zobacz.slask.pl   
ŚLĄSKI SERWIS INTERNETOWY   
2008 lipiec przegląd wiadomości ze Śląska
zobacz ostatnie


Górny Śląsk laboratoryjnym zapleczem Europy
Gazeta Wyborcza, Jacek Madeja 2008-07-30, Śląsk laboratoryjnym zapleczem Europy
Katowice, Mikołów i Zabrze mogą stać się wkrótce głównymi europejskimi ośrodkami badawczymi nowego wykorzystania węgla. Unia Europejska chce przeznaczyć na ten cel aż 45 mln euro.
Projekt pod nazwą Centrum Czystych Technologii Węglowych zakłada budowę nowoczesnych laboratoriów w Katowicach, poligonu doświadczalnego do zgazowywania węgla w mikołowskiej Kopalni Doświadczalnej Barbara i podobnych instalacji naziemnych w Zabrzu. Wspólne przedsięwzięcie Głównego Instytutu Górnictwa w Katowicach i Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla w Zabrzu znalazło się na liście kluczowych projektów unijnych z zakresu innowacyjna gospodarka. Dlaczego Bruksela chce wyłożyć na jego powstanie aż 45 mln euro?
- Centrum będzie badało nowe czystsze technologie wykorzystania węgla, co ma ogromne znaczenie przy coraz bardziej zmniejszających się limitach emisji dwutlenku węgla. Kolejnym problemem jest przerobienie węgla na gaz, a w dalszej kolejności na płynne paliwo. To szybko rozwijająca się dziedzina wiedzy w dobie kryzysu energetycznego - tłumaczy prof. Krystyna Czaplicka z GIG w Katowicach.
Instalację do przerabiania węgla na płynne paliwo wybudowano już w Republice Południowej Afryki. Podobną technologię, ale podziemnego zgazowywania węgla na masową skalę wprowadzają właśnie Chińczycy (...). - W Centrum Czystych Technologii Węglowych naukowcy będą udoskonalać technologię przerabiania węgla na gaz syntezowy przy współpracy z innymi tego typu ośrodkami w Europie i USA. Będziemy to robić na skalę półtechniczną tak, żeby potem można ją było wykorzystać przy wdrożeniu do produkcji - dodaje.
Aby otrzymać unijny grant GIG i ICHPW do końca roku muszą przedstawić wniosek wraz z projektami nowych budynków laboratoryjnych. - Na bieżąco uzupełniamy wszystkie dokumenty i bez problemu powinniśmy zdążyć - zapewnia doc. Krzysztof Stańczyk z GIG. Budowa centrum ma się rozpocząć w połowie przyszłego roku i potrwa do 2012.


Genetyczne pola na Górnym Śląsku?
Dziennik Zachodni, Marek Świercz, współpr. Katarzyna Borowska 2008.07.30, Rolnicy chcą już siać genetyczną kukurydzę
Przełom w sprawie genetycznie modyfikowanej żywności. Województwo opolskie chce być pierwszym w Polsce regionem, który otworzy się na uprawy transgenicznych roślin. Rolnicy mówią wprost: - Na tym biznesie można po prostu zarobić.
Co prawda trzy lata temu miejscowy sejmik ogłosił Śląsk Opolski strefą wolną od Genetycznie Modyfikowanych Organizmów (GMO), ale dziś klimat jest inny. Samorząd patronuje wizytom amerykańskich farmerów, którzy namawiają rolników do uprawy genetycznie modyfikowanej kukurydzy. I znajdują posłuch.
Piotr Nowicki, który ma 200 hektarów ziemi pod Nysą, przekonuje: - W tej sprawie nie ma minusów, tu są same plusy. Gdy tylko prawo na to zezwoli, posieję taką kukurydzę.
Chętnych będzie więcej. Pokaźna grupa gospodarzy zjawiła się na spotkaniu z grupą farmerów i biotechnologów ze stanu Iowa, które zorganizował Eric Weinsberg z ambasady USA. W Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Łosiowie Amerykanie przedstawiali zalety GMO. Dyrektor placówki Henryk Zamojski chce kontynuować kampanię na rzecz propagowania upraw transgenicznych. - Mam świadomość, że ekolodzy podniosą krzyk - mówi Zamojski. - Ale skoro oni organizują ruch na rzecz zablokowania GMO, my stworzymy ruch hodowców, którzy mają inne zdanie. Ludzie już zmądrzeli.
Na 11 września Zamojski zaplanował Dzień Kukurydzy, na którym opolscy plantatorzy będą mogli obejrzeć setki odmian tej rośliny. Amerykańscy farmerzy wystąpią w charakterze gości specjalnych.
Tymczasem w Ministerstwie Rolnictwa kończą się prace nad nowelą ustawy o uprawach transgenicznych z 2001 roku. Zezwoli ona na komercyjne uprawy GMO, podobnie jak w innych krajach Unii Europejskiej. Zgodę na założenie uprawy wydawałby minister po zasięgnięciu opinii rady gminy.
Walkę o Polskę wolną od GMO zapowiadają politycy PiS.
Prawdziwą wojnę domową ma wywołać już tej jesieni liberalizacja prawa ułatwiająca zakładanie upraw roślin modyfikowanych genetycznie. Rząd kończy prace nad nowelą ustawy o uprawach transgenicznych. Ta przygotowana przez poprzedni, PiS-owski rząd była bardzo restrykcyjna, nowa zezwoli na komercyjne uprawy GMO. Zgodę na założenie uprawy wydawałby minister rolnictwa po zasięgnięciu opinii rady gminy.
Dziś formalnego zakazu nie ma, ale ustawa o paszach zabrania obrotu zmodyfikowanym materiałem siewnym. A to oznacza, że w Polsce nie wolno sprzedawać transgenicznych nasion. Jest jednak furtka: nasiona GMO można kupować w krajach Unii, gdzie zakazane nie są. Dzięki temu według Polskiego Związku Plantatorów Kukurydzy mamy już w kraju 350 hektarów obsianych zmodyfikowanym zbożem. To dane oficjalne, nieoficjalnie wiadomo, że poletek może być więcej. Czescy sprzedawcy twierdzą, że polscy rolnicy kupili u nich tyle nasion, że wystarczyłoby do obsiania kilku tysięcy hektarów.
- Uprawy GMO to żadna tajemnica. Przy polsko-czeskiej granicy mamy pola transgenicznej kukurydzy dla niepoznaki obsadzonej na obrzeżach zwykłą. To hipokryzja - mówi prof. Marek Tukiendorf z Politechniki Opolskiej, wielki zwolennik GMO. Opolscy rolnicy nie kryją, że są żywo zainteresowani liberalizacją prawa. Przychodzą na spotkania z amerykańskimi plantatorami organizowane przez ambasadę USA. Twierdzą, że uprawy GMO to lepsze plony i mniejsze koszty. A więc genetycznie modyfikowane rośliny to czysty pieniądz. Ekolodzy nie kryją oburzenia.
- Żywność modyfikowana genetycznie to eksperyment, którego wpływ na ludzi będzie znany dopiero w przyszłości - mówi Maciej Muskat, dyrektor Greenpeace Polska. - Badania na zwierzętach pokazują, że te produkty nie są dla organizmów neutralne.
Żywności modyfikowanej sprzeciwiają się politycy PiS, którzy, gdy byli u władzy, wprowadzili restrykcyjne przepisy. - Powinniśmy pozostać krajem wolnym od GMO - mówi Krzysztof Jurgiel, były minister rolnictwa.
Posłowie PO nie są już jednak tak pewni, że z GMO trzeba walczyć. - Utrzymując zakaz, tolerujemy hipokryzję i obłudę. W województwie opolskim rolnicy uprawiają rośliny modyfikowane genetycznie, bo sami sprowadzają sobie nasiona z Czech. Zakaz powoduje, że trochę lepiej się czujemy, ale tak naprawdę oszukujemy się - mówi Leszek Korzeniowski (PO), szef sejmowej komisji rolnictwa.
O zmianę przepisów w naszym kraju naciska UE. 31 stycznia Komisja Europejska pozwała Polskę do unijnego Trybunału Sprawiedliwości za wprowadzenie zakazu obrotu nasionami GMO. W Unii można sprzedawać 25 produktów modyfikowanych genetycznie, m.in. bawełnę. Uprawiać można jednak tylko jeden gatunek modyfikowanej kukurydzy. Najwięcej - 75 tys. ha - rośnie jej w Hiszpanii.
O ile rolnicy na uprawach GMO zwietrzyli już interes, o tyle konsumenci boją się modyfikowanej żywności. Jak pokazał sondaż PBS dla Gazety Wyborczej w marcu, aż 60 proc. Polaków jest przekonanych, że jedzenie produktów zawierających składniki GMO może być szkodliwe dla zdrowia. (...)


