zobacz.slask.pl   
ŚLĄSKI SERWIS INTERNETOWY   
2007 listopad przegląd wiadomości ze Śląska
zobacz ostatnie


Silesia brzmi... konfliktowo
Dziennik Zachodni, Krzysztof P. Bąk 2007.11.30
Autorzy internetowego portalu www.zobaczslask.pl oraz naukowcy z trzech województw: śląskiego, opolskiego i dolnośląskiego protestują przeciwko nazywaniu metropolii katowickiej Silesią.
Autorzy internetowego portalu www.zobaczslask.pl oraz naukowcy z trzech województw: śląskiego, opolskiego i dolnośląskiego protestują przeciwko nazywaniu metropolii katowickiej Silesią. Właśnie trwa zbiórka podpisów pod listem otwartym w tej sprawie. Na razie poparło go już kilka głośnych nazwisk, między innymi: prof. Jan Miodek, historyk sztuki prof. Jan Harasimowicz, pisarz i malarz Henryk Waniek. Obok naukowców z Uniwersytetu Wrocławskiego pojawiły się również nazwiska osób związanych z naszym województwem (...).
Sygnatariusze listu proszą, by członkowie Górnośląskiego Związku Metropolitalnego zrezygnowali z nazwy Silesia dla metropolii, którą chcą utworzyć. - Apelujemy, by obrali nazwę najbardziej odpowiednią dla jej promocji, pozostającą w zgodzie z historią i obowiązującym nazewnictwem geograficznym - napisano w liście.
Akcję rozpoczęto z inicjatywy portalu ZobaczSlask.pl. - Silesia jest nazwą historyczną, która występuje wyłącznie do określenia całego Śląska w jego historycznych granicach - twierdzi Adam Rygioł, redaktor ZobaczSlask.pl. - Metropolia nie powinna się więc tak nazywać. Propozycji jest wiele. Choćby Rawa, albo Nowe Katowice, a może po prostu Katowice. Tak przecież nazywa się lotnisko, a kiedyś huta w Dąbrowie Górniczej, czyli miejsca znajdujące się poza Katowicami.
List ma zostać wysłany do stojącego na czele Górnośląskiego Związku Metropolitalnego prezydenta Katowic Piotra Uszoka i trzynastu włodarzy pozostałych miast wchodzących w jego skład. Trafi również do nowego wojewody śląskiego. Organizatorzy protestu chcą mu wręczyć również mapę historycznej Silesii.
Rozmowa z prof. Markiem Szczepańskim, socjologiem z UŚ, przedstawicielem Tychów w GZM
Podoba się panu nazwa Silesia?
- Jest krótka, chwytliwa, czytelna, jest znana za granicami kraju.
Część śląskiej elity intelektualnej zaprotestowała przeciwko jej zawłaszczaniu tylko dla skrawka historycznego Śląska.
- Ona rzeczywiście nie w pełni odzwierciedla twór, który powstaje i nie oddaje sensu historycznego Śląska. Uwzględnia również miasta, które nigdy śląskie nie były. Z drugiej strony, gdy jestem na Zachodzie i mówię: Silesia, to słuchacze kojarzą przede wszystkim z kopalniami, hutami i schedą po tradycyjnym przemyśle. Być może należałoby szukać innej nazwy.
Albo powiedzieć, to nasza sprawa, jak się będzie nazywała nasza aglomeracja?
- Ja bym otworzył debatę, dyskusję na ten temat. Skoro tak znaczący ludzie jak Waniek i Miodek protestują, to porozmawiajmy na ten temat. Potraktujmy tę sprawę obywatelsko. Nie wolno nam się obrażać, że komuś się to nie podoba. Pokażmy dlaczego nam zależy na takiej nazwie i że nie chcemy jej zawłaszczać. (...)
Rozmowa z Henrykiem Wańkiem, pisarzem i malarzem
Uważa pan, że aglomeracja katowicka nie powinna nosić nazwy Silesia. Dlaczego?
- Nazwanie Silesią tego tworu jest grubym nieporozumieniem. Górny Śląsk na skutek biurokratycznych idiotyzmów staje się reprezentacją całego Śląska. W ramach niezliczonych reform administracyjnych, cały Śląsk - jego geografia i historia podziałów zostały zatarte. Jak można było nazwać województwem śląskim dawne woj. katowickie? To jest problem niechlujstwa i braku szacunku dla historycznych względów regionu, za który przecież jakieś państwo bierze odpowiedzialność.
Tyle, że w ostatnich latach słowo Śląsk kojarzy się tylko właśnie z okolicami Katowic.
- Jest w tym trochę prawdy. To wynika z tego, że tradycja i ciągłość innych śląskich rejonów zostały przez komunistyczne władze zdeptane. To, że utrwaliło się tak banalne postrzeganie Śląska, to jest problem, który należałoby uleczyć.
Pomysłodawcy nazwy Silesia powinni zapytać reprezentantów reszty historycznego Śląska co sądzą o tym pomyśle?
- Nazwanie tego Silesią, to jest najgorszy pomysł jaki można zastosować, bo regionów śląskich jest znacznie więcej. Cząstki historycznego Śląska znajdują się też i poza Polską. Trzeba by spytać i Czechów, i Niemców, co oni w ogóle myślą o tym, żeby nazwę Śląska przypisać wyłącznie regionowi katowickiemu. Pomysłodawcom nie starczyło poczucia odpowiedzialności.


Śląskie ma już wojewodę!
Dziennik Zachodni, Witold Pustułka 2007.11.30, Zygmunt Łukaszczyk nowym wojewodą śląskim
Zygmunt Łukaszczyk odebrał wczoraj z rąk premiera nominację na wojewodę śląskiego. Dzisiaj przed południem zostanie oficjalnie wprowadzony do Urzędu Wojewódzkiego.
Przypomnijmy, o czym pisaliśmy już wczoraj, że Łukaszczyk pochodzi z Żor, ma 46 lat, jest fizykiem, ukończył też podyplomowe studia ekonomiczne. Przez osiem lat był prezydentem Żor (...).
- Zdecydowanie najlepiej wypadł na przesłuchaniach w MSWiA - mówi poseł Tomasz Tomczykiewicz, lider śląskiej Platformy Obywatelskiej. - Jako były prezydent miasta najlepiej wpisuje się w naszą koncepcję jak najbliższej współpracy administracji państwowej z samorządową i oddania jej części kompetencji.
Tymczasem część śląskich posłów PO nominację dla Łukaszczyka przyjęła z mieszanymi uczuciami. Zagłębiowscy działacze mają na przykład pretensje, że na rozmowy do Warszawy w ogóle nie zaproszono ich faworyta - prezydenta Będzina, Radosława Barana. To samo dotyczy innego kandydata tutejszych struktur Platformy - prof. Aleksandra Błaszczyka z Uniwersytetu Śląskiego.
Dzisiaj, w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim władzę nowemu wojewodzie przekaże wicewojewoda Artur Warzocha. Poprzedni szef administracji publicznej w naszym regionie - Tomasz Pietrzykowski, przebywa bowiem na stażu studyjnym w USA.
Rozmowa z Zygmuntem Łukaszczykiem:
Czy wczorajsza nominacja to najszczęśliwszy dzień w pańskim życiu?
Bez przesady. Na pewno jednak to chwila wyjątkowa, która pozostanie w pamięci. Nie ukrywam, że się bardzo cieszę. Tym bardziej, że mam ambitne zamierzenia.
Jakie?
Rząd PO trochę inaczej widzi rolę wojewodów. Chodzi generalnie o to, aby z rąk administracji państwowej przekazywać jak najwięcej kompetencji samorządom. To, na początek, jedno z moich podstawowych zadań.
Mniej zadań, to mniej ludzi. Ile osób zwolni pan z Urzędu Wojewódzkiego?
Część kompetencji przejmą samorządy. Można więc mówić o jakichś przesunięciach kadrowych, ale na pewno nie o masowych zwolnieniach. (...)
Czy będzie pan lobbował za uchwaleniem ustawy aglomeracyjnej?
Oczywiście. To będzie jedno z najważniejszych moich zadań. Uczynię wszystko, co w mojej mocy, aby ustawa ta była jak najbardziej korzystna dla naszego regionu.


