zobacz.slask.pl   
ŚLĄSKI SERWIS INTERNETOWY   
2008 sierpień przegląd wiadomości ze Śląska
zobacz ostatnie


Kutz: Wrzesień w sieni
Gazeta Wyborcza, Kazimierz Kutz 2008.08.29
Jeszcze jeden sierpień kona i znów trzeba będzie wpychać łeb w stare chomąto. My (mam na myśli moje pokolenie z Górnego Śląska), garbaci po kopalnianych czeluściach, przypominamy stare szkapy co ślepły na dole. Śląskie rozproszenie i rozwodnione poczucie solidarności rozkwita na dobre. Wieki bez własnych elit, bez swoich ikon, mitów historycznych i własnego opakowania zrobiły swoje. Ba, śląskość jest nadal kategorią wstydliwą i ciągle trzeba się krygować przy pytaniu, czy jest się Polakiem, czy Niemcem. Rodzi się swoiste nieczyste sumienie i człowiek przymuszany jest do udawania idioty.
Nadal przyznawanie się do śląskości jest utożsamiane z separatyzmem. Lepiej więc zamilczeć i robić swoje. Co najmniej cztery wybitne osobowości w gronie olimpijczyków wywodzące się stąd możliwości rozwoju musiały szukać gdzie indziej. Złoty medalista Leszek Blanik z Radlina znalazł je w Gdańsku, Otylia Jędrzejczak z Rudy Śląskiej, Marek Plawgo z Bytomia i Artur Noga z Raciborza w Warszawie. Wszystko w myśl zasady, że jak chcesz w życiu zostać kimś, musisz spływać z rodzinnych stron. Albo do Niemiec, albo do Polski, bo u ciebie dziura, w której najlepiej czują się przyjezdne chwasty.
Niby mieliśmy miesiąc wakacyjny, a tyle się działo! Uwodziła nas nie tylko chińska olimpiada, ale także kabaret na poziomie najważniejszych pałaców w Warszawie i 21. lokata - na 24 brane pod uwagę - katowickiego dworca w rankingu na najczystszy dworzec kolejowy w Polsce. Prawdę mówiąc, myślałem, że będzie lepiej i katowicki dworzec okaże się najbrudniejszym w kraju, stanie na kanwie olimpiady na najwyższym podium i przyniesie miastu chwałę większą niż brak teatru miejskiego.
Co to będzie, kiedy Katowice - nie daj Boże - staną się stolicą metropolii śląskiej? I zaczną przyjeżdżać goście ze świata preferujący jazdę pociągami? Hmm Najprościej byłoby (i najtaniej!) wymalować go razem z peronami czerwonym lakierem. Wyglądałby trochę dziwnie, ale przynajmniej by odwrócił uwagę od tego, co każdy widzi. Potem można by mu nadać status zabytku i co pięć lat przemalowywać na inny kolor. A na osiemdziesiątą rocznicę przyłączenia Górnego Śląska do Zagłębia można by go sztrajchnąć farbą złotą, a sklepikarzom zafundować śląskie stroje ludowe. Stałby się pikantnym symbolem wydojenia Śląska i atrakcją turystyczną rangi światowej. (...)


Czy śląskie powinno połączyć się z opolskim?
Gazeta Wyborcza, Przemysław Jedlecki 2008.08.25
Michał Buchta, politolog z Żor i działacz RAŚ, założył stronę gornoslaskie.pl, na której przekonuje, że województwo śląskie powinno połączyć się z opolskim w jedno - górnośląskie. Politycy są sceptycznie nastawieni do pomysłu. - Jeśli zaczniemy dyskusję o województwie górnośląskim, otworzymy puszkę Pandory - mówi Marek Wójcik, poseł PO.
