą znani mówcy: Amerykanka Carolyn H. Quehl, ks. Jan Kurko czy ks. Ulrich Parzany. Kto nie da rady przyjechać do Dzięgielowa, może uczestniczyć w spotkaniach transmitowanych przez internet (www.sluchaj.cme.org.pl), online można także porozmawiać z duszpasterzami, którzy są dostępni przez pół godziny po każdym wykładzie.


Wyniki matur w woj. śląskim
Dziennik Zachodni, Monika Krężel 2007.07.01, Wczoraj ogłoszono wyniki matur - w województwie śląskim zdało 90 proc. maturzystów
Wynik jest lepszy niż w poprzednich latach ze względu na... amnestię. W naszym regionie objęła 13 proc. zdających. Na wyniki maturzyści czekali ponad miesiąc. - Nawet przed maturą nie denerwowałem się tak, jak w dniu ogłoszenia wyników - mówi Maciej Cichanowicz, absolwent III LO w Katowicach. Maciek zdawał biologię, fizykę i chemię na poziomie rozszerzonym. Z tych wszystkich przedmiotów uzyskał w sumie 250 proc. punktów. - Jestem zadowolony. Chciałbym dostać się na medycynę w Krakowie - dodaje.
W woj. śląskim do matury przystąpiło ponad 52 tys. osób. Najlepiej zdali ją absolwenci liceów ogólnokształcących (96 proc.), następnie techników (84 proc.), liceów profilowanych (80 proc.), liceów uzupełniających (61 proc.), techników uzupełniających (52 proc.).
- Średnie z matur są wyższe na poziomie rozszerzonym niż podstawowym. A więc odwrotnie niż w ubiegłym roku - zauważa Roman Dziedzic, dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Jaworznie. - Wynika to stąd, iż w tym roku w arkuszu trudniejszym znalazły się także zadania z poziomu podstawowego. Poza tym młodzież rozsądniej wybierała poziom egzaminu - dodaje.
W tym roku obowiązuje nadal amnestia maturalna, więc jeżeli uczeń nie zdał jednego obowiązkowego przedmiotu, ale z wszystkich obowiązkowych przedmiotów uzyskał co najmniej 30 proc. punktów, otrzymał świadectwo. Takich uczniów było na Śląsku 6398, czyli 13 proc. zdających.
Jeżeli chodzi o zdawalność w poszczególnych gminach woj. śląskiego okazało się, że najlepiej wypadły: Siemianowice Śl. (93,81 proc. zdało egzamin), powiat mikołowski (93,51 proc.) oraz powiat lubliniecki (93,47 proc.). Najsłabiej wypadł powiat częstochowski (77,17 proc.) oraz gliwicki (77,52 proc.).
Najsłabsze wyniki na poziomie podstawowym uzyskali m.in. zdający matematykę i geografię.
Oprócz tegorocznych maturzystów, do egzaminów podchodzili także absolwenci ubiegłoroczni, którzy nie zdali wówczas matury albo chcieli podwyższyć sobie wynik. (...)

Ewald Gawlik / za: Izba Śląska  wiecej zdjęć
Archiwum artykułów:
  • 2010 luty
  • 2009 grudzień
  • 2009 listopad
  • 2009 październik
  • 2009 wrzesień
  • 2009 sierpień
  • 2009 luty
  • 2008 grudzień
  • 2008 listopad
  • 2008 październik
  • 2008 wrzesień
  • 2008 sierpień
  • 2008 lipiec
  • 2008 czerwiec
  • 2008 maj
  • 2008 kwiecień
  • 2008 marzec
  • 2008 luty
  • 2008 styczeń
  • 2007 grudzień
  • 2007 listopad
  • 2007 październik
  • 2007 wrzesień
  • 2007 sierpień
  • 2007 lipiec
  • 2007 czerwiec
  • 2007 maj
  • 2007 kwiecień
  • 2007 marzec
  • 2007 luty
  • 2007 styczeń
  • 2006 grudzień
  • 2006 listopad
  • 2006 październik
  • 2006 wrzesień
  • 2006 sierpień
  • 2006 lipiec
  • 2006 czerwiec
  • 2006 maj
  • 2006 kwiecień
  • 2006 marzec
  • 2006 luty
  • 2006 styczeń
  • 2005 grudzień

  •    Mówimy po śląsku! :)
    O serwisie  |  Regulamin  |  Reklama  |  Kontakt  |  © Copyright by ZŚ 05-23, stosujemy Cookies         do góry