Łukaszczyk wojewodą śląskim?
Dziennik Zachodni, Witold Pustułka 2007.11.29, Łukaszczyk wojewodą?
46-letni Zygmunt Łukaszczyk, fizyk pracujący w Centralnym Laboratorium Pomiarowo-Badawczym Jastrzębskiej Spółki Węglowej zostanie nowym wojewodą śląskim - dowiedzieliśmy się nieoficjalnie z dwóch wiarygodnych źródeł. Zdecydował o tym osobiście szef MSWiA Grzegorz Schetyna, który od lat jest bliskim znajomym Łukaszczyka.
Sam Łukaszczyk wzbraniał się przed przyjmowaniem gratulacji. Po raz pierwszy rozmawialiśmy z nim, gdy wyszedł z rozmowy z wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji - Tomaszem Siemoniakiem.
- Miałem normalne przesłuchanie, nie wiem jak wypadłem - mówił.
W kilka godzin później, gdy było już wiadomo, że nominacja dla niego to tylko kwestia czasu, był bardziej rozmowny.
- Ciągle ktoś do mnie dzwoni z gratulacjami. Ja jednak oficjalnie jeszcze nic nie wiem - powiedział nam.
Zygmunt Łukaszczyk ma duże doświadczenie administracyjne. Przez osiem lat był prezydentem Żor, potem przewodniczącym Rady Miasta. Ukończył ekonomiczne studia podyplomowe w Akademii Ekonomicznej oraz Polskiej Akademii Nauk. Od kilku lat zawodowo związany jest z Jastrzębską Spółką Węglową. Nie startował w ostatnich wyborach parlamentarnych. Mieszka w Żorach. Wkrótce będzie musiał jednak kupić nowy dom, bo ten w którym mieszka zostanie wyburzony. Przez jego działkę przechodzić będzie autostrada A-1. Jest żonaty, ma 17-letnią córkę licealistkę. Jest rodowitym Ślązakiem. Jeździ 9-letnim volkswagenem passatem. (...)


Górnicy decydują o swojej przyszłości
Dziennik Zachodni, Witold Pustułka 2007.11.28
Dzisiaj przed południem znane będą wyniki referendum w sprawie ewentualnej prywatyzacji Katowickiego Holdingu Węglowego. Ostatnie osoby oddały głosy dzisiaj rano, po nocnej zmianie. Z obserwacji wynika, że frekwencja będzie niemal stuprocentowa.
Zdaniem związkowców referendum nie było do końca uczciwe. Zarząd spółki naciskał na swoich podwładnych, aby frekwencja była jak najwyższa. Zastrzeżenia mają też do pytań na jakie odpowiadali górnicy. Ich zdaniem były sformułowane w ten sposób, aby można było odpowiedzieć tylko tak. Uważają to za manipulację.
- Kierownicy oddziałów dostali polecenie, aby wszyscy wyjeżdżający z dołu oddawali głosy, stąd takie zainteresowanie - mówi Krzysztof Urban, lider NSZZ Solidarność w Holdingu. Przedstawiciele zarządu odrzucają jednak zarzuty związkowców. Twierdzą, że nie wydawali żadnych poleceń dotyczących udziału w referendum. (...)
Zdecydowana większość górników, z którymi rozmawialiśmy wczoraj deklarowała, że jest za wejściem Holdingu na giełdę. - W przeciwnym wypadku włączą nas do Kompanii Węglowej - mówili wczoraj górnicy wychodzący z rannej zmiany w kopalni Wujek.
Górnicy KHW, jako pierwsi w Polsce decydowali o prywatyzacji swojej spółki poprzez wejście na Giełdę Papierów Wartościowych. Dzięki temu firma uzyska dodatkowe środki na inwestycje, a górnicy otrzymają akcje przedsiębiorstwa. Na razie nie wiadomo jakiej będą one wartości. Wszystko zależy od wyceny spółki. Mówi się w o akcjach wartości od 9 do 28 tysięcy zł na osobę. Jeśli powiedzie się prywatyzacja Holdingu, na giełdę pójdą także Jastrzębska Spółka Węglowa, a w dalszej kolejności znajdująca się w najgorszej sytuacji finansowej Kompania Węglowa.
Zgodnie z ustaleniami wynegocjowanymi przez związki zawodowe, jeśli w referendum górnicy opowiedzą się za prywatyzacją, do końca stycznia przyszłego roku podpisany ma zostać Pakt Społeczny, który zagwarantuje im szerokie prawa socjalne.


Gotowy przepis na Górny Śląsk?
Gazeta Wyborcza, Przemysław Jedlecki, Jacek Madeja 2007.11.26, Czy mamy już gotowy przepis na Górny Śląsk?
Tylko świadomi mieszczanie i moc kultury mogą zmienić nasz region - to wnioski z debaty Mój kawałek Europy, którą zorganizowaliśmy w poniedziałek w katowickim kinoteatrze Rialto.
Do dyskusji o przyszłości regionu zaprosiliśmy naszych Czytelników, posła Kazimierza Kutza, marszałka województwa Janusza Moszyńskiego, prezydenta Katowic Piotra Uszoka, a także historyka sztuki dr. Jerzego Gorzelika, socjologa prof. Marka Szczepańskiego i Romana Urbańczyka, szefa KZK GOP.
Zadaliśmy im pytanie: jaki powinien być Śląsk? Czy wzorem dla niego może być Zagłębie Ruhry, gdzie dbają o zabytki poprzemysłowe? Zamieniono je w muzea, galerie, kluby i sale koncertowe. Świetnie działa też komunikacja miejska, a centra miast tętnią życiem do późna w nocy. Czy tak jak Zagłębie Ruhry powinniśmy postawić na kulturę? Gospodarze tego regionu uznali, że ma ona wielką moc. I wygrali.
Podczas debaty pojawiało się mnóstwo drobnych pomysłów. Zdaniem prezydenta Katowic Piotra Uszoka sposobem na ożywienie centrum miasta jest wyeliminowanie zeń ruchu samochodów. Obiecał też, że zorganizuje w śródmieściu jarmark świąteczny. Marszałek Moszyński zaproponował z kolei, by samorządowcy nie bali się otwierać w centrach miast ogródków piwnych. - Pewnie, że czasem wzbudza to protesty, ale dzięki temu ożywił się rynek w Gliwicach. Musi być też mnóstwo restauracji - mówił.
Tymczasem prof. Marek Szczepański uważa, że problem jest głębszy. Jego zdaniem śląskie miasta potrzebują przede wszystkim mieszczan, a nie tylko mieszkańców. To mieszczanie są wpisani w historię miasta od pokoleń. Znają ją i szanują. - Prawdziwym mieszczaninem Katowic jest np. doc. Andrzej Rożanowicz. Mieszczanie mają też wysokie aspiracje kulturalne - wyjaśniał profesor. Tymczasem mieszkaniec tylko mieszka, śpi, robi zakupy i je. Mieszkańcy nie zamienią się w mieszczan z dnia na dzień. Zdaniem prof. Szczepańskiego trzeba na to lat.
- To trudny proces. Przede wszystkim w mieście muszą powstać miejsca, gdzie można przyjść, usiąść i porozmawiać. To nie może być świecka świątynia typu centrum handlowe, a raczej kafejki, muzea, galerie. To może być nawet uniwersytet trzeciego wieku - dodaje prof. Szczepański. Apeluje, by zmienić sposób myślenia o wolnym czasie. Ludzie muszą chcieć spędzać czas poza domem, właśnie w centrum miasta.
Wszyscy zgodzili się, że Śląsk musi postawić na kulturę. Ale czy chodzi o wielkie wydarzenia sportowe, jak chce prezydent Uszok? Czy wizerunek naszego regionu są w stanie zmienić kolejne festiwale, takie jak np. Rawa Blues, i koncerty na Stadionie Śląskim, jak chce marszałek Moszyński? A może - tak jak apeluje prof. Szczepański - powinniśmy postawić na coś niepowtarzalnego i wielkiego? Zrobić coś, żeby o Śląsku mówiła cała Europa?
Senator Krystyna Bochenek jest przekonana, że kolejne imprezy kulturalne, choć bardzo cenne, nie zbudują wizerunku regionu. - Podtrzymajmy tradycję festiwali, ale zastanówmy się nad tym, co już mamy i czego nie potrafimy wykorzystać - zwraca uwagę. Jako przykład słabo wykorzystanego skarbu regionu podaje śląską medycynę. (...)