Wykopali śląskiego smoka!
Telewizja Silesia, Krzysztof Turzański, 2008.07.29
Podwójna sensacja paleontologiczna w Polsce. Po raz pierwszy w naszym kraju wykopano kości nieznanych dotąd gatunków: wielkiego drapieżnego dinozaura oraz gada ssakokształtnego. Odkrycia dokonał w Lisowicach (...) zespół naukowców pod kierownictwem profesora Jerzego Dzika. Odkryciu patronuje National Geographic.
Redaktor naczelna polskiego wydania Martyna Wojciechowska podkreśla że to sensacja na światową skalę. - Odkrycia dokonano rok temu. Bardzo trudno było utrzymać je w tajemnicy. National Geographic po raz pierwszy wesprze wykopaliska grantem - powiedziała Martyna Wojciechowska w rozmowie z Radiem Silesia.
Lisowice pod Lublińcem. Jak wyglądało to miejsce 200 milionów lat temu nie wiadomo , ale wiadomo kto je zamieszkiwał. Wielki jak traktor , zęby jak tasaki a w rodzinie takie indywidua jak tyranosaurus rex. Skamieniałe szczątki drapieżnego dinozaura odkryli tam naukowcy. Odkrycie jest sensacyjne , bo gad paleontologom dotąd nie był znany, podobnie jak Lisowice. Jedno i drugie teraz się zmieni.
To właśnie w tym miejscu naukowcy wykopali kości drapieżnego dinozaura. Przez dwa lata trzymano to w tajemnicy. Skamieniałe szczątki dinozaurów odkryli naukowcy w cegielni w Lisowicach. Żyły tutaj ponad 200 milionów lat temu i należą do nieznanych dotąd gatunków. Drapieżnego gada naukowcy nazwali smokiem. Sensacyjne odkrycie spowodowało, że Polska zaliczana dotąd do małociekawych miejsc, pozbawionych kości dinozaurów - nagle znalazła się w centrum zainteresowania.
Radości nie ukrywa sołtys Lisowic . Od rana we wsi nie mówi się o niczym innym. W okolicy nie można już kupić National Geografic. Naukowcy jednak nie wszystkich przekonali. Temat zakłócił sielankową atmosferę wsi.
Stworzenie, które wzbudziło sensację wyglądało mniej więcej tak. Smok z Lasowic to drapieżnik - najstarszy krewny słynnego Tyranozaura. Można się przestraszyć. (...)


Nie głosuj na nich, jeśli zawiodą!
Własne & Gazeta Wyborcza, 2008.07.28
Obowiązkiem państwa jest dbać o dziedzictwo kultury. A na Górnym Śląsku nie ma bardziej palącej potrzeby kulturalnej jak pomoc ginącemu językowi śląskiemu. Jeśli posłowie z woj. śląskiego i opolskiego zawiodą, zdradzą Ślązaków i własny urząd!
Posłowie Sejmu RP nie chcą wciągnąć śląskiego na listę języków regionalnych. Nie ma ku temu żadnych przesłanek merytorycznych. Takiej zniewagi Ślązacy nie mogą przepuścić. Poznaj nazwiska posłów z górnosląskich województw, których obowiązkiem jest działanie na rzecz najcenniejszego dziedzictwa kulturalnego regionu. napisz do swojego posła z oburzeniem!
Posłowie z województwa śląskiego:
http://www.sejm.gov.pl/poslowie/mapa6/12a.htm
Posłowie z województwa opolskiego:
http://www.sejm.gov.pl/poslowie/mapa6/8a.htm
Gazeta Wyborcza, Przemysław Jedlecki 2008.07.27, Posłom się nie spieszy do śląskiej godki:
Śląscy posłowie jeszcze niedawno mówili, że zrobią wszystko, by jak najszybciej rozpocząć prace nad uznaniem śląskiej mowy za język regionalny. Ostatecznie postanowili tę sprawę odłożyć na półkę i nie wiadomo, kiedy do niej wrócą.
Status języka regionalnego ma dziś tylko kaszubski, dzięki czemu Kaszubi mogą liczyć na wsparcie z budżetu na pielęgnowanie języka. Wydawało się, że w sprawie mowy śląskiej przełomem będzie apel, który niedawno wspólnie wystosowały Związek Górnośląski, Ruch Autonomii Śląska i Towarzystwo Kultywowania i Promowania Śląskiej Mowy Pro Loquela Silesiana.
- Nieuznawanie śląskiego za język to decyzja polityczna. Ta konferencja jednak pokazuje, że wola 60 tys. osób, które zadeklarowały, że w domu posługują się śląskim, nie może być zignorowana - mówił w czerwcu podczas konferencji o godce dr Tomasz Kamusella z Uniwersytetu Opolskiego, co miało tylko zdopingować parlamentarzystów do szybkiego działania. Obiecał to zresztą senator Andrzej Misiołek (PO), lider grupy śląskich parlamentarzystów.
Teraz okazuje się, że na działania polityków przyjdzie jeszcze poczekać. Senator Misiołek uważa bowiem, że z tą sprawą śpieszyć się nie należy. - Sprawę mowy śląskiej trzeba najpierw zgłębić na poziomie naukowym, a nie politycznym. Jeśli to ma mieć ręce i nogi, dajmy więcej czasu naukowcom i dopiero później zdecydujmy, czy jest to język regionalny, czy nie - mówi senator. Dlatego zamiast projektu ustawy jesienią możemy spodziewać się w Senacie konferencji naukowej o Śląsku.
Lucjan Karasiewicz (niezrzeszony) nie ukrywa rozczarowania. - Naukowcy już mieli czas. Jednym z argumentów przeciwko uznaniu mowy śląskiej za język regionalny jest to, że najpierw trzeba ją skodyfikować. To bzdura. Język romski przecież nie jest skodyfikowany! A jak wpiszemy godkę do ustawy, to będą też pieniądze na jej kodyfikację - wyjaśnia swoje racje.
Jednak nie wszyscy politycy popierają jego pomysły. Senator Bronisław Korfanty (PiS) przypomina, że część naukowców uważa mowę śląską za odmianę języka polskiego. Takiego zdania jest np. ceniona etnografka prof. Dorota Simonides.
- Dla mnie jest to odmiana języka oficjalnego, a ustawa o języku polskim wyraźnie mówi, że obowiązkiem państwa jest ochrona gwar i dialektów, tak by nie zginęły. To oznacza, że mamy już prawną ochroną gwary śląskiej - mówi.
Korfanty ma jednak jeszcze inne obawy. - Zastanawiam się, czy sprawa języka regionalnego nie jest wstępem do upomnienia się o autonomię Śląska. Przecież tymi sprawami ciągle zajmują się te same środowiska. To wpisuje się w pewien ciąg zdarzeń. Wydaje mi się, że ci ludzie dążą tak naprawdę do tego, by mowa śląska stała się językiem narodu śląskiego - uważa senator.
Zaskoczony takim obrotem spraw jest Jerzy Gorzelik, lider RAŚ. - Byłem przekonany, że w sprawie mowy śląskiej udało nam się dokonać jakiegoś przełomu. Teraz widzę, że te nadzieje były jednak przedwczesne. Widać, że wielu polityków ciągle nie rozumie tego problemu albo boi się sprawy, która może ich przerosnąć - mówi Gorzelik.