- Skoro jest województwo dolnośląskie, to logika nakazuje, żeby było też górnośląskie. W końcu Opole to stolica Górnego Śląska - mówi Buchta i dodaje, że województwo opolskie nie sprawdziło się, ponieważ województwa śląskie i dolnośląskie radzą sobie o wiele lepiej w niemal wszystkich dziedzinach. W dodatku opolskie straciło ostatnio szansę na fabrykę Mercedesa.
Buchta twierdzi, że Górny Śląsk w jednym województwie będzie miał wiele zalet. - Po pierwsze, o wiele łatwiej będzie je promować, a po drugie, duży może więcej, więc województwo górnośląskie mogłoby liczyć na większe unijne dotacje - mówi Buchta.
Jego zdaniem takie województwo byłoby tańsze, ponieważ przy okazji łączenia urzędów wojewódzkich można by zmniejszyć armię urzędników. - Minusem może być to, że mieszkańcy aglomeracji katowickiej mieliby dalej do stolicy województwa. Ale z drugiej strony co przeciętny obywatel ma do załatwienia u wojewody? Najczęściej paszport, o ile nie ma gdzieś bliżej biura paszportowego - dodaje Buchta.
Uważa też, że zmiana nazwy i granic województwa będzie prosta. - Wystarczy zmienić ustawę o wprowadzeniu zasadniczego trójstopniowego podziału terytorialnego państwa, wojewoda mógłby urzędować w Opolu, a sejmik nadal byłby w Katowicach. Z kolei część małopolską województwa śląskiego można by przyłączyć do małopolskiego - wyjaśnia Buchta, który ma nadzieję, że uda mu się przekonać do swojej wizji polityków i mieszkańców obydwu województw.
Z tym jednak może być problem. Parlamentarzyści są bowiem wyjątkowo sceptycznie nastawieni do pomysłu. Leszek Korzeniowski, poseł i szef PO w województwie opolskim, uważa, że opolskie się sprawdziło.
- Jest małe, a przez to dobrze zorganizowane. Mamy też mniejszość niemiecką, która w dużym województwie mogłaby się rozmyć. No i nie każde województwo musi mieć silny przemysł - wylicza poseł. - Zresztą do 2013 roku nie ma mowy o żadnych zmianach. Opolskie tak jak inne województwa ma swój program inwestycji unijnych i trzeba go zakończyć. Co będzie później? Może wyklaruje się jakiś nowy pomysł na ten region - mówi Korzeniowski. (...)


Film Byzuch już powstał!
Mirosław Ropiak, Dom Kultury w Rybniku-Chwałowicach, 2008.08.25
Klub Filmu Niezależnego z Rybnika zakończył pracę nad czwartym śląskim filmem Eugeniusza Klucznioka i Mirosława Ropiaka pt.Byzuch (czyli Odwiedziny). To historia kilku przyjaciół, którzy spotykają się po latach. Do Polski przyjeżdża Jorg, który od ponad 20 lat mieszka w Niemczech. Towarzyszy mu rodowity Niemiec - Andreas. Wizyta gości wyzwala szereg komicznych sytuacji, wynikających z błędnych wyobrażeń o Ślązakach i Niemcach. Uroczysta premiera odbędzie się 28 września w Domu Kultury w Rybniku-Chwałowicach podczas RePeFeNe.
Jeszcze we wrześniu KFN ruszy z realizacją filmu o rybnickim Bondzie pt.Dziewczyny lubią blond.


Ślónzok wykonał zadanie!
Marcin Fejkiel, 2008.08.18, Synek z Radlina wyskakał olimpijskie złoto
Ludwik Blanik zadzwonił w poniedziałek o 6.30 rano do Pekinu. Rozmawiał z synem Leszkiem. - Skocz jak prawdziwy radliniok, jak twardy Ślązok - powiedział mu. I syn ojca usłuchał.
Kiedy w poniedziałek w południe dojeżdżałem do centrum Radlina, spodziewałem się atmosfery wielkiego napięcia i wyczekiwania. W tym mieście dorastał Leszek Blanik. Za chwilę miał walczyć o olimpijskie złoto.