Zapraszamy na nasze Osiedle!
Agnieszka Sobaszek-Aumüller, 2007.11.27
Jeśli:
- masz 15 - 20 lat, mieszkasz na peryferyjnych osiedlach Wrocławia,
- lubisz działać, być aktywny i masz dobre pomysły,
- lubisz historię i znasz ciekawe miejsca na Twoim Osiedlu,
- chcesz współpracować w grupie i rozwijać swoje pasje,
- jeśli interesuje Cię branża reklamy, profesjonalna fotografia, film, przygotowanie materiałów promocyjnych,
weź udział w projekcie Zapraszamy na nasze Osiedle.
Zapraszamy na nasze Osiedle to:
- 24 godziny warsztatów tematycznych: film, fotografia, prezentacja, reklama i reportaż;
- wystawy i prezentacje prac oraz nagrody za najciekawsze i najlepiej wykonane filmy i zdjęcia;
- młodzi ludzie i ich pasje dzielone na forum grupy;
- profesjonalnie przygotowane warsztaty prowadzone w partnerskiej atmosferze.
Podczas projektu od XI 2007 do VI 2008 r. osiem grup młodzieżowych z ośmiu wrocławskich osiedli weźmie udział w warsztatach, a następnie wykorzysta zdobyte umiejętności w celu przygotowania prezentacji swojego osiedla mieszkańcom i rówieśnikom z pozostałych grup. Prezentacja może mieć formę wystawy, filmu, folderu reklamowego itp. Może dotyczyć zarówno historii, jak i współczesności. Ma pokazać osiedle w sposób najbardziej atrakcyjny. Organizatorzy programu będą służyć każdej grupie konsultacjami i materiałami do przygotowania prezentacji. Spośród wszystkich prezentacji specjalne powołane jury wyłoni pod koniec programu trzy najlepsze, które zostaną nagrodzone. Na zakończenie projektu wszyscy uczestnicy otrzymają bilety na koncert finałowy WROCŁAW NON-STOP.
Zapraszamy na nasze Osiedle ma wydobyć spod spośród szarości blokowisk i pustki zielonych połaci bijące głęboko pod nimi serce Twojego Osiedla i dać szansę zaprezentowania innym tego, z czego najbardziej jesteś dumny!
Weź udział w projekcie i zgłoś u nas swoją grupę i jej Lidera na adres: osiedla@propublicobono.org lub sobarka@o2.pl wpisując w treści maila jaką wrocławską dzielnicę reprezentujecie oraz kontakt do Waszego Lidera, a na pewno
się odezwiemy.
Agnieszka Sobaszek-Aumüller
Stowarzyszenie Pro Publico Bono
ul. Jedności Narodowej 171 A, 50-302 Wrocław
tel. 0 661 327 640, 071 322 06 65


Debata: co dalej ze Śląskiem?
Gazeta Wyborcza, Jacek Madeja 2007.11.25, Zapraszamy na debatę: co dalej ze Śląskiem?
Czy Śląsk musi być prowincjonalnym grajdołem i czy wciąż musimy się za niego wstydzić? Co zrobić, żeby mieszkało się tutaj lepiej? O recepcie na nasz region porozmawiamy podczas poniedziałkowej debaty o godz. 16 w katowickim kinoteatrze Rialto. Zapraszamy Czytelników.
Przez ostatnie dwa tygodnie opisywaliśmy, jak wygląda życie w niemieckim Zagłębiu Ruhry. Regionie, który jeszcze kilkanaście lat temu przypominał nasz Śląsk. Dawna kraina węgla i stali to dziś miejsce znane ze spektakularnych imprez kulturalnych i sportowych, z nowoczesnymi stadionami i salami koncertowymi w dawnych hutach i kopalniach. To kilkumilionowa aglomeracja, po której poruszanie się miejską komunikacją nie zamienia się w podróżniczy koszmar. To wreszcie miejsce zielone i czyste, gdzie wodę można pić z kranu. To po prostu Śląsk naszych marzeń, w jakim chcielibyśmy żyć.
Im się udało, dlaczego my nie potrafimy? Od lat słyszymy, że Śląsk to region o ogromnych możliwościach, tylko musimy je wykorzystać. Ale powoli stajemy się starzejącym się sportowcem, który dobrze się zapowiadał, miał potencjał, ale lata minęły i przespał swoją szansę.
Tak jest np. z zabytkami poprzemysłowymi. Dziś są, ale już jutro może ich nie być. Każdego dnia mała cząstka dawnego górniczego Śląska znika wyniesiona na plecach złomiarzy czy zniszczona przez naturę. O tym, że warto stanąć na głowie, żeby je ocalić, przekonuje Ruhra. Może trudno nam w to uwierzyć, ale nieczynne kopalnie naprawdę mogą przyciągnąć tłumy turystów, a hale fabryczne zamienione na sale koncertowe - artystów z najwyższej półki. (...)
Zagłębie Ruhry to kilkadziesiąt miast i kilka milionów mieszkańców. Mimo to podróżni nie mają problemów z dojazdem do pracy czy na uczelnię. Jeden bilet na pociąg, autobus i tramwaj załatwia sprawę, a kolejka podmiejska sprawia, że podróżuje się szybko i wygodnie. Na Śląsku, który ma najgęstszą sieć linii kolejowych w Polsce, szynobusy to wciąż tylko pobożne życzenie.
I wreszcie pomysł na region. W Zagłębiu Ruhry poszli pod prąd i postawili na kulturę. Sceptycy pukali się w głowę, ale udało się. Essen - przed laty kojarzone z hutami i kopalniami - w 2010 roku będzie europejską stolicą kultury. Czy my wiemy, jaki ma być Śląsk za kilkanaście lat?
Do dyskusji zaprosiliśmy posła Kazimierza Kutza, marszałka Janusza Moszyńskiego, prezydenta Piotra Uszoka, prof. Marka Szczepańskiego, szefa KZK GOP Romana Urbańczyka i dr. Jerzego Gorzelika. Liczymy także na Czytelników - może macie pomysły, co zrobić, żeby na Śląsku żyło się lepiej. Na debatę zapraszamy w poniedziałek o godz. 16 do kinoteatru Rialto przy ul. św. Jana 24 w Katowicach.


Śląski klub posłów
Gazeta Wyborcza, Przemysław Jedlecki 2007.11.24, Śląski klub posłów. Reaktywacja
Śląscy posłowie chcą wrócić do tradycji sprzed 2005 roku i razem zabiegać o sprawy regionu. W minionej kadencji plany współpracy pokrzyżowały partyjne podziały. Czy teraz będzie inaczej?
W ciągu ostatnich dwóch lat współpraca posłów ze Śląska i Zagłębia nie wyglądała najlepiej. Tak było, gdy trwały protesty w sprawie podziału unijnych pieniędzy między regiony. Zarówno posłowie PiS, jak i PO alarmowali, że Śląsk ma dostać ich za mało, ale nie zdobyli się na to, by mówić o tym wspólnie. Gdy z kolei wojewoda śląski rozpoczął prace nad pomysłem budowy metropolii na Śląsku, to trzymał z daleka nie tylko posłów PO, ale również PiS.
Teraz to jednak ma się zmienić. - Zaprosimy na spotkanie posłów PiS-u oraz LiD-u. Chcemy, żeby opozycja dokładnie wiedziała, co chcemy robić dla regionu, i liczymy na ich wsparcie - mówi Marek Wójcik, poseł PO. (...)
Wiadomo, że w tej kadencji priorytetem posłów PO z regionu będzie uchwalenie ustawy o metropolii. Z kolei Lucjan Karasiewicz, poseł PiS-u, liczy na wsparcie PO w sprawie gwary śląskiej. Chce ją bowiem wpisać do ustawy o językach regionalnych. Na razie jest w niej tylko kaszubski.


Euro 2012 na Stadionie Śląskim?
Gazeta Wyborcza, Przemysław Jedlecki, współpraca mab 2007.11.19, Nie ma lepszego od Stadionu Śląskiego!
Ponad 20 tys. kartek od kibiców z poparciem dla Stadionu Śląskiego, deklaracje od byłej minister sportu Elżbiety Jakubiak i obecnego Mirosława Drzewieckiego, zachwyt nad organizacją sobotniego meczu Polska - Belgia na twarzach oficjeli z UEFA. Do szczęścia brakuje nam tylko dachu nad stadionem.
Rudolf Bugdoł, prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej, mówi, że sobotni mecz miał ogromny wpływ na starania Chorzowa o organizację Euro 2012. - Nie chodzi o sam wynik, który przechodzi do historii. Przede wszystkim udowodniliśmy, że jesteśmy przygotowani do zorganizowania wielkiej imprezy. Podczas spotkania z Belgami w kuluarach nie słyszało się już negatywnych opinii o chorzowskim stadionie. Nawet nasi najwięksi oponenci zaczynają zmieniać zdanie na temat Śląskiego - cieszy się Bugdoł.
Na mecz Polska - Belgia przyszło 47 tys. osób. Na trybunach trwała nieustająca zabawa, co do tej pory zdarzało się raczej tylko na meczach siatkarskich. Kiedy po spotkaniu kibice skandowali zawodnikom i trenerowi Dziękujemy! Dziękujemy, a później odśpiewali We Are The Champions, wielu miało łzy w oczach.
- Delegat UEFA był pod wrażeniem, jeśli chodzi o przygotowanie meczu - przyznaje Michał Listkiewicz, prezes PZPN-u. - Jednak to specjalna komisja UEFA oceni, czy Stadion Śląski nadaje się do rozgrywek Euro 2012. My walczymy razem z Ukrainą o to, by mecze były w sześciu miastach w każdym kraju. UEFA do niedawna była na nie, ale teraz to się zmieniło - wyjaśnia Listkiewicz.
Już po meczu Drzewiecki, minister sportu, powtórzył, że Euro 2012 powinno się odbywać także w Chorzowie. To samo mówiła była szefowa tego resortu Jakubiak.
Władze regionu również postanowiły wykorzystać to wydarzenie do promowania Śląskiego. Wszystkim kibicom, którzy wchodzili na sobotni mecz, wręczano kartki, na których można było głosować za Euro 2012 na naszym stadionie. - Do urn wrzucono 21 tys. kartek. Wszystkie poparły nasze starania o mistrzostwa - mówi Krzysztof Krzemiński, rzecznik marszałka województwa. Będą pieczołowicie przechowywane w urzędzie marszałkowskim. - Jeśli ktoś jeszcze nie wierzy, że Euro 2012 może się u nas odbyć i że Śląski dobrze się do tego nadaje, to pokażemy mu te kartki - uśmiecha się Krzemiński.
Kibice zaproponowali też 5 tys. haseł promujących Stadion Śląski. Wśród nich były: Europa, Polska, Śląsk, Stadion Śląski Narodowy - ten do Euro jest gotowy, Nie ma lepszego od Stadionu Śląskiego i Nie ma w Warszawie, nie ma w Krakowie takiej atmosfery jak na Śląskim w Chorzowie. - W środę wybierzemy najlepsze hasło, autor dostanie w nagrodę laptop - dodaje Krzemiński. 30 osób otrzyma szaliki, które przygotowano specjalnie na sobotni mecz. - Na pewno wykorzystamy w promocji stadionu te hasła. (...)
Cały czas trwa też modernizacja Śląskiego. Najważniejsza jest budowa dachu. Władze regionu rozmawiają z kilkunastoma firmami, które mogą zająć się projektem, a potem budową. Zwycięską spółkę poznamy na początku przyszłego roku. Roboty mają się zakończyć w 2010 r., całość pochłonie ok. 250 mln zł. - Jeśli Stadion Śląski będzie miał dach na trybunami, to jego szanse wzrosną - nie ukrywa prezes Listkiewicz.