Kołocz śląski do Księgi Rekordów Guinnessa
Nowa Trybuna Opolska, Anita Koszałkowska 2008.07.23
3 sierpnia w Opolu piekarze i cukiernicy ustanowią rekord w długości kołocza śląskiego. Do boju zagrzewać ich będzie Maciej Kuroń.
Na opolskim rynku w niedzielę 3 sierpnia podczas balu żółto-niebieskiego cukiernicy z całej Opolszczyzny ustawią w linii prostej blachy z upieczonymi przez siebie kołoczami.
- W tej sposób ustanowimy rekord Guinnessa, jakiego jeszcze nie było. Chcemy być pierwsi. Upieczemy najdłuższy kołocz - mówi Beniamin Godyla, przewodniczący Konsorcjum Kołocza Śląskiego, które wraz z urzędem marszałkowskim i nto organizuje bal z okazji 10-lecia obrony województwa.
Każdy z piekarzy przyjedzie na opolski rynek z kilkoma blachami ciasta: będzie kołocz z serem, makiem, jabłkiem i oczywiście posypką. Potem ustawione w jednej linii ciasto będzie zmierzone. Cały proces sfilmujemy i dokumentację prześlemy komisji potwierdzającej rekordy.
Dla opolskich cukierników udział w ustanowieniu rekordu będzie też olbrzymią promocją.
- Dlatego zachęcam wszystkich, którzy jeszcze się nie zgłosili - apeluje Beniamin Godyla. - A szczególnie cukierników z Opola, bo dotąd mamy tylko jednego.
Do wczoraj do bicia rekordu zgłosiło się 16 chętnych.
Organizatorzy apelują też o pomoc do hurtowników artykułów spożywczych i mleczarzy. Na razie zaoferowały się Polskie Młyny i producent drożdży z Wołczyna - Lesaffre Polska SA. (...)
Termin zgłoszeń upływa za tydzień. Piekarnie zaczną piec ciasta kilka dni przed 3 sierpnia, bo wszystkie produkty muszą być jak najświeższe.
Gościem specjalnym naszego balu będzie Maciej Kuroń. Dla Opolan zaśpiewają Paweł Kukiz, kapele News i Chili oraz nasze lokalne zespoły artystyczne. Z programem kabaretowym wystąpi Cezary Pazura.
Podczas balu będzie można zobaczyć, jak wypieka się tradycyjny kołocz. Na oczach zgromadzonych gości zrobi go Luc Zimmermann, cukiernik z Gogolina.


Janosch w Zabrzu. Tym razem jako aktor
Gazeta Wyborcza, Jacek Madeja 2008.07.25
Janosch znów wrócił do rodzinnego Zabrza! Tym razem z ekipą niemieckiej telewizji, która kręci film biograficzny o życiu pisarza, autora znanych na całym świecie bajek o Misiu i Tygrysku. - Wrócę znowu, jak Kutz będzie kręcił Cholonka - zapowiedział Janosch.
(...) Joachim Lang, który od kilkunastu lat jest w niemieckiej telewizji wydawcą dziecięcego programu Klub tygryskowej kaczuszki (to od ulubionej zabawki, którą zawsze ciągnie za sobą Tygrysek z bajek Janoscha) dokonał rzeczy niemożliwej. Namówił pisarza do udziału przy pracy nad filmem biograficznym. - Długo nie chciał się zgodzić. Nawet teraz kręcenie to prawdziwa walka, ale owocna - żartuje reżyser.
Janosch, który z filmowcami przyjechał w piątek do zabrzańskiego przedszkola nazwanego jego imieniem, otoczony przez wianuszek kilkulatków, przebranych za bajkowe tygryski, misie i kaczuszki, cierpliwie zgadzał się na powtórki ujęć. - Coraz lepiej radzę sobie przed kamerą - śmiał się rozbawiony, gdy dzieci zaciągnęły go do wspólnego odtańczenia kaczuszek.
Dokument o Janoschu pod roboczym tytułem W poszukiwaniu Panamy kręcą wspólnie niemiecka ARD i francuska ARTE. Ekipa filmowa była już na Teneryfie, gdzie obecnie mieszka Janosch, i w Bawarii. Teraz, na tydzień, plan filmowy przeniósł się do Polski. - Niemożliwe, żeby w jego historii pominąć Zabrze. Tutaj spędził kilkanaście pierwszych lat życia. Niełatwe doświadczenia z dzieciństwa ukształtowały jego twórczość. To dlatego Janosch powtarza, że w dzieciach trzeba wyrobić układ odpornościowy przed dorosłymi - wyjaśnia Lang.
Janosch, a właściwie Horst Eckert, urodził się w 1931 roku w Zabrzu. Dorastał w śląskiej rodzinie, która wraz z zakończeniem wojny musiała porzucić swój familok, bo została wysiedlona do Niemiec. Na całym świecie jest znany jako autor bajek, które ilustruje własnymi obrazkami. W Niemczech trzydziestolatków wychowanych na opowieściach o Tygrysku, Misiu i tygryskowej kaczce na kołach nazywa się pokoleniem J.
Dla Ślązaków Janosch przeszedł do historii jako autor Cholonka, czyli dobrego Pana Boga z gliny. To biblia śląskości, w której pisarz opisuje nieistniejący już świat z polsko-niemieckiego pogranicza. - Dla mnie miejsc, które przypominają mi tamte czasy wciąż jest dużo. Obydwie szkoły do których chodziłem, kościół, gdzie byłem ochrzczony - wspomina pisarz. Nie ma już tylko jego domu rodzinnego przy ul. Piekarskiej. Tam, gdzie stał, powstanie średnicówka. Wszystkie te miejsca w najbliższych kilku dniach Janosch odwiedzi wraz z ekipą filmową.
- Wkrótce na pewno wrócę na Śląsk. Chciałbym pomóc Kutzowi, przy ekranizacji Cholonka - zapowiada Janoscha.


Nacjonalistyczne koszulki kibiców Odry Opole
Gazeta Wyborcza, Grzegorz Staszak 2008.07.24
Najpopularniejsze z haseł opolskich nacjonalistów widnieje na koszulkach, które nosi część kibiców Odry Opole. Koszulki na środku mają logo klubu i duży napis Śląsk Opolski zawsze polski. Prezes klubu nie widzi nic zdrożnego.
Rozprowadza je jeden z opolskich sklepów sportowych. Kosztują dość sporo - 40 zł, ale jak przyznają sprzedawcy, to prawdziwy hit w ofercie. (...) Popularny wśród kibiców sklep sprzedaje mnóstwo gadżetów związanych z naszym rodzimym klubem. Są kurtki, bluzy, kalendarze, a także inne koszulki. Wśród niektórych kontrowersje wzbudza jednak właśnie ta z nacjonalistycznym hasłem. Właściciele sklepu reklamują ją, a także inne swoje produkty, na jednym z forów internetowych dla kibiców klubu.
Jaki cel w propagowaniu nacjonalizmu mają kibice, którzy je noszą na mecze nie tylko na nasz stadion, ale także na spotkania w całym kraju, i niejednokrotnie skandują to hasło na trybunach?
Trudno znaleźć takiego, który by to wytłumaczył. - Przede wszystkim jestem wiernym fanem Oderki i zbieram dosłownie wszystko - mówi Adrian. - A czemu akurat ta? Prawie wszyscy ją noszą - tłumaczy. - Myślę, że jest dosadnym pokazaniem, że to nasz stadion i nasz kochany klub i nikt nie będzie się do niego przypieprzał. Według mnie to bardzo dobre hasło - tłumaczy. - Nie potrafię zrozumieć, dlaczego kogoś miałoby to obrażać. Jak komuś się nie podoba, to niech się nie patrzy i nie przypier... bez sensu - ucina. - Nikt się tym zajmować nie powinien. To sprawa kibiców, co wkładają na mecze. My tym żyjemy, to jest świat kibiców i tylko my wiemy, o co chodzi. Zapewniam, że na pewno nikt nie chce nikogo obrażać - kończy Adrian.