Liczne puby, wyposażone w nowoczesne telewizory HD, były... puste! Zakotwiczyłem w knajpce Na rogu. Spotkałem tam garstkę górników, którzy akurat skończyli szychtę w pobliskiej kopalni Marcel. Razem oglądaliśmy walkę Blanika o medal.
Transmisja z zawodów gimnastycznych miała się rozpocząć o 13.29, ale opóźniła się o jakieś pół godzinny. Warto było tę chwilę poczekać. Polak okazał się bezbłędny. Skoczył i... zdobył trzecie złoto dla Polski!
A w barze? Tylko lekkie poruszenie, niemrawe oklaski, ktoś przybił piątkę i tyle. - Nic tu po mnie - pomyślałem. Nim wsiadłem do samochodu, zaczepiłem obsługę solarium Oliwia. - Słyszała Pani o Blaniku?
- Oczywiście. Właśnie zdobył medal - odparła Małgorzata Surma. - Znam Leszka z dzieciństwa. Moi dziadkowie mieszkają niedaleko jego rodziców. Fajny chłopak. Mocno na niego liczyliśmy, a on nie zawiódł - dodała pani Małgosia i wskazała drogę do domu Blaników.
Dom przypominał wczoraj twierdzę obleganą przez tłum reporterów. Telefony się urywały. - Mamo! Dzwoni proboszcz z życzeniami! - wołała z korytarza Mirela, siostra mistrza olimpijskiego.
W przerwach między rozmowami telefonicznymi zdążyła mi opowiedzieć, że:
ogromnie przeżywała ten występ; rano miała nastrój histeryczny; nie oglądała występu brata, bo to ponad jej siły; reagowała histerycznie; podeszła do telewizora dopiero, kiedy usłyszała: Mamo, wujek ustał!!!.
Kilka godzin wcześniej poszła z mamą na poranną mszę, żeby pomodlić się o sukces Leszka. - Jak trwoga to do Boga - śmiała się siostra Blanika. - Jesteśmy wierzącą rodziną. Leszek też to podkreśla na każdym kroku. Czasami trzeba tego oddechu anioła.
Dlatego przed eliminacjami Mirela wysłała bratu SMS: Wiara przenosi góry, przeniesie i Ciebie, tylko pilnuj lądowania.
Dariusz, starszy brat Leszka, na wczorajszy finał zwolnił się z pracy. - Kierownik poszedł mi na rękę. Przyjechałem do rodziców, bo tata chciał, żebyśmy razem oglądali relację z zawodów. Taka nasza tradycja od igrzysk w Sydney - wyjaśnił.
Darek zauważył u brata zmianę. - Kiedyś mocno się spalał, za bardzo chciał. Teraz pokazał żelazną psychikę. Nie wiem, co go tak zahartowało. Może lata wyrzeczeń i ciężkiej pracy w fatalnych warunkach. Dzięki niemu uwierzyłem, że w życiu można osiągnąć to, czego się chce - pękał z dumy starszy brat Leszka.
Mama Halina długo nie potrafiła się uspokoić. Płakała ze szczęścia. - Zobaczyć syna na najwyższym stopniu podium, to jest coś wspaniałego. Chcemy pojechać na lotnisko, żeby go przywitać - powiedziała.
W klanie Blaników start syna najbardziej przeżywał ojciec Ludwik. Kiedy rano zadzwoniłem do niego, żeby umówić się na wspólne oglądanie transmisji, powiedział krótko: Przepraszam, ale to dla mnie zbyt osobista sprawa.
Potem mi wyjaśnił, dlaczego nie mógł: - Było we mnie zbyt duże napięcie.
Ostatnie dni do startu syna tak bardzo mu ciążyły, że rozpoczął remont, choć planował zacząć dopiero we wrześniu. Musiał oderwać myśli od olimpiady.