Ślązacy skarżą, Polacy głosują
Gazeta Wyborcza, mar, PAP 2007.11.17, Stowarzyszenie Ślązaków znów skarży się do Strasburga
Uwaga! Tutaj wszyscy Polacy mogą głosować za tym, czy naród śląski istnieje.
Założyciele Związku Ludności Narodowości Śląskiej - Stowarzyszenia Osób Deklarujących Przynależność do Narodowości Śląskiej wysłali do trybunału w Strasburgu skargę na decyzję polskich sądów, które po raz kolejny odmówiły im rejestracji. Według ZLNŚ, narusza to prawo do stowarzyszania się. Polskie sądy stoją na stanowisku, że zarejestrowanie stowarzyszenia o takiej nazwie byłoby jednoznaczne z uznaniem narodowości śląskiej, a taka prawnie nie istnieje. W sobotę skarga została wysłana do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - poinformował Andrzej Roczniok z komitetu założycielskiego ZLNŚ.
Strasburg już raz przyznał rację polskim sądom
Starania o rejestrację stowarzyszenia Ślązaków trwają od 11 lat. Trybunał w Strasburgu już raz przyznał rację polskim sądom, które odmówiły rejestracji ZLNŚ. Założyciele stowarzyszenia uważają, że tym razem spełnili wszystkie warunki niezbędne do rejestracji.
- W nowym statucie napisaliśmy, że Związek jest organizacją osób deklarujących przynależność do narodowości śląskiej, zmieniając poprzedni zapis, że Związek jest organizacją śląskiej mniejszości narodowej - podkreślił Roczniok.
- Negacja przez Sądy polskie prawa do deklarowania swojego poczucia przynależności narodowej prowadzi w prostej drodze do państwa totalitarnego - uważają założyciele. Uważają, że są dyskryminowani, przypominają, że w Polsce jest zarejestrowanych wiele stowarzyszeń odwołujących się do narodowości.
Mamy dość określania nas jako Niemców bądź Polaków
- Podkreślamy, że mamy już dosyć określania nas raz za Niemców, raz za Polaków, a kiedy indziej za Czechów czy też Czechosłowaków, przez władze rządzące w danej chwili Śląskiem, bądź jego kawałkiem - napisali w skardze do trybunału w Strasburgu.
W lutym tego roku Sąd Najwyższy oddalił kasację założycieli ZLNŚ na decyzję katowickiego sądu, który odmówił rejestracji ich stowarzyszenia. W lipcu 2006 r. Sąd Okręgowy w Katowicach odmówił komitetowi założycielskiemu ZLNŚ rejestracji związku pod taką nazwą. Podzielił zdanie katowickiego sądu rejonowego, który rejestracji stowarzyszenia odmówił w kwietniu.
Zdaniem sądu, rejestrację związku pod taką nazwą należałoby rozumieć jako akceptację istnienia narodowości śląskiej, a taka prawnie nie istnieje. Założyciele stowarzyszenia zapewniają, że nie chodzi im o przywileje wyborcze, ale żądają respektowania prawa do zrzeszenia się grupy osób, deklarujących podobne poglądy.
Czy istnieje naród śląski?
Zdaniem Rocznioka, decyzje polskich sądów oznaczają, że wolność zrzeszania się jest w Polsce zagrożona. Na takie argumenty powołali się w skardze do Trybunału w Strasburgu.
W kasacji do SN zarzucano katowickiemu sądowi m.in. naruszenie Konstytucji - gwarantowanej przez nią wolności zrzeszania się obywateli. Kasacja domagała się, by SN zwrócił sprawę do ponownego rozpoznania. W ocenie Rocznioka, stowarzyszenie wyeliminowało już ze statutu wszystkie elementy, które mogłyby przeszkadzać rejestracji.
W skardze kasacyjnej, która w listopadzie 2006 r. trafiła do SN, Ślązacy podkreślali też, że głównym zagadnieniem, na którym skupiły swoją uwagę sądy w ich sprawie, było istnienie bądź nieistnienie narodowości śląskiej.
- Sporna kwestia obiektywnej bytności narodu śląskiego nie może mieć istotnego znaczenia dla sprawy i powinna pozostać na marginesie rozważań. Celem bowiem założycieli było powołanie organizacji grupującej osoby, które odczuwają wewnętrzne przekonanie, że są członkami wyszczególnionej w pewien sposób zbiorowości obywateli RP i chcą aktywnie pracować na rzecz rozwoju tej grupy - pisano w skardze. (...) Według Rocznioka, jest niezrozumiałe, że w spisie powszechnym 173 tys. osób mogło zadeklarować narodowość śląską, a osoby te nie mogą założyć i zarejestrować stowarzyszenia.
Starania o rejestrację Związku Ludności Narodowości Śląskiej trwają od 1996 r., z czego od blisko trzech lat pod nową nazwą. Pierwszy wniosek złożyła 10 lat temu grupa działaczy Ruchu Autonomii Śląska. Polskie sądy konsekwentnie uznawały jednak, że rejestracja takiej organizacji wiązałaby się z uznaniem śląskiej mniejszości narodowej i związku nie zarejestrowano.


Czy Ślązacy znikną?
Gazeta Opolska, rozmawiał Marek Świercz 2007.11.06, Proszę nie zawłaszczać Śląska
Z Aleksandrą Klich, autorką książki Bez mitów. Portrety ze Śląska rozmawia Marek Świercz
Piszesz o Ślązakach, którzy na początku XX wieku - w czasach plebiscytu, powstań, wojny - wierzyli, że polskość zapewni im godniejsze życie. Zauważyłem ciekawą analogię. Danuta Berlińska, autorka książki o mniejszości niemieckiej na Opolszczyźnie, dochodzi do podobnego wniosku: na początku lat 90-tych opolscy Niemcy wybrali opcję niemiecką, bo dawała im szansę społecznego i politycznego awansu.
Bardzo bym się obawiała snucia tak daleko idących analogii. Wybory podejmowane przez Ślązaków na początku XX wieku były dużo trudniejsze, bardziej dramatyczne, obciążone większym ryzykiem. I to niezależnie od tego, czy wybierali opcję polską czy niemiecką. To, co powiem, może zabrzmieć na Opolszczyźnie upiornie, ale mam wrażenie, że wybór niemieckiej tożsamości, którego dokonała część opolskich Ślązaków kilkanaście lat temu, był bardziej koniunkturalny.
Myślisz, że już wtedy mogli założyć, że taka decyzja będzie się wiązała z jakimiś konfiturami, będzie przepustką do politycznych i urzędniczych karier?
Nawet jeśli tak nie było, to ten wybór był na pewno bardziej racjonalny. Znacznie trzeźwiejszy, niż polskie wybory Ślązaków na początku ubiegłego wieku. W tamtych było mniej kalkulacji, więcej romantycznego ryzyka. Odrodzona Polska była dla nich nadzieją na poprawę losu, ale niekoniecznie w sferze materialnej. Ważniejsze było to, by pozbyć się kompleksu obywateli drugiej kategorii, jaki mieli na niemieckim Śląsku.
Gdy piszesz o czasach II Rzeczpospolitej i wojewodzie Grażyńskim, zwracasz uwagę na nacjonalistyczny klimat, który kazał Ślązakom wybierać między opcją polską a niemiecką. Coś podobnego miało miejsce na Śląsku Opolskim przy okazji spisu powszechnego, kiedy to mniejszość niemiecka rozdała 50 tysięcy ulotek, by przekonać, że Ślązak może być Niemcem albo Polakiem, ale nie może deklarować śląskiej narodowości, bo jej nie ma. Liderzy mniejszości mówili wtedy dokładnie to samo, co polscy nacjonaliści ze skrajnej prawicy.
I to było okropne. Co stoi na przeszkodzie, by pozwolić Ślązakowi czuć się po prostu Ślązakiem? Jestem daleka od Ruchu Autonomii Śląska, sama nie mam takich dylematów, bo czuję się Polką, ale rozumiem i szanuję tych, którzy - jak arcybiskup Alfons Nossol - mają bardziej skomplikowany stosunek do kwestii narodowej tożsamości.
Mówiliśmy o tym, jak było na Śląsku kilkadziesiąt lat temu. A jak będzie za lat kilkadziesiąt? Kto tu będzie mieszkał? Ślązacy, Polacy, Niemcy, Europejczycy?
Okropnie zabrzmi to, co powiem, ale zgadzam się z prof. Szczepańskim, że Ślązacy znikną. I w województwie śląskim, i opolskim. Bo geopolityczne przemiany są takie, że zostaną zmieceni. Ale marzy mi się taka sytuacja, w której Śląsk zacznie czerpać ze swojej wielokulturowości. (...) Bo naprawdę najgorszą rzeczą jest próba narodowego zawłaszczenia tego regionu, którego wielkość od zawsze wiązała się z tym, że był wielokulturowym tyglem.