Johannes Hellmann - ojciec śląskiego pożanictwa
Nowa Trybuna Opolska, 2008.07.22
Strażacy ochotnicy z Szemrowic chcą przywrócić pamięć o Hellmannie.
- Odkryliśmy tę postać przy okazji przygotowań do konferencji o historii pożarnictwa - mówi Rudolf Hyla, prezes OSP w Szemrowicach, gdzie od lat organizowane są zawody sikawek konnych.
Okazało się, że ten Ślązak, żyjący na przełomie XIX i XX wieku, stworzył podstawy dzisiejszych ochotniczych straży pożarnych. I to, w jaki sposób one dziś funkcjonują, jest jego zasługą.
Hyla zna biografię Hellmanna na pamięć, wciąż zbiera o nim materiały.
- Czy wiecie, komu zawdzięczamy między innymi ubezpieczenia przeciwpożarowe? - pyta prezes. - Hellmannowi właśnie.
W uznaniu zasług powierzono mu przewodnictwo w Śląskim Prowincjonalnym Zawiązku Straży Pożarnych. I jeszcze za jego życia bito medale Hellmanna, wręczane najbardziej zasłużonym strażakom na Śląsku. Tę tradycję szemrowiccy druhowie chcą wskrzesić.
reklama
Zaprzyjaźniony pracownik Centralnego Muzeum Pożarnictwa w niemieckim Feldzie przysłał im zdjęcia medalu, po to, by mogli go odtworzyć.
- Chcemy, by ten medal tak jak za czasów Hellmanna był odznaczeniem ponadregionalnym, obejmującym trzy województwa: śląskie, opolskie i dolnośląskie, czyli dawny Śląsk - mówi Joachim Wloczyk, sołtys Szemrowic. - Aby tak się stało, musimy mieć zgodę wojewódzkich zarządów OSP. Pracujemy nad tym.
Jako że medal jest pomysłem strażaków z Szemrowic, jest oczywiste, że będą mieli oni swojego przedstawiciela w kapitule przyznającej odznaczenie.
Jaki związek ma Johannes Hellmann z Szemrowicami?
- Żaden - mówi Hyla. - Był on burmistrzem Gliwic, potem mieszkał w Nysie, gdzie został pochowany. Niewielu nysan o nim wie, ba, nawet niewielu strażaków o nim słyszało. A tak być nie powinno. I my mamy zamiar to zmienić.
Już zrobili pierwszy krok. Na początku czerwca odsłonili tablicę upamiętniającą ojca śląskiego pożarnictwa. Wisi na ścianie remizy.


Wielka feta w Oleśnie
Gazeta Opolska, Oriana Janerka 2008.07.23
Jest jednym z najstarszych miast śląskich. Olesno w tym roku obchodzi swoje 800-lecie. Uroczyste otwarcie obchodów jubileuszu zbiegnie się z Dniami Olesna, które zaczynają się w sobotę.
- Jubileusz będzie trwał cały rok, a zakończy się dopiero z rozpoczęciem kolejnych Dni Olesna - mówi Bożena Matusiak, sekretarz gminy. - Zaplanowaliśmy wiele imprez i uroczystości. Wszystko rozpocznie się Uroczystą Sesją Rady Miasta.
- Wręczymy Róże Olesna - wymienia Matusiak. - Pierwszego dnia jubileuszu będzie wydana oficjalna moneta Cztery Michały, będziemy wybijać żetony i używać na poczcie oficjalnej jubileuszowej pieczątki.
Przez cały rok na ulicach Olesna będzie można oglądać wystawy tematyczne: Spacer po XX-wiecznym Oleśnie, Olesno sprzed II wojny światowej, Ruiny Olesna w 1945 roku...
We wrześniu tego roku odbędzie się harcerski rajd pieszy szlakiem Józefa Lompy z Sowczyc, przez Wysoką do Olesna. Na kolejny rok przewidywany jest plener malarski, żakinada, koncerty oraz graffiti na ulicach miasta. (...)
Pierwsza wzmianka źródłowa o Oleśnie znajduje się w dokumencie erekcyjnym kościoła pod wezwaniem św. Michała, wystawionym przez biskupa Wawrzyńca w 1226 r. Jednak już w 1208 r. wzniesiono tam pierwszy zamek myśliwski w pobliżu obecnego kościoła.


Zagraj w filmie o śląskim Jamesie Bondzie!
Mirosław Ropiak, Dom Kultury w Rybniku-Chwałowicach 2008.07.21
Rybnicki Klub Filmu Niezależnego planuje do końca wakacji nakręcić trzy filmy. Na początku lipca ruszyliśmy z czwartym filmem dotyczącym Śląska. Poprzednie trzy filmy: Jak przed wojną, Msza i Kantpol nadal cieszą się sporym powodzeniem. Mamy nadzieję, że nie mniejszym zainteresowaniem cieszyć się będzie kolejny film Eugeniusza Klucznioka i Mirosława Ropiaka pod roboczym tytułem Byzuch. Byzuch czyli odwiedziny. Po 25 latach na rodzinny Śląsk przyjezdża w odwiedziny Jorguś. Zabiera ze sobą swojego przyjaciela z Frankfurtu. Sytuacja ta staje się doskonałą szansą ukazania różnic i stereotypów Niemców i Ślązaków. Premiera odbędzie się 28 września w Domu Kultury Chwałowice podczas VII RePeFeNe.
Na początku sierpnia ruszy realizacja filmu o przygodach rybnickiego Jamesa Bonda. Roboczy tytuł tego filmu to Projekt Ares. Scenariusz napisał młody poeta i student filozofii Szymon Stoczek. W historii tej nie zabraknie wszystkich tych elementów, które prawdziwy film o super agencie powinien posiadać tzn. pościgów samochodowych, strzelanin, dobrego humoru i oczywiście pięknych kobiet, a sama treść nie jest skomplikowana. Amerykanie budują w rejonie Rybnika tarczę antyrakietową. W Chwałęcicach. Niejaki Alib Arcza wypowiada Polsce wojnę jako kare za współpracę z amerykanami. W postać Bonda wcieli się Marian Mielczarek. Pozostała obsada jest jeszcze kompletowana. Jeśli ktoś z czytelników byłby zainteresowany rolą prosimy o kontakt pod nr tel 0 694 432 676 lub mailowym klubkfn@wp.pl. Twórcy filmu poszukują też osób chętnych do pomocy. Poszukujemy ciekawą odzież w stylu lat 60-tych, oryginalne samochody, starsze samochody, które wezmą udział w pościgach i interesujących lokali w stylu kasyna czy nietuzinkowych pubów.
Równocześnie KFN jest współproducentem nowego filmu Szymona Stoczka pt. Dla Ciebie. Będzie to filozoficzna etiuda.