O 6.30 rano jeszcze rozmawiał z synem. Powiedział mu: Skocz jak prawdziwy radliniok, jak twardy Ślązok.
I syn wykonał zadanie. (...)


Trąba powietrzna i gradobicie nad Górnym Śląskiem
Gazeta Wyborcza, pj, tm 2008.08.15, Trąba powietrzna i gradobicie nad Śląskiem
Najpierw piątkowy grad niszczył samochody mieszkańców regionu, ale to był dopiero początek złego dnia. Po południu nad Śląskiem przeszły burze i silne wichury. Zrywały dachy i powalały drzewa. (...) Przez dwie godziny spadło więcej deszczu niż w ciągu niektórych całych miesięcy. W Katowicach aż 11 litrów wody na metr kwadratowy!
Kule gradowe wielkości tenisowych piłek powybijały szyby w co najmniej kilkunastu zaparkowanych na katowickim osiedlu Witosa oraz na Koszutce autach i zniszczyły karoserie. Strażacy uwijali się, by usunąć z ulic powalone przez burzę konary i wypompować wodę z zatopionych piwnic - w sumie interweniowali 300 razy.
W Gliwicach woda dostała się do najniżej położonych pomieszczeń szpitala ginekologicznego przy ulicy Kościuszki. Zalała także piwnice w Centrum Onkologii. W Świętochłowicach tylko najodważniejsi ryzykowali przejazd pod wiaduktami przy Metalowców, Katowickiej, Żołnierskiej i Wojska Polskiego, gdzie zatkały się studzienki i powstały olbrzymie zalewiska. Z tego powodu przez pewien czas nie kursowały tramwaje. Nawałnica dała się we znaki też mieszkańcom Mikołowa, gdzie wiatr zerwał dachy z trzech domów, oraz Zawiercia, gdzie od uderzenia pioruna zapaliło się poddasze budynku.
Potem wyjrzało słońce, ale po południu i wieczorem wichury i burze wróciły ze zdwojoną siłą. Trąba powietrzna zniszczyła trakcję kolejową na trasie Gliwice - Opole, w okolicy Częstochowy wiatr zepchnął do rowu autokar, którym wracał z Bełchatowa do Koszęcina zespół Śląsk. Piętnaście osób zostało rannych.
W Gliwicach woda podtapiała domy, a wiatr zrywał linie energetyczne. Sporo strachu przeżyli mieszkańcy Kotulina niedaleko Toszka, gdzie wiatr zerwał około 20 dachów. (...)


Niemcy boją się Ślązaków?
Gazeta Opolska, Marek Świercz 2008.08.11 Lider RAŚ kontra Kauch
Lider opolskich struktur Ruchu Autonomii Śląska Piotr Długosz napisał list otwarty do burmistrza Ujazdu Tadeusza Kaucha. To replika na artykuł, który Kauch zamieścił na łamach NTO w ramach debaty z okazji dziesięciolecia obrony samodzielności województwa opolskiego.
Długoszowi nie spodobało się sformułowanie burmistrza Ujazdu: Głosy o autonomii Śląska niby nie bardzo u nas popularne, były jednak na Opolszczyźnie słyszalne i zniechęcały inwestorów.
Lider opolskich autonomistów ripostuje: Z jednej strony mógłbym się cieszyć, że organizacja, którą reprezentuję, a która jest głównym nośnikiem idei autonomii Śląska, jest już tak poważną siłą polityczną, że decyduje o losie inwestycji w woj. opolskim. Z drugiej strony obawiam się jednak, że grono czytelników mogłoby w te mity uwierzyć.
Długosz zwraca uwagę, że w woj. śląskim, gdzie RAŚ jest realną siłą polityczną, inwestorzy autonomistów się nie boją. Co więcej, są oni poważnymi partnerami dla innych ugrupowań politycznych.