Zapomniana granica polsko-niemiecka
Gazeta Wyborcza, Iwona Sobczyk 2007.11.14
W Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej w Gliwicach rusza wystawa przywołująca zapomniany epizod historii Górnego Śląska. Otwarciu wystawy towarzyszy dwudniowa międzynarodowa konferencja naukowa.
Od czerwca 1922 roku do września 1939, czyli do chwili wybuchu II wojny światowej, w poprzek Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego biegła polsko-niemiecka granica. Jej wytyczenie było konsekwencją przeprowadzonego w 1921 roku plebiscytu i międzynarodowych ustaleń. W tym roku minęła 85. rocznica wyznaczenia granicy i z tej okazji w Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej zostanie dziś otwarta wystawa Na granicy. Rzecz o czasach, ludziach i miejscach. Towarzyszy jej dwudniowa międzynarodowa konferencja naukowa Górny Śląsk/Oberschlesien - europejski region o integrującej kulturze pamięci?. Na konferencję przyjadą nie tylko specjaliści zajmujący się historią Górnego Śląska z Polski, Niemiec i Czech, ale także osoby, które same doświadczyły skutków podziału regionu.
Dawid Smolorz, współautor wystawy, tłumaczy: - Polsko-niemiecka granica na Śląsku to temat zapomniany i trochę wstydliwy dla obu stron. Chcielibyśmy go przypomnieć dzisiejszym Ślązakom, szczególnie tym najmłodszym, bo trudno przecież identyfikować się z regionem, jeśli nie zna się jego historii. Zawsze staram się na ten problem spojrzeć z perspektywy współczesności. Dla ówczesnych Ślązaków wyznaczenie granicy było takim samym szokiem, jakim byłoby dla nas. Żyli tam razem w jednej wielokulturowej społeczności od wieków, a tu nagle trzeba było przekraczać granicę, żeby dojechać do brata. (...)
Bohaterem wystawy w DWPN jest nie tylko sama granica, ale i ludzie, na których życie miała ona bezpośredni wpływ. Organizatorzy odnaleźli m.in. prywatne fotografie przedstawiające ówczesne śląskie rodziny. - Na wystawę trafiły też zdjęcia całkiem współczesne. Większość z nich jest efektem współpracy z fotoreporterem Gazety Bartłomiejem Barczykiem. Razem z nim szukałem pozostałości dawnej granicy. Udało mi się także dotrzeć do osób, które w jej pobliżu mieszkały. W DWPN będzie można posłuchać nagranych z nimi rozmów. To niesamowite historie - zapewnia Smolorz.
Ekspozycję w DWPN będzie można oglądać przez miesiąc. Potem wystawa ruszy w podróż wzdłuż dawnej granicy.


Tablica na Zgodzie będzie wymieniona
Własne, 2007.11.14
W związku z niezadowoleniem środowiska więźniów obozu Zgoda oraz organizacji śląskich Andrzej Roczniok, jako członek Komitetu Honorowego oraz inicjator pomnika pod bramą obozu, spotkał się z wiceprezydentem Świętochłowic p. Świerkiem.
Po stronie władz Świętochłowic występuje dobra wola oraz chęć współpracy. Jako, że tablice w języku niemieckim oraz angielskim mają błędy ustalono, że konieczna będzie ich wymiana. Również tablica w jężyku polskim zostanie zmieniona, gdyż zawiera niefortunną informację, że obóz Zgoda został zorganizowany dla kolaborantów. Ta informacja szczególnie nie podoba się środowisku więźniów oraz organizacjom śląskim.
Roczniok ustalił z Wiceprezydentem Świerkiem, że na dniach zostanie wyrażone na piśmie niezadowolenie z powodu informacji o kolaborantach, w oparciu o które władze Świętochłowic podejmą działania w celu dokonania nowych uzgodnień z ROPWiM, żeby tą informację pominąć na poprawionych tablicach.
Były więzień tego obozu p. Gerhard Gruschka złozył deklarację wsparcia finansowego poprawionej wersji tablic. Ze względu na konieczność uzgodnień z ROPWiM sprawa może potrwać parę
miesięcy.
Przypomnijmy - tuż przed dniem Wszystkich Świętych z dawnej bramy obozowej w Świętochłowicach-Zgodzie zniknęły umieszczone tam w czerwcu br. tablice, a pojawiły się nowe z tekstem w językach polskim, niemieckim i angielskim. Komunistyczny łagier określony został jako obóz pracy dla osób podejrzanych o kolaborację z hitlerowcami. W rzeczywistości wśród osadzonych w obozie znalazło się wielu niewinnych Ślązaków, również wiele małych dzieci, wobec których podejrzenia o kolaborację są niedorzeczne.


Nowy serial TVN: katastrofy górnicze
Gazeta Wyborcza, tg 2007.11.09
We wtorek, 27 listopada, telewizja TVN pokaże pilotażowy odcinek serialu Katastrofy górnicze. Cudem ocalali górnicy i ratownicy opowiadają w nim o największych tragediach, które wydarzyły się na dole. (...)
Każdy z sześciu odcinków będzie składał się z dwóch części. W pierwszej autorzy rozmawiają z bezpośrednimi uczestnikami wypadków, druga będzie filmową rekonstrukcją wydarzeń.
Pilotażowy odcinek pt. Ostatnia szychta opowie o katastrofie w kopalni Nowy Wirek w Rudzie Śląskiej. W 1995 roku zginęło tam pięciu górników. - Nasi bohaterowie chcieli opowiadać o tym, co się wydarzyło, bo była to dla nich terapia. Hołd złożony kolegom, którzy zginęli - mówi reżyser Radosław Dunaszewski.
Zdjęcia trwały osiem miesięcy, kręcono je w zabytkowych kopalniach Guido i Luiza oraz kopalni Nowy Wirek. Jesienią zeszłego roku TVN kręcił właśnie odcinek, w którym Zbigniew Nowak, cudem ocalały górnik z Halemby (spędził pod ziemią 111 godzin), opowiada o tym, co przeżył. Po wybuchu metanu w Halembie (zginęło 23 górników) trzeba było zmienić scenariusz. - Opowieść Nowaka miała kończyć się happy endem. Tymczasem na tej samej kopalni, kilka miesięcy później, życie straci 23 innych górników - mówi Dunaszewski.
Premiera cyklu 27 listopada o godz. 21.30 w TVN.