Obelisk w 10. rocznicę obrony regionu
Gazeta Wyborcza, jon 2008.07.18
Po co kolejny pomnik poświęcony temu samemu wydarzeniu, skoro mamy już armatę w kształcie wieży piastowskiej na pl. Wolności upamiętniającej obronę województwa?
Zapytałam o to zebranych pod obeliskiem, który w piątek odsłonięto na przeciw urzędu wojewódzkiego. Kilka osób nie wiedziało i dopiero dr Kazimierz Szczygielski, były wieloletni poseł RP wyjaśnił, że pierwszy stanął w rocznicę, ten po dekadzie i pokazuje wszystkim, którym jeszcze przez myśl przeszłoby likwidowanie województwa, że my tu czuwamy i nie damy się.
Wtedy jednak szturchnął mnie kolega dziennikarz pytając, dlaczego obelisk mówiący o jedności regionu składa się z dwóch głazów? - Ale się łączą i to pewnie symbolizuje jedność mniejszości z większością - wtrąciła socjolog Danuta Berlińska ubiegając śmiech dziennikarza, który myślał, że to symbole województwa dolnośląskiego i śląskiego, które miały nas wchłonąć. (...)
Potem wszyscy udali się na konferencję naukową. Padło podczas niej wiele gorzkich słów przy podsumowaniu dekady samodzielnego regionu, ale i powiało optymizmem, choćby w słowach Janusza Wójcika, legendarnego bojownika sprzed 10 lat, który namawiał, by mimo wszystko region pokochać, bo inaczej nic się w nim nie zdziała. Dostał największe brawa.
Treść na obelisku:
18 lipca 1998 roku, szanując wolę mieszkańców Opolszczyzny, Sejm RP zdecydował o istnieniu województwa opolskiego. Wielomiesięczna obrona województwa zakończyła się zwycięstwem. W 10 rocznicę uczestnicy tamtych wydarzeń.


Wojna o niemiecki pomnik
Gazeta Wyborcza, Joanna Pszon 2008.07.16
Czy już żaden pomnik poświęcony niemieckim żołnierzom nie stanie na Opolszczyźnie? - A po co teraz w Polsce ich upamiętniać? - dziwi się sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik, który jest przeciwny odbudowaniu pomnika w Łące Prudnickiej.
Pomnik w Łące Prudnickiej poświęcony żołnierzom niemieckim, którzy walczyli podczas I wojny światowej, składa się z kilku kamieni. Na razie leżą rozrzucone przy głównej drodze. Miejscowi chcieliby go odnowić, by było ładnie. - Pochodzę ze Wschodu, ale przecież moi przodkowie też gdzieś ginęli. Może i tam ktoś im świeczkę zapali, jak my tym tutaj poległym - uważa pani Maria, mieszkająca w Łące już 60 lat. - To zwykli rolnicy, których na wojnę zabrano, żadna armia - dopowiada Irena Madera, która od 2000 roku staje na głowie, aby pomnik odnowić. - Znaleźliśmy go z dziećmi w trawie. Odkopaliśmy. Zaczęłam szukać byłych mieszkańców, by się czegoś więcej dowiedzieć. To pomnik z I wojny światowej postawiony tym, którzy zginęli gdzieś daleko na frontach, aby ta ludność mogła swym bliskim gdzieś świeczkę zapalić - tłumaczy.
Oburzenie
I choć także prudniccy radni poparli pomysł i przeznaczyli na odnowę 20 tys. zł, pojawiły się głosy oburzenia. To Niemcy przecież wywołali obie wojny światowe, to hitlerowskie Niemcy mordowały różne narodowości, w tym także Polaków, którzy teraz mają im za to postawić pomnik? - pytał nas Czytelnik.
Jerzy Czerwiński z Prudnika, który jest radnym sejmiku w klubie PiS-u i słynie z patrzenia Niemcom na ręce, wysłał natychmiast do wojewody pismo, aby stwierdził nieważność uchwały prudnickiej rady. Wytykał błędy formalne, jak brak przy pomniku polskiego tłumaczenia inskrypcji, co jego zdaniem jest sprzeczne z przyjętymi wytycznymi Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Miał też za złe, że pozostawia się żelazny krzyż na pomniku, choć widnieje na nim napis 1914, więc nie propaguje nazizmu. - I jeszcze te butne napisy po niemiecku: Naszym dzielnym bohaterom oraz Nie zapomnij narodzie o swoich zmarłych. Po co jątrzyć? - pytał Czerwiński, który uważa, że znalezione części pomnika powinny spocząć przy miejscowym kościele.
Wojewoda jego racji nie podzielił, więc Czerwiński poskarżył się sekretarzowi Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, który właśnie wysłał do burmistrza Prudnika negatywną opinię dotyczącą upamiętnienia. - Nie widzę powodów, by odbudowywać pomniki w centrum miejscowości ku czci niemieckich żołnierzy - wyjaśnił nam.
Zdziwienie
Czerwiński nie kryje satysfakcji, tymczasem Mniejszość Niemiecka się aż zagotowała. - Przewoźnik plecie głupoty - denerwuje się poseł Galla. - Oderwał się od rzeczywistości. Przecież ustaliliśmy, że pomników z I wojny odtwarzanych żywcem tak jak wyglądały się nie czepiamy. Co on teraz wyprawia? I o jakich procedurach mówi? Na pewno będę się chciał spotkać z wojewodą, by to wyjaśnić - zapowiada.
Wojewoda Ryszard Wilczyński podkreśla, że według prawa należało zasięgnąć opinii rady, a jej decyzja jest wiążąca i jako wojewoda on ją szanuje, choć jako obywatel nie rozumie, tym bardziej że jest bez uzasadnienia. - Mówimy o renowacji pamiątki historycznej, która tam stała, to element tej ziemi, jak bez tego mówić o ciągłości historycznej? Rzecz dotyczy I wojny światowej, nie drugiej, gdzie może być pole sporu. A skoro nie można tego jednoznacznie rozstrzygnąć na gruncie prawa, to potrzebna jest taka ustawa czy rozporządzenie, które będzie to regulować jasno i jednoznacznie. Obecna ustawa o upamiętnieniach jest anachroniczna, mówi o narodach nam bliskich. To znaczy, że są też wrogie. To nie jest język nowoczesnej Europy, to należy jak najszybciej zmienić. (...)