Długosz przypomina, że w ostatnich wyborach samorządowych RAŚ współtworzył blok wyborczy z PO i PSL, czyli pełnił podobną rolę jak mniejszość niemiecka na Opolszczyźnie. Wylicza też śląskie samorządy, w których autonomiści rządzą bądź współrządzą.
Komentarz z forum Gazety Opolskiej:
RAŚ i Związek Narodowości Ludności Śląskiej zwalczany przez MN? w ostatnim numerze Schlesiches Wochenblatt pojawiła sie znowu notatka, w której stwierdza się, że Narodowości Śląskiej nie ma, ponieważ osoby deklarujące taką narodowość to w większości Śląscy Niemcy, którzy boją się przyznać do swoich korzeni. Walka o dusze? Nepomouk


Film s-f ze Śląskiem w tle
Gazeta Wyborcza ot, PAP 2008.08.08 Konkurs na scenariusz filmu s-f ze Śląskiem w tle
Konkurs na scenariusz filmu science fiction, którego akcja toczy się na Śląsku lub w inny sposób wiąże z naszym regionem, ogłosiła Instytucja Filmowa Silesia-Film w Katowicach.
- Chcemy zapłodnić intelektualnie filmowców, a jednocześnie wypromować Śląsk, również za granicą. producenci szukają wartościowych scenariuszy, a ten region oferuje obiekty i krajobrazy niespotykane nigdzie indziej - przekonuje Michał Zabłocki, pomysłodawca konkursu, wicedyrektor ds. programowych Silesii-Film.
Konkurs ma charakter otwarty i dotyczy pomysłu na średniometrażowy film fabularny, trwający ok. 50 minut. Fabuła filmu, przeznaczonego głównie do telewizji, zawierać powinna szeroko rozumiane elementy science fiction. Tematyka jest dowolna, ale akcja powinna toczyć się lub w inny sposób wiązać ze Śląskiem. Warunkiem jest wykorzystanie architektury i plenerów Górnego Śląska, z wykorzystaniem m.in. zabudowy postindustrialnej.
Scenariusze o objętości ok. 45-50 stron należy składać w siedzibie Instytucji Filmowej Silesia-Film wraz ze streszczeniem i kopią tekstu na płycie CD. Prace powinny być oznaczone wyłącznie godłem. Termin składania scenariusza upływa 31 października 2008 (decyduje data wpływu tekstu do Instytucji). Jury z udziałem ekspertów Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej i przedstawicieli Silesii-Film oceni teksty i przyzna jedną lub dwie nagrody. Pula nagród wynosi 5 tys. zł. (...)


Wypadek pociągu EuroCity w Czeskim Śląsku
NaszeMiasto.pl, IAR/PKON 2008.08.08, Wypadek pociągu EuroCity Comenius w Czechach
Liczba ofiar śmiertelnych wypadku kolejowego w północno-wschodnich Czechach wzrosła do 7 osób, a 67 jest rannych, w tym 13 ciężko. Nie wiadomo jeszcze czy wśród ofiar śmiertelnych są Polacy. MSZ podaje, że rannych zostało 11 Polaków.
Pociąg EuroCity Comenius jechał z Krakowa do Pragi. W miejscowości Studenka jadący z prędkością 140-stu kilometrów na godzinę skład uderzył w zawalony wiadukt. Wykoleiła się lokomotywa oraz trzy wagony. Do wypadku doszło ok. 10:30. Zakończyła się już akcja ratunkowa. Na miejscu zdarzenia znajduje się wojsko z ciężkim sprzętem oraz ekipy porządkowe.
Wiadukt drogowy nad torami w Studence został wybudowany w 1961 roku; wiosną zaczął się jego remont, który miał zostać skończony w tym roku. Według agencji ctk, wiadukt runął na tory tuż przed nadjeżdżający pociąg. Według innych źródeł, żelazna konstrukcja spadła na pierwsze wagony już przejeżdżającego pod nią składu.