Przygotowany jak Wrocław
Informacja prasowa, Daniel Olkowicz 2007.11.12
Przygotowania do mistrzostw Europy w 2012 roku to jedno z priorytetowych zadań Wrocławia na najbliższe lata. Miasto ma jednak dużo ambitniejsze plany i chce realizować również dwa inne projekty - ubiega się o organizację światowej wystawy Expo także w 2012 roku oraz o utworzenie we Wrocławiu Europejskiego Instytutu Technologii. - Nie boimy się trzech aż tak dużych wyzwań, bo nasze miasto bardzo szybko się rozwija - poinformował wiceprezydent Wrocławia Wojciech Adamski na spotkaniu z cyklu Polsko-Ukraińskiego Forum Samorządowego Euro 2012, które w ubiegłym tygodniu odbyło się w Kijowie.
Stolica Dolnego Śląska może ubiegać się o tak duże przedsięwzięcia, dzięki rozsądnej gospodarce finansami. Budżet w 2008 roku wynosić będzie około 2,5 miliarda złotych, co oznacza dziesięciokrotny wzrost w ciągu ostatnich pięciu lat. - Euro już mamy, teraz czekamy na decyzję w sprawie Expo, która zapadnie 27 listopada w Paryżu - powiedział Adamski. - Będziemy zabiegać także o utworzenie we Wrocławiu Europejskiego Instytutu Technologii na bazie 22 wyższych uczelni. Chcemy, aby takie centrum naukowo-badawcze stanowiło konkurencję do podobnych instytutów w Stanach Zjednoczonych.
Na inwestycje - drogi, kolej, stadion, itd. - Wrocław przeznaczać będzie 33 procent budżetu rocznie. W 2008 roku kwota inwestycji wyniesie ponad 800 milionów złotych. Pod koniec 2010 roku ma zostać ukończona budowa stadionu na 45 tysięcy miejsc. Wstępny koszt jego budowy wynosi 466 milionów złotych. Powstanie na wrocławskich Maślicach, na 21-hektarowej działce przy ulicy Drzymały, tuż obok autostradowej obwodnicy miasta. Władze Wrocławia liczą, że powstanie obiektu zostanie w 30 procentach sfinansowane z budżetu państwa. Tereny wokół stadionu mają być sprzedane lub wydzierżawione inwestorom, którzy zbudują tam między innymi centra handlowe i hotele. - Budową hoteli zajmą się przedsiębiorstwa prywatne, którym sprzedajemy działki. W tej chwili liczba miejsc hotelowych wynosi 39 tysięcy miejsc, docelowo ma być 55 tysięcy - poinformował Adamski.
Wszystkie inwestycje mają być finansowane z trzech źródeł: budżetu miasta, budżetu państwa oraz dotacji z Unii Europejskiej. Wiceprezydent Adamski wspomniał również o czwartej możliwości: - Chodzi o kredyty bankowe. Zredukowaliśmy zadłużenie miasta do 10 procent budżetu. Zgodnie z polskim prawem dług miasta nie może być większy niż 60 procent budżetu. Nasza zdolność kredytowa wynosi więc 50 procent budżetu i o taki kredyt możemy starać się w bankach.
Wrocławski stadion wybuduje niemiecka firma J.S.K. W tej chwili trwają prace projektowe. Budowa rozpocznie się wiosną 2008 roku, a zakończy pod koniec roku 2010. Po mistrzostwach Europy będzie to centrum wydarzeń sportowych i rozrywkowych miasta Wrocławia. - W tej chwili trwa faza projektowania stadionu, wszystko idzie zgodnie z harmonogramem prac - podkreśla Adamski.
Razem ze stadionem powstanie koło niego stacja kolejowa oraz dogodny dojazd z planowanej obwodnicy miasta. Do 2012 roku ma być zmodernizowana sieć kolejowa w mieście, wybudowana obwodnica oraz rozbudowane lotnisko, znajdujące się tylko 3 kilometry od stadionu i 10 kilometrów od centrum miasta. Przepustowość wynosić będzie 2,5 miliona pasażerów rocznie, dzisiaj jest to niewiele ponad milion pasażerów. Modernizacja lotniska ma zakończyć się w 2009 roku.
Rozbudowa infrastruktury transportowej ma służyć przyjęciu gości na mistrzostwach Europy. We Wrocławiu odbędą się cztery mecze Euro 2012. Władze miasta szacują, że każdy z nich zgromadzi około 100 tysięcy kibiców i innych gości - blisko 50 tysięcy na stadionie i drugie tyle, którzy nie będą mieli biletów. - Czterysta tysięcy osób rozłożone w czasie to dla nas liczba jak najbardziej do ogarnięcia - tłumaczył wiceprezydent Adamski. - Kiedy Wrocław odwiedził papież Jan Paweł II, zgromadziło się 800 tysięcy ludzi jednego dnia. I nie mieliśmy żadnych trudności organizacyjnych.


Śląsk buduje drugie Zagłębie Ruhry
Gazeta Wyborcza, Jacek Madeja 2007.11.11
Restauracje w kopalniach, czyste rzeki i niezawodna komunikacja. Szczęśliwie poprzemysłowy region, w którym chce się żyć. Niemcy już to mają - Zagłębie Ruhry. My, zamiast zakasać rękawy, czekamy na gwiazdkę z nieba. Nikt jej nam nie da, sięgnijmy po nią sami. To jest możliwe!
Od kilkunastu lat ciągle słyszę, że Śląsk ma ogromne możliwości. To nic, że większość kopalni nie fedruje. Zostały za to imponujące hale, fabryki i sztolnie. - Cały świat urządza w takich miejscach muzea i galerie. Zróbmy to samo i ściągnijmy do nas turystów - krzyczą jedni.
- Naszym bogactwem są dobrze wykształceni i nawykli do ciężkiej pracy fachowcy. Zbudujmy na Śląsku polską Dolinę Krzemową - dodają inni.
Nie liczę już pomysłów na usprawnienie komunikacji pomiędzy miastami, oczyszczenie rzek zamienionych w ścieki czy zagospodarowanie hałd.
Dość! W pewnym momencie po prostu zatkałem uszy. Ze strachem pomyślałem: - A może to po prostu wygodny miraż. Karmimy się nim, żeby mieć dobre samopoczucie, a tak naprawdę Śląsk miał już swoje pięć minut? Przed nami tylko wielka czarna dziura? Do Zagłębia Ruhry pojechałem, żeby znów uwierzyć. Prawie dwa tygodnie spędziłem w aglomeracji, która kilkadziesiąt lat temu przypominała Śląsk. Teraz jestem już pewien, że wszystko jest możliwe.
- Górnika to ja na oczy nie widziałem. Chyba że chodzi ci o manekina w gablocie w muzeum. Zagłębie Ruhry to piłka nożna i miejsce, gdzie odbywa się Parada Miłości - tłumaczy mi student z Bochum.
- To miejsce międzynarodowych targów i turystyki przemysłowej - zacierają ręce hotelarze z Essen.
- To region z przyszłością - przekonują wreszcie planiści. Na własne oczy widziałem kopalnie pełne ludzi. Nie, wcale nie mieli zaciętych twarzy, jakby zjeżdżali na dół wyrywać ze ścian węgiel. Przychodzili, by zjeść obiad, wypić kawę czy zobaczyć przedstawienie teatralne. Teraz kopalnie to prawdziwe świątynie rozrywki i sztuki. Przyciągają tysiące widzów i artystów. Nawet tych z najwyższej półki. Dzięki temu miasta nad Ruhrą przełamały stereotyp kulturalnego grajdołu. - Kiedy zgłaszaliśmy kandydaturę Essen na europejską stolicę kultury w 2010 roku, ludzie w całych Niemczech pukali się w czoło, ale udało się - usłyszałem w biurze marketingu miasta. Zobaczyłem - tak jak u nas - kilkanaście miast, które płynnie przechodzą jedno w drugie. Mimo to łatwo i szybko można między nimi podróżować. Do wyboru są kolejka, autobus, tramwaj i metro. Na wszystko jeden bilet! - To konieczność. Tu często ktoś mieszka w Bochum albo Gelsenkirchen, a pracuje albo studiuje u nas - tłumaczy rzecznik ratusza w Essen. Spotkałem wreszcie ludzi dumnych z miejsca, w którym mieszkają. Wielokrotnie słyszałem, że jeśli Niemcy, to tylko Ruhrgebiet. Bo wszystko pod ręką, a życie jest łatwe.
Są też urzędnicy, którzy poważnie traktują swoją pracę, i magistraty, które... rywalizują o mieszkańców. Nie za darmo. Za każdego dostają od landu pieniądze. Od dzisiaj będę codziennie opisywał swoje spostrzeżenia z Zagłębia Ruhry. Pokażę, jak jego mieszkańcy poradzili sobie z problemami, które tutaj, na Śląsku, spędzają nam sen z oczu.
Świat wokół nas można zmienić. I to nie tylko wyłącznie za pomocą pieniędzy. Często wystarczą dobra organizacja, pomysł i zaangażowanie mieszkańców.
To świetna okazja do przyjrzenia się i naprawienia naszej kulejącej śląskiej rzeczywistości. Bo jeśli sami tego nie zrobimy, nikt nam nie pomoże. (...)