Rocznica uchwalenia autonomicznego województwa śląskiego
Dziennik Zachodni, Agata Pustułka 2008.07.15, Rocznica uchwalenia konstytucji autonomicznego województwa śląskiego
88 lat temu, 15 lipca 1920 roku, Sejm Ustawodawczy uchwalił Statut Organiczny Województwa Śląskiego, który stanowił m.in., że województwo śląskie będzie miało własny Sejm i Skarb. Dziś na rozpatrzenie czeka wniosek Ruchu Autonomii Śląska o uznanie, że likwidacja autonomicznego województwa przez Krajową Radę Narodową w 1945 roku była niezgodna z prawem. Oficjalne pismo dostał premier Donald Tusk, który zdecyduje, czy sprawa zostanie skierowana do Trybunału Konstytucyjnego.
- Otworzyłoby to drogę do wyborów do Sejmu Śląskiego. Bo tylko on miał prawo zdecydować o losie autonomii - mówi Jerzy Gorzelik, prezes Ruchu.
- RAŚ przejął w regionie rząd dusz. I nie jest to tylko działanie czysto polityczne. Można mówić o pokoleniu RAŚ, czyli 20- i 40-latków, które dumne ze swojego pochodzenia pielęgnuje śląską mowę i kulturę - twierdzi dr Elżbieta Sekuła ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, autorka pracy o scenie politycznej Górnego Śląska.
RAŚ podjął ostatnio dyskusję o autonomii oraz o usankcjonowaniu języka śląskiego. Przy RAŚ powstała nawet firma Silesia Progress oferująca gadżety popularyzujące Śląsk.
- Na tle kompletnego uwiądu Związku Górnośląskiego, który tylko sztandary na pogrzebach trzyma, RAŚ jawi się jako jedyna organizacja regionalna - ocenia publicysta Michał Smolorz. - Jeśli nie w najbliższych to w kolejnych wyborach mogą liczyć na mandaty. Co uderza szczególnie, to udział młodych ludzi.
Zdaniem socjologa prof. Marka Szczepańskiego reszta kraju z niepokojem odbiera działania RAŚ. - Nauczanie historii w szkołach nie obejmuje okresu międzywojennego na Górnym Śląsku. Nawet mało kto wie, że województwo śląskie dzieliło się swoimi wpływami z II RP - ocenia profesor Szczepański. Jest przekonany, że większość Ślązaków przede wszystkim myśli o bezpieczeństwie i pewności pracy, a nie o autonomii.
Okres funkcjonowania autonomicznego województwa śląskiego mimo upływu lat wywołuje wciąż gorące dyskusje: na ile w Europie regionów i w granicach Polski Śląsk może być samodzielny i jaką dawkę samodzielności potrafi znieść polska racja stanu.
Dziś te sprawy są rozgrywane przez Ruch Autonomii Śląska, w którym prym wiodą 30-latkowie, pokazujący się podczas wieców w koszulkach z napisami Śląsk mój heimat. O rejestrację od lat walczy Związek Ludności Narodowości Śląskiej, który ma z RAŚ liczne personalne związki. Historia stała się niezwykle ważnym punktem odniesienia dla formułowanych dziś programów politycznych. (...)
88 rocznica uchwalenia konstytucji autonomicznego województwa śląskiego
Z Tomaszem Słupikiem, politologiem z UŚ, rozmawia Agata Pustułka
17 lat autonomicznego województwa śląskiego wspominamy z nostalgią. Jest za czym tęsknić?
II RP dała Śląskowi szeroki zakres autonomii, choć nie bezinteresownie i na dodatek kontrolując wszystkie wydarzenia. Śląska samodzielność, bezprecedensowa w skali Europy, wyrażała się przede wszystkim w działalności dwóch podstawowych instytucji: Sejmu Śląskiego i Skarbu Śląskiego. Kompetencje Sejmu obejmowały sprawy od policji przez szkolnictwo, po uchwalanie podatków, ustawy porządkowe i kwestie związane z bezpieczeństwem pracy. Sejm Polski zastrzegał sobie prawo głosu w polityce zagranicznej, bezpieczeństwie wewnętrznym, polityce celnej i sądownictwie.
Drugim filarem autonomii był Skarb Śląski...
Wpływy Skarbu dzielono na podstawie wzoru matematycznego, zamieszczonego w dodatku do statutu organicznego. To Śląska Rada Wojewódzka określała, a Rada Ministrów zatwierdzała ostateczną kwotę. Generalnie 60 proc. dochodów zostawało w województwie, a 40 proc. było odprowadzanych do Warszawy. Zależności finansowe dokładnie prześledził prof. Józef Ciągwa z UŚ i z jego badań wynika, że wzajemne rozliczenia nie były dla województwa korzystne.
Utrzymywaliśmy II RP?
To za dużo powiedziane, ale ponad 70 proc. produkcji przemysłowej wytwarzano w woj. śląskim.
W przedwojennym woj. śląskim tylko wojewoda Rymer był Ślązakiem. Czy rząd II RP tak zachowywał kontrolę nad regionem?
Wojewoda z jednej strony stał na czele władz samorządowych, Śląskiej Rady Wojewódzkiej, która była organem wykonawczym dla Sejmu Śląskiego, a z drugiej był no- minowany przez prezydenta RP na wniosek premiera i reprezentował interesy rządu polskiego. Najdłużej funkcję tę pełnił Michał Grażyński, który od 1926 r. robił wszystko, by śląską autonomię jak najbardziej ograniczyć. Mimo tych zabiegów, obowiązywała do 1939 r. O skali autonomii niech świadczy fakt, że Sejm Śląski potrzebował sankcji prezydenta RP tylko w jednym przypadku: ustawy o ustroju wewnętrznym województwa.
Jakie sympatie przeważały w tym autonomicznym województwie?
Śląsk był zawsze wielokulturowy i wielonarodowy. W wyborach do Sejmu Śląskiego w 1926 r. 40 proc. mandatów zdobyli tutejsi Niemcy. Niezwykle istotną rolę dla wzrostu opcji propolskiej odegrał Wojciech Korfanty, który paradoksalnie był przez władze polskie, a szczególnie Józefa Piłsudskiego, zwalczany.
Czy Ślązacy korzystali z możliwości statutu organicznego?
Podam przykład: istotną rolę ode- grała grupa przepisów dotyczących pracy. Chodzi zwłaszcza o uregulowania dotyczące ograniczenia migracji zarobkowej na teren Śląska. Wygląda to dziś na rodzaj nacjonalizmu gospodarczego, ale wtedy przepisy te stały się podwaliną śląskiego eldorado, bo tak właśnie w II RP odbierano Śląsk. Był rzeczywiście perłą w koronie. (...)


Stolica Górnego Śląska o mentalności wsi
Gazeta Wyborcza, Anita Dmitruczuk 2008.07.13, Koncert dla ludzi czy urzędników?
Na koncercie Michała Bajora, zorganizowanego dla mieszkańców Opolszczyzny, połowę sali zarezerwowano dla gości. Czy w praktyce oznacza to urzędników i ich znajomych?
Koncert Michała Bajora zaplanowany na poniedziałek miał być jedną z tych imprez, na których mieszkańcy Opolszczyzny będą się bawić w poczuciu wspólnoty i radości z istnienia województwa opolskiego. Obchody 10-lecia jego obrony organizuje komitet honorowy powołany przy urzędzie marszałkowskim. Zainteresowanie koncertem było bardzo duże, jednak nie aż tak, jak duże było rozczarowanie, kiedy okazało się, że na bezpłatne wejściówki nie ma co liczyć. - Ludzie szturmują kasy i odchodzą w nerwach, bo zaproszeń już dawno nie ma, rozeszły się migiem. Rozumiem ich, ale to nie my organizujemy koncert, my tylko wynajmujemy salę. A wejściówek dostaliśmy po prostu mało - mówi Beata Siwicka z Filharmonii Opolskiej.
Do 495-osobowej sali komitet honorowy postanowił zabrać 200 swoich gości (...). Kim są zaproszeni goście? Do końca nie wiadomo, bo pomimo ponawianych próśb urząd marszałkowski nie udostępnił nam listy gości. Za to określił ich rangę. - To ludzie zasłużeni dla obrony województwa, wyróżnieni tytułami honorowego obywatela, samorządowcy z całego regionu, rektorzy czy szefowie instytucji, którzy z nami współpracują. Słowem: ludzie, których nie sposób pominąć przy takiej okazji jak obchody rocznicy walki o województwo - mówi Mateusz Figiel, szef promocji w urzędzie marszałkowskim.
Dużo jaśniej sprawę wytłumaczyła rzeczniczka marszałka Jolanta Kawecka, która za przykład sprawiedliwego podziału zaproszeń podała... swój własny. - Ja na przykład wzięłam osiem zaproszeń, ale nie dam ich przecież innym urzędnikom, tylko swoim koleżankom, to przecież zwykłe mieszkanki Opolszczyzny - mówi. - Michał Bajor nie występuje na świeżym powietrzu, więc nie mogliśmy koncertu zorganizować na przykład w amfiteatrze. A poza tym to taki podział biletów, gdzie połowę rozprowadza urząd marszałkowski, a połowę Filharmonia, jest sprawiedliwy. Nie można przecież mówić, że urzędnicy nie są zwykłymi mieszkańcami, przecież są normalnymi ludźmi - burzy się rzeczniczka.
Dla wszystkich, którzy naiwnie sadzili, że jak opłacany przez nich urząd organizuje dla nich imprezę, to mają prawo się na nią udać, rzeczniczka marszałka ma złotą radę. - Sposobów obcowania z kulturą jest sporo, czasem się za nią płaci, innym razem nie. Ale przecież jak nie pracowałam w urzędzie, to też czasem odchodziłam z kwitkiem, jak chciałam dostać darmową wejściówkę. Tak po prostu bywa - rozkłada ręce. Na sugestię, że może w takim razie urzędnicy powinni zrobić sobie zamknięty koncert dla siebie i swoich gości, odpowiada ze stoickim spokojem: - No tak, ale wtedy prasa by pisała, że czemu robimy koncert dla siebie z pieniędzy podatnika...