W szpitalu miejskim w Ostrawie, gdzie są przewożeni śmigłowcami ranni, ogłoszono alarm. Kierownictwo placówki wezwało do szpitala wszystkich pracowników, którzy mieli wolny dzień.
Na miejsce wypadku przybył premier Donald Tusk. Towarzyszy mu minister zdrowia Ewa Kopacz. Jest także premier rządu czeskiego Mirek Topolanek.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało, że osoby które chcą uzyskać Informacje dotyczące wypadku pociągu Eurocity Comenius mogą je uzyskać w Konsulacie Generalnym RP w Ostrawie pod numerem telefonu: 00420596118074.
Uruchomione zostały też specjalne numery w Ministerstwie Spraw Zagranicznych: 022/5239893; 022/5239718 oraz 022/5239601 - do godz. 16.15 oraz 022/5239705 i 022/5239009 - po godz. 16.15.
Śląskie służby ratownicze są gotowe do pomocy Czechom w związku z wypadkiem polskiego pociągu w miejscowości Studenka.
Jak poinformowała Aneta Gołębiowska z zespołu prasowego śląskiej straży pożarnej przeprowadzono już z Czechami rozmowy na ten temat. Jak na razie nie potrzebują oni naszej pomocy ale gdyby taka okazała się niezbędna jesteśmy gotowi jechać - podkreśliła.
Gotowość do wyjazdu zadeklarowali także ratownicy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego. Jaka na razie nikt nie prosił nas o pomoc ale oczywiście jesteśmy gotowi jej udzielić - powiedziała rzeczniczka placówki Monika Konwerska.
Ze swoimi czeskim kolegami kontaktowali się również śląscy medycy sygnalizując gotowość włączenia się do akcji.
Do strony czeskiej z deklaracja pomocy wszystkich służb ratowniczych zwrócił się także wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk. Służby wojewody są w stałym kontakcie ze stroną czeską i gdyby pomoc okazała się jednak potrzebna zostanie udzielona.


Feler Lipca przyznany!
Łowcy Felerów, 2008.08.07
Łowcy Felerów, czyli śląska grupa wyłapująca w mediach idiotyzmy na temat Śląska przyznała Feler Lipca opolskiej redakcji Gazety Wyborczej, według której jej ka
Szanowni Państwo!
Sezon ogórkowy w pełni, nie zwalnia nas to niestety z wyłapywania (wcale nie rzadziej!) pojawiających się błędów jeśli idzie o operowaniem terminem Śląsk. Jedyne, co nas ucieszyło to fakt, iż z przyznaniem Felera Lipca nie mieliśmy najmniejszych problemów. Dziękujemy więc z tego miejsca opolskiemu wydaniu Gazety Wyborczej za to, iż, skracając czas naszej pracy, pozwoliła nam cieszyć się wakacjami.
Ale o samym felerze: rzecz tyczy się kampanii promocyjnej Politechniki Opolskiej, która, według redakcji, dotarła aż Z Opolszczyzny na Śląsk! Takim wyczynem może pochwalić się chyba jedynie Uniwersytet Masaryka z Brna, który ongiś dotarł z plakatami reklamującymi uczelnię aż na Morawy!
Ale opolska uczelnia według gazety osiągnęła coś więcej. Mianowicie trafiła ze swym przekazem do śląskich miast: Sosnowca i Będzina!, a więc dokonała rzeczy, której swymi działaniami nie sposób byli osiągnąć ani komunistyczni propagandziści, ani twórcy obecnego podziału administracyjnego!
Mówiąc poważnie, zdajemy sobie sprawę, iż takie a nie inne nazewnictwo jest wynikiem funkcjonowania skrótów myślowych oraz myślenia kategoriami podziału administracyjnego. Jednak dla coraz większej liczby osób błędne określanie terytorium na którym żyją i godzenie w tożsamość regionalną jest sprawą nie do zaakceptowania. Petycję w tej sprawie podpisało ponad 1000 osób. Zależałoby nam, aby tak poważny tytuł jakim jest Gazeta Wyborcza była w stanie unikać na przyszłość tak podstawowych błędów.