Spór o tablice na Zgodzie
www.raslaska.org, 2007.11.03
Tuż przed dniem Wszystkich Świętych z dawnej bramy obozowej w Świętochłowicach-Zgodzie zniknęły umieszczone tam w czerwcu br. tablice, a pojawiły się nowe z tekstem w językach polskim, niemieckim i angielskim. Wątpliwości budzi nie tylko sposób, w jaki władze Świętochłowic dokonały tej podmiany, ale także treść inskrypcji.
Komunistyczny łagier określony został jako obóz pracy dla osób podejrzanych o kolaborację z hitlerowcami. I choć podkreślono, że wśród osadzonych znalazło się wielu niewinnych mieszkańców Śląska, trudno oprzeć się wrażeniu, że przyjęto optykę stalinowskiego aparatu terroru, oskarżeniami o współpracę z nazistami zakrywającego prawdziwy charakter swoich działań. Dość powiedzieć, że na Zgodę trafiały dzieci, wobec których podejrzenia o kolaborację byłyby niedorzeczne.
Tłumaczenia tekstu zawierają rażące błędy językowe. W dodatku wokół tablic pozostawiono rozrzucone kostki brukowe, których widok przywitał składających hołd ofiarom obozu w dniu 1 listopada.
Dawna brama jest jedyną pozostałością filii nazistowskiego KL Auschwitz i komunistycznego łagru, w którym zamordowano około dwóch tysięcy Górnoślązaków. Z inicjatywy władz Świętochłowic, Ruchu Autonomii Śląska oraz DFK przed kilku laty przekształcono ją w pomnik ofiar.


Bukiet mowy śląskiej
Dziennik Zachodni, Teresa Semik 2007.11.8
W tegorocznym konkursie Po naszymu czyli po śląsku wystartowało prawie sto osób. Wczoraj w Studiu Koncertowym Radia Katowice zakończyły się eliminacje. Każdy z uczestników wygłosił 5 minutowy monolog na dowolny temat w gwarze śląskiej, a czystość tej gwary, znajomość historii regionu oraz sceniczne umiejętności oceniało jury w składzie: prof. Helena Synowiec, Alojzy Lysko i senator RP Maria Pańczyk - twórczyni konkursu. Stanisław Błażyca z Żor startuje po raz trzynasty i ma nadzieję, że tym razem dojdzie do finału. - Dziadek walczył w powstaniu, ojciec w AK, a ja chcę dbać o śląskie tradycje - przekonuje.
Maria Reguła z Bierunia Starego uczestniczy w tej rywalizacji po raz pierwszy. Występuje czasem w zespole folklorystycznym, ale prezentacja w radiu była dla niej większym przeżyciem. Opowiadała o swoim zawodzie. Jest listoniorką, listy nosi.
Aniela Drzyzga przyjechała z Pszczyny i przywiozła katowickiej rozgłośni powinszowania z okazji 80. urodzin oraz bukiet bibułkowych kwiatów. - Nasza mowa jest piękna, jak ten bukiet, choć kwiatki w nim różne - mówiła. (...)
Ślązaka Roku 2007 poznamy 25 listopada w Górnośląskim Centrum Kultury w Katowicach. Gościem wieczoru będzie grupa Dżem.


Brunatny Jeleń wreszcie ożyje
Gazeta Wyborcza, Marcin Czyżewski 2007.11.05
Po kilku latach starań udało się znaleźć właściciela słynnego cieszyńskiego hotelu Pod Brunatnym Jeleniem. W opustoszałym budynku ma być restauracja i ekskluzywne apartamenty.
Hotel to najbardziej okazały obiekt przy cieszyńskim rynku. Jego poprzednikiem w tym samym miejscu był zajazd Pod Złotą Koroną. Gościli tu car rosyjski Aleksander, cesarz Franciszek Józef i książę Józef Poniatowski. W 1912 roku zajazd przebudowano w wiedeńskim stylu i przemianowano na hotel Pod Brunatnym Jeleniem. Nazwa wzięła się od wielkiej płaskorzeźby jelenia, która zdobi elewację budynku.
Hotel jako jedyny w mieście miał elektryczność, centralne ogrzewanie i windy. Każdy z 67 pokoi posiadał elegancką łazienkę. Do hotelu prowadziły trzy wejścia, w tym jedno z obrotowymi drzwiami. Oprócz sali balowej i koncertowej, była tu kawiarnia dla pań, gabinet lekarski i zakład fryzjerski. W piwnicach, oprócz kręgielni, znajdowała się wytwórnia wody gazowanej i lodu dla potrzeb hotelu. Bywali tu m.in. Julian Przyboś i Tadeusz Reger.
Złote czasy hotelu skończyły się wraz z PRL-em. W latach 90., już opustoszały, coraz bardziej niszczał i wielokrotnie zmieniał właścicieli. Przez pewien czas należał nawet do Ryszarda Boguckiego, który został skazany za zabójstwo szefa mafii pruszkowskiej. Wreszcie stał się własnością czechowickiej firmy HB-Unibud, która prowadziła renowację pięknej elewacji i wnętrz hotelu. Przejęła go za długi, ponieważ firma, która zleciła prace, upadła.
HB-Unibud od kilku lat starał się sprzedać budynek. Kupców jednak nie było, choć hotel prezentowano na targach w Londynie, Monachium i Cannes. Teraz nabywca się znalazł.
- To warszawska spółka reprezentująca firmę zarejestrowaną w Luksemburgu, która zajmuje się inwestowaniem w nieruchomości (...) - mówi Włodzimierz Huczek, wiceprezes HB-Unibud.
Sprzedaż hotelu cieszy władze miasta. - Mam nadzieję, że ten reprezentacyjny dla Cieszyna gmach wreszcie ożyje. Czekamy na to od wielu lat. (...) - mówi Bogdan Ficek, burmistrz Cieszyna.
Hotel został sprzedany za ok. 10 mln zł.


Odbudujemy raciborski zamek
Gazeta Wyborcza, Grzegorz Wawoczny 2007.11.05, Za unijne pieniądze odbudują raciborski zamek
Zaniedbany od wielu lat raciborski zamek może stać się wkrótce atrakcją turystyczną regionu. Unia Europejska przyznała 5 mln euro na jego renowację. O dotację postarało się raciborskie starostwo, które z własnego budżetu dołoży do remontu - koszt prac oszacowano na prawie 24 mln zł (...). Prace mają rozpocząć się już w przyszłym roku. Starostwo rozstrzygnęło właśnie przetarg na wyłonienie wykonawcy niezbędnej dokumentacji.
Racibórz to jedna z najstarszych miejscowości na Śląsku, w przyszłym roku obchodzić będzie 900-lecie, a tutejszy zamek to najważniejszy obiekt historyczny w województwie śląskim. Został wzniesiony przez księcia Przemysława w latach 1281-1287 (...). W latach 90. XIII wieku stanęła kaplica zamkowa, zwana dziś perłą gotyku, przyrównywana do francuskiej Saint-Chapelle. Zdaniem znawców, to najładniejszy tego typu obiekt w Polsce.
Zamkiem władali kolejno Piastowie górnośląscy, Przemyślidzi opawsko-raciborscy, królowie Czech, polscy Wazowie, Oppersdorffowie, a do 1945 r. rodzina książąt von Ratibor. W XVI w. znalazł się w rękach margrabiego Jerzego Hohenzollerna zwanego Pobożnym, starszego brata Albrechta, ostatniego wielkiego mistrza krzyżackiego w Prusach.
Choć większa część miasta została w 1945 roku spalona przez czerwonoarmistów, zamek wyszedł bez szwanku. Początkowo umieszczono tu Archiwum Państwowe, ale po jego wyprowadzce władze dopuściły do szybkiej degradacji budynku. Zdewastowano nawet wyposażenie kaplicy. W 1989 r. zamek był już w stanie ruiny, bez zarządcy i pomysłu na zagospodarowanie. Kilka lat temu władze miasta odnowiły elewację kaplicy i kamieniarkę. Na większe nakłady magistratu nie było stać. Skarb Państwa wyłożył pieniądze na zabezpieczenie fundamentów przed osiadaniem. Jednocześnie rozpoczęto poszukiwanie nabywcy. Mowa była o oddaniu zamku za przysłowiową złotówkę, ale do żadnej transakcji nie doszło.
Obecnie odbudowy podjęło się starostwo powiatowe. Działania wspiera miasto, które dysponuje datkami raciborzan gromadzonymi jeszcze od lat 80. przez Obywatelski Komitet Obudowy. Pieniądze te przeznaczono na prace zabezpieczające oraz przygotowanie dokumentacji na remont za pieniądze z Brukseli.
Odbudowa podzielona będzie na trzy etapy. Pierwszy, który ma potrwać do połowy 2009 roku, obejmie remont budynku bramnego, który jest dziś w najgorszym stanie, i dziedzińca. W następnym roku odnowiony zostanie dom zamkowy oraz stara słodownia.
Władze powiatu nie zdecydowały jeszcze, jakie będzie przeznaczenie obiektu. Mówi się o przeniesieniu tu Muzeum, Instytutu Sztuki Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Raciborzu bądź Młodzieżowego Domu Kultury. W przyziemiu domu zamkowego ma działać restauracja, a w budynku bramnym punkt informacji turystycznej i sklep z pamiątkami. Przylegający do zamku browar chce otworzyć od strony dziedzińca gospodę.