W Katowicach odbył się II Marsz Autonomii
MMSilesia.pl, Witold Stech 2008.07.12
Gorące letnie temperatury nie przeszkodziły śląskim autonomistom w odbyciu drugiego już Marszu Autonomii. Żółto-niebieski korowód przemaszerował ulicami Katowic, zaczynając na placu Wolności a kończąc na placu Sejmu Śląskiego, przed Urzędem Wojewódzkim.
W marszu wzięło udział około 800 osób. Przemarsz przez miasto odbył się w pokojowych warunkach, praktycznie na całej długości trasy można było spotkać tłumy gapiów. Jedni patrzeli zaciekawieni, inni - machali ręką. Dobrze, niech walczą o swoje! krzyczała jedna z Pań, starszy mężczyzna kiwał głową z przekąsem: I tak nic nie zmienią, tylko nas ośmieszą.
Jak wyglądał sam pochód? Na jego czele podążała brygada zmotoryzowana, tuż za nią zbrojni rycerze, orkiestra dęta, a dalej już tylko... żółto-niebieski tłum powiewający flagami, niosący transparenty i wznoszący co jakiś czas okrzyki: Górny Śląsk! Przemarsz zatrzymał się na placu Sejmu Śląskiego, gdzie, po uformowania szyków członkowie RAŚ-u zaapelowali do przybyłych. Zanim to jednak nastąpiło, uczczono minutą ciszy pamięć ofiar wypadku w Serbii.
W kolejnych wystąpieniach członkowie RAŚ-u zaapelowali do przybyłych, aby zjednoczyć się w wspólnej sprawie, jaką jest odzyskanie przez Górny Śląsk autonomii utraconej tuż po II Wojnie Światowej, dekretem władz komunistycznych z dnia 6 maja 1945 roku.
Kilka lat temu Jerzy Gorzelik, prezes Ruchu Autonomii Śląska powiedział: Dać Polsce Śląsk to tak, jak dać małpie zegarek. No i po 80 latach widać, że małpa zegarek zepsuła. Dziś słowa te zabrzmiały ponownie. Śląski satyryk i kabareciarz Marian Makula podkreślał: Najwyższy czas żeby odzyskać zegarek. Głośne apele do wojewody o wyjście i rozmowę z zebranymi nic nie dały, ten bowiem już wcześniej wyjechał do Serbii.
Marsz, tak jak pokojowo się zaczął, tak też się skończył. Pod Górnośląskim Centrum Kultury ustawiono kram, gdzie można się było zaopatrzyć w górnośląskie gadżety, z kolei przed pomnikiem Wojciecha Korfantego odbył się pokaz walk rycerskich. Miało się odbyć również bicie pamiątkowej monety, ale... niestety zaszwankowała technika - maszyna wybijająca uległa zepsuciu.
O ocenę marszu i atmosfery wokół działań Ruchu Autonomii Śląska poprosiliśmy jej prezesa, Jerzego Gorzelika.
- W porównaniu do pierwszego marszu zauważalny jest postęp frekwencyjny. Równie wyraźny postęp zauważamy w odbiorze działań Ruchu Autonomii Śląska. Zmienia się klimat, mamy do czynienia z coraz większym zrozumieniem dla decentralizacji w społeczeństwie, jak również w obozie koalicji rządzącej. To cieszy, coraz więcej ludzi zaczyna rozumieć, o co chodzi w idei autonomii. Będzie nas coraz więcej, odzyskanie autonomii staje się dzięki temu coraz realniejsze - powiedział MM Silesii Jerzy Gorzelik.


Wypadek śląskiego autokaru w Serbii
NaszeMiasto.pl, zal, www.rts.co.yu 2008.07.11, Są zabici w wypadku śląskiego autokaru w Serbii
Polski autokar ze Śląska wiozący ok. 70 osób (w tym 30 dzieci) rozbił się rano w pobliżu serbskiej Suboticy. Są ofiary śmiertelne - 6 osób zginęło, 7 jest ciężko a 31 lekko rannych. Zabici to trzech mężczyzn, dwójka dzieci i jedna kobieta.
Do wypadku doszło ok. 6.30 rano, gdy kierowca autobusu z nieustalonych dotąd przyczyn zjechał do rowu. Na miejscu trwa akcja ratownicza.
- Autobus znajduje się w rowie, nie znamy liczby poszkodowanych osób, ale według szczątkowych informacji przekazanych przez przewoźnika zginąć mogło nawet 10 osób - powiedziała przedstawicielka organizatora wyjazdu biura In Tour Beskidy Teresa Ścibisz.
Część spośród poszkodowanych pasażerów trafiła do szpitali w Suboticy i Nowym Sadzie.
Autobusem przewoźnika z Rudy Śląskiej wracało z wczasów w Bułgarii ok. 70 osób, ok. 40 z nich to pracownicy kopalni Ziemowit w Lędzinach. Ambasador Polski w Serbii poinformował, że w autobusie były m.in. dzieci.
Właściciel firmy zapewnił, że autokar był sprawny, miał ważne badania techniczne i był obsługiwany - jak nakazują przepisy - przez dwóch zmieniających się kierowców. Kierowcy zmienili się ok. godz. 5 rano, czyli na ok. półtorej godziny przed wypadkiem. Ojciec jednej z dziewczynek, która uczestniczyła w wypadku twierdzi jednak że autokar był w dramatycznym stanie.
Według relacji kierowców, do wypadku doszło w chwili, kiedy drugi kierowca, który nie prowadził, poprosił kierującego autokarem kolegę o wyłączenie oświetlenia wewnętrznego. (...)
Serbskie radio i telewizja informuje, że w szpitalu w Nowym Sadzie jest dziewięcioro ciężko rannych i 31 osób z lekkimi obrażeniami.
Osoby, które chcą uzyskać informacje na temat wypadku, mogą dzwonić pod numer:
+381 11 20 65 310 lub 318, +381 11 632 382 07
Informacji udziela także Ministerstwo Spraw Zagranicznych:
(22) 523 98 93 lub (22) 523 97 18


II Marsz Autonomii już w sobotę!
www.raslaska.org 2008.07.10
Już w sobotę 12 lipca bieżącego roku odbędzie się II Marsz Autonomii organizowany przez Ruch Autonomii Śląska w związku z 88 rocznicą uchwalenia przez sejm RP ustawy konstytucyjnej, zwierającej statut organiczny województwa śląskiego, nadający ziemiom śląskim w Polsce autonomię. Pierwszy marsz odbył się 15.07.2007, gromadząc ponad 300 osób. Podobnie jak w zeszłym roku RAŚ pragnie zaprosić do wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu wszystkich mieszkańców regionu, którym bliska jest idea autonomii. Spotykamy się na katowickim Placu Wolności o godzinie 12.00. Stamtąd przy dźwiękach orkiestry przejdziemy na Plac Sejmu Śląskiego - w miejsce ściśle związane z międzywojenną autonomią.
Organizatorzy liczą na udział całych rodzin. Na uczestników czekają atrakcje - m.in. pokaz walk rycerskich, bicie pamiątkowej monety, piękne motocykle. Podobnie jak w zeszłym roku marsz przebiegał będzie w wesołej, piknikowej atmosferze.