Życząc wolnej od naszych interwencji drugiej połowy sezonu ogórkowego pozdrawiamy!
Łowcy Felerów o sobie:
Jesteśmy grupą młodych Ślązaków, która w trosce o dobro swojego regionu postawiła sobie za cel reagowanie w przypadkach nieprawidłowego stosowania w mediach nazwy Śląsk i Górny Śląsk. Wychodzimy z założenia, że popełniane przez dziennikarzy błędy to nie efekt złej woli lecz braku odpowiedniej wiedzy w tym zakresie. Dlatego nasza działalność ma charakter informacyjno-edukacyjny a nie piętnujący.


Ślązacy wracają z zachodu do domu
Nowa Trybuna Opolska, Krzysztof Ogiolda 2008.08.05
Karina i Piotr trzy miesiące temu zdecydowali się wrócić z Niemiec na Opolszczyznę i tu wydzierżawić sklep. Takich jak oni jest coraz więcej.
Planowali wrócić dopiero pod koniec tego roku, ale kiedy dowiedzieli się, że w Suchej jest do wydzierżawienia sklep GS-u, spakowali się w ciągu dwóch dni. I wrócili na Śląsk Opolski, z którego wyjechali dziesięć lat temu. Od trzech miesięcy mieszkają znów w Heimacie. Od miesiąca pracują na swoim.
Wyjechali zaraz po ślubie. Piotr miał dobrą pracę, Karina opiekowała się dziećmi, które urodziły się już w Niemczech.
- Od początku nie nastawiałem się na wyjazd na stałe - przyznaje Piotr Ploschytza.
- Jechaliśmy do Niemiec popracować i kiedyś wrócić. Traktowano nas tam po ludzku, ale dla miejscowych nie byliśmy Niemcami, tylko takimi... trochę obcymi.
- Jeszcze nie wiemy, czy się nam to opłaci - dodaje Karina. - Za wcześnie też na porównanie, gdzie trzeba pracować ciężej, choć na razie pracujemy od rana do wieczora. Staramy się, żeby w sklepie był różnorodny towar, a dzięki temu jak najwięcej klientów.
Przyznają, że do powrotu skłonił ich słaby kurs euro, bo praca na Zachodzie coraz mniej się opłaca, i silna tęsknota za rodziną.
Oboje mają rodziców, krewnych i przyjaciół tu, na Opolszczyźnie. W swoich stronach czują się najlepiej, choć przyznają, że jako początkujących biznesmenów męczy ich trochę polska biurokracja. Ale - jak mówią - w przyszłość patrzą z optymizmem.
Markowi Mientusowi biurokratyczne przeszkody dały się we znaki kilka lat temu, kiedy budowali z żoną Złotego Bażanta. Od roku lokal w Izbicku pracuje pełną parą.
Marek wyjechał do Niemiec w 1990 jako 18-latek. Do powrotu dojrzewali z żoną Johanną, przyjeżdżając co roku na Opolszczyznę na urlop. Kiedy w 2001 kupili dom w Izbicku, jeszcze nie myśleli o otwieraniu tam biznesu. To miało być ich gniazdko na emeryturę.
- Mieliśmy oboje dobrą pracę i płacę w zakładach Boscha - mówi Marek. - Ale od początku dorabialiśmy w gastronomii. Czasem w hotelach wysokiej klasy, czasem w podrzędnych barach. To dzięki temu doświadczeniu odważyliśmy się zainwestować nasze oszczędności w Złotego Bażanta. Z Niemiec przywieźli kapitał i doświadczenie. (...)
Karina z Piotrem i Marek mówią, że coraz więcej Opolan pracujących na Zachodzie wraca na Śląsk Opolski albo myśli o powrocie.