Tramwaj połączy Cieszyny
Gazeta Wyborcza, Marcin Czyżewski 2007.11.04, Tramwaj połączy Cieszyn z Czeskim Cieszynem
Mknący po wąskich i pochyłych uliczkach tramwaj był niegdyś chlubą Cieszyna. Teraz, choć w nieco zmienionej formie, znowu symbolicznie połączy miasto przedzielone granicą.
Czerwone wagoniki kursowały po cieszyńskich szynach od 1911 do 1921 roku. Decyzja o stworzeniu wygodnej komunikacji dla mieszkańców zapadła, gdy miasto zaczęło rozwijać się gospodarczo. Zatrudniona do prac firma z Wiednia ułożyła prawie 1800 metrów torów.
- Tramwaj był chlubą Cieszyna, który miał wielkomiejskie aspiracje. Łączył obie części miasta. Wyruszał spod dworca kolejowego po obecnej czeskiej stronie, przejeżdżał po moście nad Olzą, przez ul. Głęboką dojeżdżał na nasz rynek, a trasę kończył pod kościołem Jezusowym - opowiada Mariusz Makowski z Muzeum Śląska Cieszyńskiego.
Wszystko skończyło się tuż po podziale miasta na część polską i czechosłowacką, gdy okazało się, że tramwaj i jego pasażerów przy każdym przekraczaniu granicy trzeba poddać czasochłonnym kontrolom.
Mieszkańcy miasta jeszcze długo wspominali wagoniki. Co ciekawe, największym sentymentem tramwaj jest darzony po czeskiej stronie, a jego historia jest znana w całym kraju. Śpiewa o nim nawet słynny czeski bard Jaromir Nohavica.
Władze Czeskiego Cieszyna wpadły na pomysł reaktywowania tramwaju. - Szukaliśmy symbolu, który stanie się atrakcją turystyczną i będzie promował miasto, tak jak po polskiej stronie jest nim Wieża Piastowska. Tramwaj nadaje się do tego idealnie. Po latach znowu symbolicznie połączy oba miasta - wyjaśnia Stanisław Folwarczny, wiceburmistrz Czeskiego Cieszyna.
Dodaje, że ponieważ położenie szyn na ulicach jest już niemożliwe, pojazd będzie miał nieco inną formę. Zostanie zbudowany na podwoziu autobusu, ale będzie stylizowany na dawny tramwaj. Będzie jeździł dokładnie tą samą trasą, co przed laty. Zaakceptowały to już władze polskiej części miasta.
- To bardzo dobry pomysł, który na pewno stanie się dużą atrakcją. Pojazd ma mieć napęd elektryczny, dzięki czemu nie będzie zatruwał powietrza w mieście - mówi Bogdan Ficek, burmistrz Cieszyna.
Pojazd ma kursować regularnie każdego dnia. - Będzie to miało również duże znaczenie praktyczne. Teraz nie ma żadnego połączenia między naszymi miastami (...) - tłumaczy Dorota Havlikova, rzeczniczka Urzędu Miasta w Czeskim Cieszynie.
Według wiceburmistrza Folwarcznego przedsięwzięcie zostanie sfinalizowane w ciągu kilku miesięcy. Samorządy będą starać się o unijne dofinansowanie projektu.


Śląskie Szmaragdy rozdane
Dziennik Zachodni, Krzysztof. P. Bąk 2007.11.02
Historyk sztuki prof. Jan Harasimowicz i mistrz skoczni narciarskich Adam Małysz to tegoroczni laureaci Śląskich Szmaragdów. Nagrody, w rocznicę przybicia przez Marcina Lutra tez na drzwiach kościoła w Wittenberdze, wręczono w środę już po raz czwarty w ewangelickiej świątyni Zmartwychwstania Pańskiego w Katowicach.
Nazwa wyróżnienia nawiązuje do różnorodności Śląska, którego wartość - tak jak tego szlachetnego kamienia - jest tym większa, im więcej w nim różnorodnych cząstek. - To nagroda mniejszościowego kościoła w uznaniu za szczególne działania na rzecz ekumenizmu, pojednania, budowania mostów między narodami - wyjaśnia bp Tadeusz Szurman, pasterz śląskich luteran.
Przebywający na zgrupowaniu Małysz nie mógł osobiście odebrać nagrody. W jego imieniu zrobili to rodzice razem z pierwszym trenerem i wujkiem - Janem Szturcem. - Wychowałem się w ewangelickim domu w Wiśle - napisał w liście Adam Małysz. - Ojcowie przekazali mi, prostemu synkowi z Wisły, zgodnie z opisem Jerzego Pilcha, wartości, których staram się przestrzegać: szacunek dla Pana Boga, pracowitość i uczciwość. (...)
Cenionego na całym świecie badacza śląskiej sztuki z XVI i XVII wieku oraz dziejów reformacji, prof. Jana Harasimowicza z Uniwersytetu Wrocławskiego uhonorowano za działalność na rzecz zbliżenia polsko-niemieckiego. Harasimowiczowi nagroda sprawiła ogromną radość. - Może zapamiętano moją wystawę z 1993 roku w Katowicach Oblicze sztuki protestanckiej na Górnym Śląsku? - zastanawia się laureat Szmaragdów. - Najważniejszy jest historyczny Śląsk jako całość. I tym się zajmuję. Przez 30 lat pracy naukowej starałem się dojść do tego szmaragdu śląskiej tajemnicy.
Każdego roku Szmaragdy są wręczane jednemu ewangelikowi oraz osobie spoza tego kościoła. W minionych latach otrzymali je m. in. pisarz Jerzy Pilch, abp Damian Zimoń, abp Alfons Nossol, były premier Jerzy Buzek oraz publicysta Krzysztof Karwat.


Ślązacy nad grobami
ZLNS, 2007.11.01
W Świętochłowicach, Zabrzu, Siemianowicach i Mysłowicach w dniu Wszystkich Świetych członkowie śląskich stowarzyszeń (ZLNS, RAŚ, Mniejszość Niemiecka, Federacja Rozwoju Śląska, Przymierze Śląskie) zaplanowały złożenie kwiatów, wieńców i zniczy w miejscach upamiętniających powojenne ofiary wśród społeczności Górnego Śląska.
Na Zgodzie w Świętochłowicach, gdzie mieścił się obóz odbędą się o godz. 13.00 krótkie uroczystości. Udział zapowiedział Prezydent Rudy Śląskiej Andrzej Stania. Dzięki staraniom Prezydenta Świętochłowic Eugeniusza Mosia w ostatnich dniach października, przy pomniku zamontowano tablice w języku polskim, niemieckim i angielskim.
W Zabrzu o godz. 12.30 pod tablicą przy Muzeum Górnictwa Węglowego zostaną złożone kwiaty i wieńce przez organizacje śląskie, Stowarzyszenie Ofiar Tragedii Śląskiej 1945 roku oraz stowarzyszenie górników przymusowo pracujących w kopalniach. Udział zapowiedział prof. Joachim Kozioł. Ponadto krótkie uroczustości będą miały miejsce w Mysłowicach przy pomniku, w Siemianowicach na cmentarzy wojennym Niemców oraz w Dębieńsku.

Ewald Gawlik / za: Izba Śląska  wiecej zdjęć
Archiwum artykułów:
  • 2010 luty
  • 2009 grudzień
  • 2009 listopad
  • 2009 październik
  • 2009 wrzesień
  • 2009 sierpień
  • 2009 luty
  • 2008 grudzień
  • 2008 listopad
  • 2008 październik
  • 2008 wrzesień
  • 2008 sierpień
  • 2008 lipiec
  • 2008 czerwiec
  • 2008 maj
  • 2008 kwiecień
  • 2008 marzec
  • 2008 luty
  • 2008 styczeń
  • 2007 grudzień
  • 2007 listopad
  • 2007 październik
  • 2007 wrzesień
  • 2007 sierpień
  • 2007 lipiec
  • 2007 czerwiec
  • 2007 maj
  • 2007 kwiecień
  • 2007 marzec
  • 2007 luty
  • 2007 styczeń
  • 2006 grudzień
  • 2006 listopad
  • 2006 październik
  • 2006 wrzesień
  • 2006 sierpień
  • 2006 lipiec
  • 2006 czerwiec
  • 2006 maj
  • 2006 kwiecień
  • 2006 marzec
  • 2006 luty
  • 2006 styczeń
  • 2005 grudzień

  •    Mówimy po śląsku! :)
    O serwisie  |  Regulamin  |  Reklama  |  Kontakt  |  © Copyright by ZŚ 05-23, stosujemy Cookies         do góry