Feler Czerwca przyznany!
Łowcy Felerów, 2008.07.09
Łowcy Felerów*:
Minął kolejny miesiąc naszej działalności, tak więc nie mogło zabraknąć kolejnego Feleru Miesiąca. Czerwcowego Felera przyznaliśmy Bartłomiejowi Knapikowi - redaktorowi wrocławskiego Echa Miasta za artykuł Śląska lekcja (http://tnij.org/slaska_lekcja). Zaważyły takie fragmenty artykułu jak: (...)to we Wrocławiu zarabia się lepiej niż na Śląsku. oraz Wiecie, że na Śląsku zarabiają więcej niż u nas [we Wrocławiu]?. Krótko mówiąc: wg laureata naszej antynagrody Dolny Śląsk nie jest częścią Śląska. To mniej więcej tak jak gdyby uznać, że Europa Zachodnia nie jest częścią Europy, albo Pomorze Zachodnie częścią Pomorza. Postanowiliśmy wyróżnić taki oryginalny tok myślenia :).
*)Łowcy Felerów o sobie:
Jesteśmy grupą młodych Ślązaków, która w trosce o dobro swojego regionu postawiła sobie za cel reagowanie w przypadkach nieprawidłowego stosowania w mediach nazwy Śląsk i Górny Śląsk. Wychodzimy z założenia, że popełniane przez dziennikarzy błędy to nie efekt złej woli lecz braku odpowiedniej wiedzy w tym zakresie. Dlatego nasza działalność ma charakter informacyjno-edukacyjny a nie piętnujący. By lepiej wypełniać swe zadanie do wiadomości dołączamy mapę(http://img180.imageshack.us/img180/7881/luzycepluskontursr9.jpg), która pozwoli Państwu łatwiej dostrzec różnicę między województwem śląskim a Śląskiem oraz wykład dr. Greinera pt. Granice Śląska (http://www.sendspace.com/file/dqxd86).


Spotkania ewangelizacyjne w Dzięgielowie
Dziennik Zachodni, Gabriela Lorek 2008.07.07, Dzięgielów: W wielkim namiocie rozmowy o Bogu
Kilka tysięcy osób z całej Polski, a także z zagranicy rozmawia o Bogu i religii w Dzięgielowie na Śląsku Cieszyńskim. W tej niewielkiej miejscowości rozpoczął się bowiem w sobotę kolejny, już 59. Tydzień Ewangelizacyjny. Został zorganizowany przez Centrum Misji i Ewangelizacji Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego.
Tydzień Ewangelizacyjny w Dzięgielowie jest jedną z największych w Europie akcji ewangelizacyjnych. Przyjeżdżają na niego ludzie różnych wyznań, w różnym wieku: dzieci, młodzież, osoby starsze. Są zakwaterowani w miejscowym przedszkolu, podstawówce, remizie, śpią pod namiotami.
Natomiast w ciągu dnia pod wielkim namiotem uczestniczą we wspólnych modlitwach, seminariach, wykładach, warsztatach i koncertach. Organizowane są też specjalne spotkania ewangelizacyjne dla dzieci. Wszystkie zajęcia prowadzone są w przystępny sposób, często w formie zabawy. Codziennie organizatorzy przyjmują w namiotowym centrum około 4 tysięcy osób.
- Robimy Dzięgielów po to, żeby dotrzeć z ewangelią do jak największej liczby ludzi. To jest nasze główne przesłanie - mówi Paweł Gumpert, jeden z organizatorów TE.
Adresatami letniego spotkania w Dzięgielowie były i są nie tylko osoby mocno związane z Kościołem. Przyjeżdżają tutaj także ludzie, którzy krążą wokół Boga lub są od Boga daleko.
- W takich przypadkach ogromna jest rola ludzi zaangażowanych w Kościół. Chodzi o to, by stali się tymi, którzy zapraszają, przyprowadzają, zachęcają. Którzy są drogowskazem, pokazują, jak trafić do Boga - dodaje Gumpert.
W ciągu 9-dniowego Tygodnia Ewangelizacyjnego (zakończy się w niedzielę, 13 lipca) muzycy, wykładowcy i ewangeliści mówią o tym, co zadziwia i ma wpływ na dzień powszedni każdego człowieka. To bowiem myśl przewodnia tegorocznej edycji. (...) Wykładów, ewangelizacji, rozmów na żywo można także posłuchać w interncie na stronie - www.sluchaj.cme.org.pl. Za pośrednictwem sieci można również rozmawiać z duszpasterzami.


Eichendorff w rysunku
Nowiny Raciborskie, oprac. e.Ż 2008.07.01
III Międzynarodowy Konkurs Plastyczny im. Josepha von Eichendorffa w ZS Krzanowice.
Konkurs skierowany był do trzech grup wiekowych: dzieci klas I-III, IV-VI oraz młodzieży gimnazjalnej. Napłynęło 205 prac z Polski, Niemiec i Czech, których tematem była plastyczna interpretacja wiersza poety pt. Nocą. Uroczyste podsumowanie konkursu i rozdanie nagród odbyło się 28 maja w Zespole Szkół w Krzanowicach. Uświetniły je występy wokalne Agnieszki Błońskiej, Pauliny Kozioł i Dominiki Sławik oraz popisy grupy teatralnej z SP w Krzanowicach, która zaprezentowała zabawną scenkę regionalną. (...)
Pomysłodawcą i corocznym organizatorem konkursu jest Aleksandra Osadnik, nauczycielka plastyki w ZS w Krzanowicach.


Śląska fototeka na opolskim Rynku
Gazeta Wyborcza, gs 2008.07.01
Można już oglądać na opolskim rynku wystawę pt. Fototeka Śląska, prezentującą wielkoformatowe reprodukcje archiwalnych fotografii wykonanych na terenie Śląska Opolskiego.
- Zdjęcia pokazują, jak wyglądał kiedyś Śląsk Opolski, wystawa może się więc okazać wspaniałą lekcją historii dla mieszkańców - mówiła podczas wczorajszego wernisażu Magdalena Górniak, autorka wystawy. Większość fotografii pochodzi z prywatnych archiwów mieszkańców. Są też takie, które udostępniło Muzeum Śląska Opolskiego. Zdjęcia ukazują np. pracujących chłopów, szkolenia gospodyń i ówczesne żniwa. (...)
Wystawę zorganizowało Muzeum Wsi Opolskiej we współpracy z Towarzystwem Społeczno-Kulturalnym Niemców na Śląsku Opolskim oraz Konsulatem Generalnym Niemiec we Wrocławiu.

Ewald Gawlik / za: Izba Śląska  wiecej zdjęć
Archiwum artykułów:
  • 2010 luty
  • 2009 grudzień
  • 2009 listopad
  • 2009 październik
  • 2009 wrzesień
  • 2009 sierpień
  • 2009 luty
  • 2008 grudzień
  • 2008 listopad
  • 2008 październik
  • 2008 wrzesień
  • 2008 sierpień
  • 2008 lipiec
  • 2008 czerwiec
  • 2008 maj
  • 2008 kwiecień
  • 2008 marzec
  • 2008 luty
  • 2008 styczeń
  • 2007 grudzień
  • 2007 listopad
  • 2007 październik
  • 2007 wrzesień
  • 2007 sierpień
  • 2007 lipiec
  • 2007 czerwiec
  • 2007 maj
  • 2007 kwiecień
  • 2007 marzec
  • 2007 luty
  • 2007 styczeń
  • 2006 grudzień
  • 2006 listopad
  • 2006 październik
  • 2006 wrzesień
  • 2006 sierpień
  • 2006 lipiec
  • 2006 czerwiec
  • 2006 maj
  • 2006 kwiecień
  • 2006 marzec
  • 2006 luty
  • 2006 styczeń
  • 2005 grudzień

  •    Mówimy po śląsku! :)
    O serwisie  |  Regulamin  |  Reklama  |  Kontakt  |  © Copyright by ZŚ 05-23, stosujemy Cookies         do góry