- Nieraz słyszałem od moich klientów, że szykują sobie grunt i papiery na powrót - przyznaje Marek. - Nie wszyscy otworzą firmy. Jedni wzięliby pracę już za równowartość 500 euro na rękę. Inni liczą na tysiąc. Ale wszyscy widzą, że w Polsce z roku na rok coraz bliżej do Zachodu. Poprawia się zaopatrzenie w sklepach i obsługa w urzędach. To po co pracować na Zachodzie, jak można mieć Zachód tutaj, u siebie?


Pielgrzymka motocyklistów na Świętej Annie
Gazeta Wyborcza, msz 2008.08.03
Blisko 2 tys. motorów zjechało w niedzielę na Górę św. Anny na doroczną pielgrzymkę motocyklistów.
Ruszyli o godz. 10.30 z rynku w Leśnicy, by już na godz. 11.30 dojechać do Groty Lurdzkiej na Świętej Annie, gdzie odprawiona została msza.
- Wszystko przebiegło bardzo sprawnie, ale motocyklistów na pewno było więcej niż przed rokiem - mówi nadkomisarz Jolanta Dec ze strzeleckiej policji, która ubezpieczała jadących.
Niedzielna pielgrzymka odbyła się już po raz szósty.


Wielka bitwa o fort w Nysie
Nowa Trybuna Opolska Andrzej Jagiełła 2008.08.02
Przeszło 400 miłośników historii wojennej z Polski, Czech, Niemiec i Włoch zmierzyło się w sobotę podczas rekonstrukcji wielkiej bitwy o nyski fort.
Wszyscy byli przyodziani w historyczne mundury i zrekonstruowali prusko-napoleońską potyczkę na przedpolach fortu z 1807 roku.
Przedstawienie zaczęło się od wojny na werble. Potem rozpoczął się ostrzał artyleryjski, a następnie kolejno ścierały się różne formacje.
Były wystrzały z 25 armat i strzelb, duży huk, pełno dymu, pożar przygotowanych zabudowań. W bitwie zużyto aż 175 kilogramów prochu!
- Takiej wojny jeszcze nie widziałem - mówi ośmiolatek Mateusz Borkowski. - Fajne mają mundury, fajnie strzelają.
W niedzielę kolejne imprezy w ramach Dni Twierdzy w Nysie. Od 10.00 pokaz życia obozowego, od 12.00 zwiedzanie fortu II z przewodnikiem. O godzinie 14.00 rozpocznie się biesiada forteczna. (...)

Ewald Gawlik / za: Izba Śląska  wiecej zdjęć
Archiwum artykułów:
  • 2010 luty
  • 2009 grudzień
  • 2009 listopad
  • 2009 październik
  • 2009 wrzesień
  • 2009 sierpień
  • 2009 luty
  • 2008 grudzień
  • 2008 listopad
  • 2008 październik
  • 2008 wrzesień
  • 2008 sierpień
  • 2008 lipiec
  • 2008 czerwiec
  • 2008 maj
  • 2008 kwiecień
  • 2008 marzec
  • 2008 luty
  • 2008 styczeń
  • 2007 grudzień
  • 2007 listopad
  • 2007 październik
  • 2007 wrzesień
  • 2007 sierpień
  • 2007 lipiec
  • 2007 czerwiec
  • 2007 maj
  • 2007 kwiecień
  • 2007 marzec
  • 2007 luty
  • 2007 styczeń
  • 2006 grudzień
  • 2006 listopad
  • 2006 październik
  • 2006 wrzesień
  • 2006 sierpień
  • 2006 lipiec
  • 2006 czerwiec
  • 2006 maj
  • 2006 kwiecień
  • 2006 marzec
  • 2006 luty
  • 2006 styczeń
  • 2005 grudzień

  •    Mówimy po śląsku! :)
    O serwisie  |  Regulamin  |  Reklama  |  Kontakt  |  © Copyright by ZŚ 05-23, stosujemy Cookies         do góry